Wojciech Maziarski krytykuje krytyków marszu "Orzeł może"
Wojciech Maziarski krytykuje krytyków marszu "Orzeł może" fot. Franciszek Mazur / Agencja Gazeta
Reklama.
Przypomnijmy, akcja "Orzeł Może" to pochód, który z okazji przypadającego na 2 maja Dnia Flagi zorganizowały wspólnie "Gazeta Wyborcza" i radiowa Trójka. Wziął w niej udział także prezydent Bronisław Komorowski. Uczestnicy pochodu nieśli różowe balony, w ramach konkursu zbierali rozrzucane z helikoptera ulotki, a na koniec spotkali się pod wielkim orłem wykonanym z czekolady.
Zorganizowana w stolicy akcja została solidarnie skrytykowana, głównie (ale nie tylko) przez przedstawicieli prawej strony ideologicznego sporu. Łukasz Warzecha, publicysta "Faktu" nie wyraża się o niej inaczej niż "akcja Możeł", o. Tadeusz Rydzyk powiedział z kolei: "To niszczenie kultury, niszczenie wychowania, niszczenie moralności. To będzie zniszczony naród, jeżeli sobie na to pozwolimy".
Choć od marszu minął już tydzień, wciąż pojawiają się głosy krytyki. Pochodu w "Gazecie Wyborczej" broni Wojciech Maziarski. W krótkim felietonie przyznaje, że nie jest entuzjastą i uczestnikiem podobnych wydarzeń, ale nie widzi powodu, dla którego trzeba tak je krytykować. Docieka też przyczyn, dla których marsz spotkał się z tak negatywnymi recenzjami.
"Ten orzeł najwyraźniej zaszkodził naszej prawicy na głowę. Z furią rzuciła się na niego, jakby miała do czynienia z ptakiem trojańskim, w którego wnętrzu czają się podstępni Achajowie czekający nadejścia nocy, by wymknąć się i dokonać rzezi w szeregach obrońców IV RP" – pisze i dodaje: "Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz, nie będzie leming obnosił się z czekoladą".
cały felieton w "Gazecie Wyborczej"