Kim Dzong Un ma w Polsce oddane grono zwolenników.
Kim Dzong Un ma w Polsce oddane grono zwolenników. ARD / youtube.com

W Polsce od lat 80. działa Towarzystwo Polsko–Koreańskie, które oficjalnie promuje przyjaźń z państwem Kimów. Jego działacze (dyrektor PKP, polityk PSL czy były dyplomata) jeżdżą na koszt reżimu na Półwysep, a będąc w kraju piszą "opracowania" dla koreańskiej ambasady. – Skuteczna propaganda potrzebuje zagranicznych pożytecznych idiotów – ocenia prof. Waldemar Dziak z PAN.

REKLAMA
Towarzystwo Polsko-Koreańskie to relikt PRL-u. Utworzone w połowie lat 80. stowarzyszenie ma pielęgnować przyjaźń między narodami, ale zajmuje się głównie rozprawianiem nad geniuszem przywódczym dyktatorów. Jak donosi "Gazeta Wyborcza" służą ku temu spotkania w ambasadzie Korei Północnej w Warszawie oraz wizyty w Pjongjangu.

Formalną siedzibą TPK jest warszawskie mieszkanie prezesa, 80-letniego Sławoja Guzowskiego. To emerytowany dyrektor PRL-owskich fabryk, autor biografii Kim Ir Sena. Koreę Północną uważa za wspaniały kraj: - Żadnej biedy, brudu. Hotele znakomite. Obsługa na najwyższym poziomie. Nie ma głodnych. CZYTAJ WIĘCEJ

Źródło: "Gazeta Wyborcza"

Jednak osobistości w Towarzystwie jest więcej – dyrektor Biura Strategii PKP PLK, działacz PSL oskarżany o wykorzystywanie darmowej siły roboczej, kilkoro wykładowców i lekarz homeopata. W ocenie ekspertów ich działalność nie stanowi dla Polski zagrożenia szpiegowskiego – ma raczej wymiar propagandowy. Członkowie TPK mają świadczyć o tym, że idee dżucze są popularne na całym świecie. – Ci faceci nawet mówią językiem zaprogramowanym przez dyktaturę, używają argumentów wyjętych wprost z poradnika dla koreańskich służb specjalnych, jak urobić zwolenników reżimu w innych krajach – ocenia ekspert od koreańskiego reżimu prof. Waldemar Dziak z Polskiej Akademii Nauk.
To nie jedyne związki naszego kraju z państwem Kimów. Polskie i koreańskie władze w najlepsze rozwijają prowadzoną wspólnie spółkę żeglugową. W spółce Chopol po połowie udziałów mają polski rząd oraz władze z Pjongjangu. Okazuje się, za rządów Platformy wspólne interesy mają się bardzo dobrze, bowiem spółka kupuje kolejne statki i zarabia na wożeniu ładunków między Koreą i Chinami.
Czytaj też: