"24 lata, bez nałogów, 176 cm wzrostu, 55 kg, naturalna szatynka, piwne oczy, grupa krwi ARh+, zdrowa, po studiach. Poszukuję chętnych rodzin, które szukają matki zastępczej dla swojego przyszłego szczęścia" – to ogłoszenie Ellenn na polskim forum surogatek. Takich ogłoszeń można znaleźć setki. Mimo że umowy zawierane między matkami zastępczymi, a rodzicami są nielegalne i nie dają im żadnych praw, chętnych najwyraźniej nie brakuje. Niektórzy są w stanie zapłacić nawet ponad 100 tys. zł. za upragnione dziecko. Nawet urodzone przez obcą kobietę.
"The Guardian" opublikował sekretne zapisy surogatki. To pamiętnik kobiety, która zgodziła się pomóc i wynajęła swój brzuch żonie swojego brata, która nie mogła zajść w ciążę. Zabieg in vitro przeszła w greckiej klinice. Zapiski to tak naprawdę wstrząsające przeżycia kobiety, która przez całą ciążę nie może się nią cieszyć, nie może kupić ubrań dla dzieci, a później nie potrafi pogodzić się ze świadomością, że będzie musiała się rozstać z bliźniakami, które nosiła przez 9 miesięcy.
Brzuch do wynajęcia
Jeszcze trzy lata temu w Piasecznie koło Warszawy działało Centrum Pośrednictwa Elizabeth – Matki Zastępcze Surogatki prowadzone przez Elżbietę Szymańską. Oficjalnie zarejestrowała "pośrednictwo w zatrudnianiu opiekunek". Tak naprawdę Elżbieta Szymańska założyła pierwsze w Polsce biuro, które pośredniczyło między parą, która nie może mieć dziecka, a kobietą, która jest gotowa im to dziecko za pieniądze urodzić. Dziennikarze "Polski The Times" przeprowadzili wówczas prowokację podając się za małżeństwo i sprawdzili, jak działa proceder wynajęcia matki. W zależności od tego, czy jedynie kontaktowała rodziców z surogatką, czy nadzorowała ciążę inkasowała od 1,2 do 2,4 tys. zł. Nie brała jednak za nic odpowiedzialności.
Swoje "Centrum" zamknęła 3 lata temu i dziś nie chce mówić o powodach. – Nie udzielam się już medialnie. Biuro zamknęła 3 lata temu. To zamknięty rozdział – mówi krótko Szymańska. To, ilu kobietom pomogła urodzić za pieniądze nazywa "swoją wewnętrzną sprawą".
Likwidacja biura wcale jednak nie zniechęciła kobiet, które chcą zostać matkami zastępczymi. W sieci można znaleźć setki ogłoszeń: "Urodzę dziecko", "Pomogę bezdzietnym rodzicom", "Wynajmę brzuch", "Spełnię marzenia o dziecku". Zastępcze matki podają często wiek, wzrost, wagę, zapewniają, że są zdrowe i nie mają nałogów. Na forach pojawia się po kilka nowych ogłoszeń dziennie. Jako kontakt podany jest przeważnie adres e-mail. W komentarzach widać, że często pod kilkoma ogłoszeniami odpisują ci sami zdesperowani rodzice. Pytają m.in. o cenę i możliwość wspólnego zamieszkania w czasie ciąży.
Dziecko na czarno
Wynajęcie surogatki jest w Polsce nielegalne. Zgodnie z nowelizacją kodeksu rodzinnego obowiązującą od 2009 roku macierzyństwo zastępcze jest wykluczone, bo przepisy jako matkę jednoznacznie wskazuje kobietę, która nosiła dziecko. Nawet jeśli genetycznie nie ma nic wspólnego z dzieckiem. Prawnicy są jednomyślni w ocenie – umowy cywilno-prawne zawierane między rodzicami a surogatką są próbą obejścia ustawy. Są w związku z tym nieważne, bo nie mają żadnego poparcia w prawie rodzinnym.
Genetyczni rodzice wcale nie mają prawa do dziecka. Żeby stali się prawnie rodzicami dziecka, muszą je adoptować, ale to wcale nie jest takie proste. Surogatka zrzekając się praw do dziecka i oddając je do adopcji, może oczywiście wskazać rodziców adopcyjnych. Polskie prawo przewiduje adopcję ze wskazaniem, ale ostatecznie to do sądu należy decyzja. Kieruje się on dobrem dziecka, a nie faktem, że ta kobieta i mężczyzna są jego genetycznymi rodzicami. Z nadzieją na adopcję pary decydują się wynająć kobietę, która przez 9 miesięcy będzie nosić ciążę, urodzi dziecko, a później zrzeknie się do niego praw. Surogatki inkasują w tym procederze od kilkudziesięciu do ponad 100 tys. zł. Nie ma możliwości wiarygodnego oszacowania wielkości zjawiska.
Z powodu braku regulacji, kliniki leczące niepłodność nie godzą się na przyjęcie pacjentki, o której wiadomo, że jest tylko matką zastępczą. – W Polsce brakuje regulacji prawnych dotyczących kwestii surogacji, dlatego nie możemy pomóc, jeśli zgłosi się do nas para chcąca skorzystać z matki zastępczej. Przepisy nie odnoszą się bezpośrednio do tego tematu, jednak zgodnie z obowiązującym prawem kobieta, która rodzi dziecko jest uznawana za jego matkę. Nie ma więc prostej drogi, by inna pacjentka uznała za swoje takiego noworodka, nawet jeśli łączy ich pokrewieństwo genetyczne – wyjaśnia prof. dr hab. n. med. Krzysztof Łukaszuk, kierownik Klinik Leczenia Niepłodności INVICTA.
Czytaj też: "Przez 17 lat staraliśmy się z żoną o dziecko i żaden rząd nam nie pomógł"
Profesor zwraca uwagę na Wielką Brytanię, gdzie surogacja jest zalegalizowana i kontrolowana przez państwo. – W Wielkiej Brytanii tego typu kwestie są jasne i uregulowane. Nad całym procesem czuwają specjalne instytucje. Kandydatki na matki zastępcze przechodzą odpowiedni proces kwalifikacji, obejmujący ocenę ich stanu zdrowia i kondycji psychicznej. Oczywiście nie jest dopuszczalne płacenie matkom zastępczym (otrzymują one jedynie zwrot kosztów związanych z prowadzeniem ciąży) ani traktowanie ich pomocy jako usługi komercyjnej – podkreśla prof. Krzysztof Łukaszuk. – Choć surogacja jest tematem delikatnym i budzącym kontrowersje, wydaje mi się, że podobne do brytyjskiego podejście jest bardzo rozsądne – dodaje.
Podobnie jak w Wielkiej Brytanii tę sprawę rozwiązano również w USA, Grecji, Rosji czy Indiach. Z uwagi na fakt, że "wynajęcie brzucha" za pieniądze jest niedopuszczalne wszystkie pieniądze przekazywane są jako "pomoc kobiecie w ciąży". Nikt nie sprzedaje i nie kupuje dziecka, a jedynie "utrzymuje ciężarną", płaci za jedzenie, leczenie, badania i opiekę lekarską. W przeciwnym razie osobom uczestniczącym w surogacji można by zarzucić handel ludźmi za co grozi odpowiedzialność karna.
Zostałam surogatką!
Większość kobiet, które zdecydowało się urodzić dziecko za pieniądze tłumaczy, że robią to, bo znalazły się w trudnej sytuacji finansowej. Niektóre decydują się na ten krok po raz drugi. W Polsce jedna z nich założyła nawet swojego bloga. W 2010 roku opisała na nim swoją historię, kiedy jako 17-latka zaszła w niechcianą ciążę. Dziecko zmarło w tragicznych okolicznościach. Na surogację zdecydowała się, bo nie miała pieniędzy na życie.
Do pisania bloga powróciła w 2011 roku, kiedy surogatką została po raz drugi. Blog był moderowany na przestrzeni tych dwóch lat właściwie przez 5 miesięcy, a i tak odnotował 17 752 wizyt. I licznik dolicza kolejne, mimo że autorka nie dodaje wpisów od 2011.
Niektóre polskie pary współpracują z klinikami poza Polską. Jedna z najbardziej znanych klinik reprodukcji na Ukrainie ma nawet stronę poświęconą "macierzyństwu zastępczemu" przygotowaną w języku polskim. Z dokładnym opisem procedury, cennikiem i możliwością zapisania się na wizytę. Na Ukrainie działają też agencje, które pośredniczą w kontaktach między rodzicami a surogatką.
Prawnicy i etycy są podzieleni w tej kwestii. Z jednej strony są rodzice marzący o dziecku i starający się o nie od wielu lat. Z drugiej strony jest kobieta, która za urodzenie dziecka bierze pieniądze. Wielu ekspertów uważa, że prawne wyrażenie zgody na surogację to przymykanie oczu na fakt, że coś może pójść nie tak i np. przy porodzie może dojść do nieprawidłowości, w wyniku których dziecko będzie się niewłaściwie rozwijało, i rodzice wynajmujący surogatkę wycofają się, zrzucając na nią odpowiedzialność. Prawnicy i etycy podkreślają również fakt, że obowiązujące w Polsce przepisy wykluczają traktowania surogatki jako "maszyny do rodzenia dzieci". Wiele kobiet, które zgodziły się nosić cudze dziecko przeżywa emocjonalną tragedię, bo biologiczna więź, która się rozwinęła w czasie ciąży jest zbyt silna i sobie z nią nie radzą. Taką tragedię przeżywa chociażby kobieta, której zapiski opublikował "The Guardian".
Reklama.
Fragment bloga surogatka.blog.onet.pl
Zostałam surogatką! Ludzie nazywają mnie „kobietą ciężarna do wynajęcia”. Cóż… ja traktuję to jak interes. Jestem w naprawdę trudnej sytuacji materialnej, potrzebuję pieniędzy, a to jeden z łatwych zarobków. Większość osób, uważa to za chory pomysł.
– Jak tak można?! – pytają. Proszę nie traktować mnie z góry jak wyrodnej matki, dopóki nie znajdą się państwo w bardzo trudnej sytuacji, którą mam. Wątpliwości moralnych jest wiele, ale należy uwzględnić też racje tych, którzy decydują się na taki krok; kobiet, które mają zdrowe komórki jajowe, ale nie mogą donosić ciąży i ich mężów, którzy chcieliby po prostu pobawić się z własnym dzieckiem…
prof. Janusz Czapiński
w rozmowie z "Polska The Times"
Państwo nie dostrzega, że odsetek bezpłodnych i zdesperowanych par wzrasta i trzeba im pomóc. Trzeba wyeliminować pośredników. Sytuacja byłaby czystsza, gdyby rodzice i matka zastępcza załatwiali takie sprawy tylko między sobą.
Zostają rozterki etyczne. Każda kobieta odczuwa silny instynkt macierzyński, choć wiele może nie zdawać sobie z tego sprawy. Ale odezwie się on po urodzeniu dziecka. Rozstania są ciężkie. Zostaje trauma. Okazuje się, że to nie tylko kupiecka transakcja. CZYTAJ WIĘCEJ