Nissan Ariya Nismo – test. Nietypowy elektryk w kultowej wersji
Nissan Ariya Nismo Fot. naTemat

Nissan Ariya to jeden z tych elektryków, którymi przyjemnie podróżowało mi się w trasie ze względu na komfort i całkiem wydajny napęd. Już wersja o mocy 394 KM była zwariowana w kwestii osiągów, ale na rynku mamy opcję Nismo, która dodaje do tego wszystkiego szczyptę pieprzu. Czy takie auto ma w ogóle sens? Sprawdziłem to.

REKLAMA

Może od razu odpowiem, że sensu w tym samochodzie trzeba szukać trochę... dookoła. Miałem świetne wrażenia po teście usportowionego Nissana Ariya w ubiegłym roku, ale to jeszcze nie był szczyt możliwości, jeśli chodzi o podrasowanie wyglądu i napędu. Czy trzeba było kombinować o krok dalej? I tak, i nie.

Nissan Ariya Nismo – jak wygląda?

Kolejną odsłonę tego modelu można traktować jak prezent z okazji 40-lecia Nismo. To fabryczny dział Nissana, który zajmuje się tuningiem samochodów tej marki i produkcją części. Kawał historii, którą doceni każdy motoryzacyjny pasjonat. Jeśli nic wam to dalej nie mówi, wpiszcie w Google choćby GT-R Nismo.

logo
Fot. naTemat

Ariya Nismo wizualnie nie jest wielką rewolucją. Chodzi bardziej o detale, które podkreślają sportowy charakter. Zmienił się tylny dyfuzor, przeprojektowano spojler, dodano trochę czerwonych akcentów. Linię nadwozia ładnie dopełniają 20-calowe felgi. Auto wciąż wygląda jak cywilny wóz – nie ma przeróbek, które skojarzylibyśmy wyłącznie z szaleństwem na torze.

logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
logo

Podobnie jest w środku, chociaż tutaj rzuca się w oczy kilka detali. Napis Nismo to taka oczywista wstawka, ale zmiana dotyczy też m.in. całego słupka z podłokietnikiem, który w innych wersjach tego Nissana dało się przesuwać elektronicznie. Tutaj zamontowano go w stałej pozycji, a jego solidność wydała mi się wątpliwa. To taki jeden minus, który udało mi się wyłapać.

logo
Fot. naTemat

Nie powiem jednak, że to wnętrze mi się nie podoba. Ciekawie wyglądają elementy o fakturze czernionego drewna. Mamy też nowe cyfrowe wskaźniki, czerwone przeszycia na kierownicy oraz inne akcenty w odcieniach czerwieni, rozmieszczone w różnych miejscach kabiny.

Co ważne, Ariya kojarzył mi się z przestronnością i takie wrażenie udało się podtrzymać. Z przodu i z tyłu pozostało sporo miejsca, zamszowe fotele dają przyzwoite poczucie komfortu nawet podczas dłuższych przejazdów. Bagażnik ma pojemność 415 l.

logo
  • logo
  • logo
  • logo
logo

Są też takie drobnostki, które sprawiają, że ten Nissan w szczegółach mocno przyciąga wzrok. Zobaczcie na te haptyczne przyciski, które są "narysowane" na ozdobnej listwie. Dźwignia automatycznej skrzyni biegów też wygląda nieco... inaczej. I za to od początku potrafiłem docenić tego Nissana.

logo
  • logo
  • logo
  • logo
logo

Zaskakujące jest sterowanie klimatyzacją, bo funkcje dostępne na ekranie uzupełniono jeszcze dodatkowymi przyciskami, które znalazły się poniżej.

logo
Fot. naTemat
logo
Fot. naTemat

System multimedialny może nie ma efektownej szaty graficznej, ale podczas mojego testu działał płynnie. Nie oczekiwałem tu fajerwerków i wciskania gadżetów na siłę. Bardziej doceniłem, że nic się nie zawieszało, tym bardziej że dotykowo obsługujemy tu większość kluczowych funkcji.

logo
Fot. naTemat

Ariya Nismo – to nie jest tylko elektryczny Nissan

Przyzwyczailiśmy się, że auta elektryczne mają przyspieszenie, które potrafi wgniatać w fotel. Nie potrzeba do tego absurdalnej liczby koni mechanicznych. Liczy się moment obrotowy dostępny w pełni od pierwszego dociśnięcia pedału gazu (o ile tak możemy nazywać go w elektryku). Ariya Nismo dostarcza 435 KM mocy, 600 Nm momentu obrotowego i pozwala przyspieszyć do 100 km/h w 5 sekund.

logo
Fot. naTemat

Pierwsze wrażenie? Ten SUV potrafi wystrzelić jak z procy, ale w przypadku tak specyficznej wersji, diabeł powinien tkwić w szczegółach. Pewne różnice w porównaniu do standardowej wersji da się wyłapać na pierwszych zakrętach.

Ariya Nismo ma bardziej zwarty, usztywniony układ. Nie są to różnice, które sprawiają, że to zupełnie inne auto, jednak wersja Nismo jest bardziej czuła i responsywna. Jeśli ktoś zacznie swoją przygodę z tym modelem właśnie od tej opcji, prawdopodobnie najbardziej zwróci uwagę na czuły układ kierowniczy i pracę zawieszenia.

logo
Fot. naTemat

Pewne rzeczy trudno jednak przeskoczyć. Nissan waży prawie 2,3 t i jeśli przesadzimy z wejściem w zakręt, bardzo łatwo będzie odczuć, że "uciekamy" do zewnątrz. Trzeba jednak przyznać, ze napęd na cztery koła e-4ORCE robi różnicę. W przypadku wersji Nismo to był po prostu "must have". A poniżej mała notka od producenta.

Dzięki nowemu rozkładowi mocy między tylną a przednią osią (60:40) uzyskano bardziej sportowe wrażenia w porównaniu ze standardowym Nissanem Ariya e‑4ORCE, przy poprawie precyzji sterowania o 12 proc.

Tryb jazdy Sport z podstawowej wersji zastąpiono trybem Nismo, który oprócz zmienionej grafiki zegarów daje nam skuteczniejszą reakcję napędu i układu jezdnego. To już jednak trochę broszurkowa teoria.

logo
Fot. naTemat

Zużycie energii trzeba traktować umownie. W ogóle rozmowa o tym w odniesieniu do auta ze sportowym pazurem wydaje się nie na miejscu. Ale dla formalności – bateria w Ariya Nismo ma 87 kWh (netto). Zasięg według WLTP wynosi 420 km, ale wiadomo, że to wartość optymistyczna. I zależna od wielu czynników – jak w przypadku wszystkich elektryków.

logo
Fot. naTemat

Poniżej zdjęcie ze zużyciem po miejskiej przejażdżce i krótkim "przelotem" drogą ekspresową. To była przepisowa i raczej leniwa jazda, więc trzeba wziąć pod uwagę, że te wartości mogą błyskawicznie wzrosnąć. Wystarczyło kilka żwawych startów spod świateł i komputer pokazywał mi 27-28 kWh.

logo
Fot. naTemat

Teoretycznie Ariya Nismo ma nieco poprawioną aerodynamikę w zestawieniu ze "zwykłą" opcją. Nie spodziewałem się jednak, że auto specjalnie podkręcone z nastawieniem na osiągi będzie jednocześnie oszczędne. Nie o to w tym chodzi i nie to okazało się największym problemem.

logo
Fot. naTemat

Zgrzyt miałem dopiero przy ładowarce. Ariya Nismo może ładować się prądem stałym (DC) z prędkością do 130 kW. Mógłbym to zaakceptować, gdyby realnie nie wyszło dokładnie... 76 kW. I ani jednej cyferki wyżej. Próbowałem to zweryfikować przy kilku ładowarkach – ani razu nie przekroczyłem nawet 80 kW.

logo
Fot. naTemat

Ile kosztuje Nissan Ariya Nismo?

Cennik jest prosty – Ariya Nismo kosztuje 289 900 zł. To wersja z napędem, który testowaliśmy i już bogatym wyposażeniem, więc nie jest tak, że po wybraniu trzech dodatków trzeba będzie doliczyć kilkanaście tysięcy złotych. Cena obejmuje też dopłatę do wszystkich typów lakierów nadwozia. 

logo
Fot. naTemat

Patrząc na to, że podstawowy Nissan Ariya jest do kupienia w bazowej wersji za 200 tys. zł, to przeskok na podrasowaną opcję Nismo z konfiguracją "pod korek" nie wydaje się aż tak szokujący pod względem kosztów.

logo
Fot. naTemat

Ariya Nismo to ciekawa próba przesunięcia granicy w samochodzie, który tak naprawdę nie musi prężyć muskułów i udawać sportowca. Ale skoro już podjęto próbę pokazania Nissana na sterydach, można spojrzeć na niego z przymrużeniem oka. To romantyczna wersja tej historii.

Bardziej brutalna jest taka, że za dopiskiem Nismo wiele osób szukałoby czegoś bezkompromisowego. Ariya z tym znaczkiem jest po prostu mocnym i zadziornym SUV-em, ale wciąż przewidywalnym. I to może być za mało, żeby dopisać mu bardziej efektowną fabułę.

Auto testowe użyczyła marka Nissan, ale nie miała ona wpływu na kształt i treść publikacji

Więcej relacji zza kierownicy innych ciekawych aut znajdziesz na moich profilach Szerokim Łukiem na Facebooku, Instagramie oraz TikToku.