Justyna Steczkowska po 30 latach wróci na eurowizyjną scenę. 69. odsłonę konkursu zaplanowano 13 i 15 maja – półfinały, a finał 17 maja. Polska gwiazda zaprezentuje w Szwajcarii utwór pt. "Gaja".
Swoim występem wokalistka zachwyciła publiczność już podczas preselekcji. Spore wrażenie zrobił na widzach moment, w którym Steczkowska zawisła nad sceną, śpiewając wysokie dźwięki.
Problemy Steczkowskiej w przygotowaniach do Eurowizji
Okazuje się jednak, że może go nie wykonać w głównym konkursie. Organizatorzy nie chcą się na to zgodzić.
– Poszły już tysiące pism. Nadal nic się nie ruszyło, bo nie mamy tego potwierdzenia, że możemy to zrobić tak, jak my chcemy. Oni chcą to zrobić tak, jak oni chcą, a my się nie chcemy na to zgodzić – powiedziała Justyna Steczkowska w rozmowie ze Światem Gwiazd.
Piosenkarka wspomniała, że osoby pracujące przy organizacji Eurowizji zaproponowały jej alternatywne rozwiązanie, którym nie jest zainteresowana.
– Zaproponowali mi huśtawkę taką, że wchodzę, przyczepiam się... Ja mówię: Naprawdę? Jak mam to zrobić w ciągu dwóch sekund?. [...] Ja w międzyczasie latam, kręcę się w kółko, biorę skrzypce... To jest fizycznie niemożliwe – dodała w rozmowie z Pomponikiem.
Wspomniała również, że może liczyć na wsparcie z Telewizji Polskiej. Przedstawiciele TVP wzięli na siebie kwestie m.in. związane z załatwieniem konstrukcji sceny.
– Telewizja na pewno poniosła te koszty. [...] Bardzo się stara, jestem jej za to wdzięczna. Nie zawsze tak było. Nie czuję się pozostawiona sama sobie. [...] Jak już jedziemy i mamy taką możliwość, [...] to teraz schrzanić pracę byłoby naprawdę źle. [...] Jak już pokazujemy się, to powinniśmy to zrobić najlepiej, jak się da. Wziąć wyłącznie polską ekipę, żeby było widać, że potrafimy to zrobić. I tak też zrobimy – zapewniła.
Zobacz także