logo
Zmiana czasu na letni jeszcze w marcu. Zapomnienie o niej może słono kosztować. Fot. PIOTR KAMIONKA/REPORTER/East News
Reklama.

Zmiana czasu w momencie swojego powstawania miała sens. To niemiecki wynalazek, dzięki któremu możliwe było lepsze wykorzystanie światła dziennego w fabrykach. Jednak od tego momentu minęło już kilkadziesiąt lat, a rozwiązanie to straciło na znaczeniu, bo w zakładach i tak wykorzystywane jest sztuczne oświetlenie. A więc dlaczego zmieniamy czas?

Zmiana czasu na letni jeszcze w marcu

Raz na jakiś czas ktoś przebąkuje o planie usunięcia tego reliktu przeszłości. Za ostatnią zmianę czasu kilka lat temu wziął się nawet Parlament Europejski, ale na drodze stanęła mu pandemia koronawirusa i przyzwyczajenia ówczesnych liderów państw europejskich. Projekt padł, a w zasadzie trafił na półkę "do omówienia nie wiadomo kiedy".

I tak już w przyszłym tygodniu czeka nas kolejna zmiana czasu na letni. Ta zawsze przypada w ostatni weekend marca. W 2025 roku zegarki z godziny 2:00 na 3:00 przestawimy zatem w nocy z 29 na 30 marca (z soboty na niedzielę).

Złych wiadomości jest jednak więcej. Przez ten zabieg będziemy spać o godzinę krócej, a i naszemu organizmowi zajmie chwilę, zanim znów się do tego przyzwyczai. Jednak jeszcze większy problem będą miały osoby lecące samolotami, czy jadące pociągami. W ich przypadku chwila nieuwagi może oznaczać godzinne spóźnienie i stratę dziesiątek, setek, a nawet tysięcy złotych.

Jeśli jest zmiana czasu na letni, to i czas zimowy też trzeba będzie wprowadzić

Nie sądźcie jednak, że marcowa zmiana czasu będzie tą ostatnią w historii. Choć polscy politycy dzielnie twierdzą, że podczas naszej prezydencji w Radzie UE uda się przepchnąć nowe przepisy, to na razie nic o wycofaniu tego zwyczaju nie wiadomo. Dlatego już za 7 miesięcy, a dokładnie w ostatni weekend października znów pobawimy się wskazówkami zegarów.

W nocy z 25 na 26 października z godziny 3:00 nagle zrobimy 2:00, tym samym zmieniając czas na zimowy. Pośpimy dłużej, a i podróżnym będzie łatwiej, bo w najgorszym przypadku na miejscu pojawią się godzinę wcześniej niż powinni. Mniej zadowoleni będą jedynie pasażerowie nocnych pociągów, których będzie czekała niespodzianka w postaci dodatkowego godzinnego postoju.