Zegarki są symbolem elegancji i luksusu. To atrybut statusu społecznego. W końcu najdroższe kosztują ponad 5 mln dolarów. Polscy pracownicy korporacji na taką ekstrawagancję pozwolić sobie raczej nie mogą, ale zegarkowe must have i tak jest wymagające. Nawet na niższych szczeblach nie wypada mieć modelu za kilkaset złotych. Standardem jest kilka tysięcy i co najmniej dwie wersje: jedna elegancka, druga sportowa.
Zegarek na ręku pracownika korporacji bardzo szybko pozwala zweryfikować jego stanowisko i możliwości finansowe. Tych na wyższym stanowisku stać na ekskluzywne marki z tradycją. Ci na niższych mogą sobie ewentualnie pozwolić na tańsze modele topowych producentów lub zadowolić się mniej luksusowymi firmami.
Trendy za miliony
– Brutalna prawda jest taka, że za fajne zegarki uchodzą te najdroższe – mówi szczerze blogujący w naTemat manager Artur Sikorski, jeden z pięciu najlepiej ubranych managerów w Polsce według miesięcznika "Gentlman". Biznesmeni, prawnicy, managerzy bardzo zwracają uwagę na zegarkowe trendy. Niektórzy nawet podwijają mankiety, żeby pokazać, że mają ten z wyższej półki.
Piotr Cegłowski, redaktor naczelny magazynu "Manager", który podsumował konsumenckie wybory managerów w Polsce podkreśla, że ci z zagranicy pracujący w Polsce nie noszą zegarków w cenie poniżej 20-30 tys. euro. – Nie jest to nic nadzwyczajnego. Przyzwyczailiśmy się już, że managerowie jeżdżą drogimi samochodami, ale nadal dziwią nas i oburzają luksusowe zegarki. Dla mnie to zupełnie niezrozumiałe. Jeśli ktoś kupi sobie bardzo porządny, unikatowy zegarek w krótkiej serii, to jest to lokata kapitału. Nawet jeśli kosztuje 50-100 tys. euro. On nie traci na wartości tak, jak samochód. Może go odsprzedać za te same pieniądze. To nie jest jedynie snobistyczne zachowanie – zaznacza Piotr Cegłowski i dodaje, że ci managerowie unikają obnoszenia się z zegarkami. – To nie są przecież modele we wschodnim stylu: krzykliwe, kolorowe, zdobione diamentami. Te szalenie drogie wyglądają często bardzo skromnie. Ich wartość znają nabywcy i ci którzy się zegarkami interesują – dodaje red. naczelny "Manager".
Wśród polskiej kadry zarządzającej są dwie grupy. Do pierwszej należą ci, którzy zegarków nie używają wcale. Drugą tworzą managerowie, którzy mają naprawdę fajne modele za około 10 tys. euro. – Wśród najpopularniejszych firm w Polsce jest Omega, IWC Schaffhausen, Tag Heuer. Mniej popularny jest Rolex. Może dlatego, że wiele osób nosiło podróbki. Wielu polskich managerów ma, lub przyznaje, że chciałoby mieć zegarki Patek Philippe. Założyciel Patek był w końcu Polakiem. To światowy lider wśród producentów. Rośnie również popularność marki Hublot – wymienia Cegłowski.
Według stylisty Tomasza Jacykowa Tag Heuer jest szczególnie popularny wśród młodych pracowników. – Pierwszym zegarkiem dla młodego wilka w korporacji jest Tag Heuer dla Monaco za 4-5 tys. euro. Wśród managerów na najwyższych stanowiskach zegarki poniżej 50-60 tys. nadają się pod tramwaj – ocenie stylista Tomasz Jacyków.
Luksus z gorszej dzielnicy
Oczywiście różne trendy obowiązują na różnych szczeblach menadżerskich. Według Sikorskiego, biznesowym standardem z niskiej-średniej półki dla kobiet i mężczyzn pracujących w korporacjach jest firma Maurice Lacroix. – Ich zegarki można kupić za 3 tys., ale i za 200-300 tys. Można błysnąć, że się ma Maurice, a niesprawne oko nie będzie wiedziało, czy jest to model za sześć czy 66 tys. Nad mniej luksusową wersją Maurice stoją np. zegarki IWC Schaffhausen. Na najwyższym szczeblu prym wiodą oczywiście Patek czy Hublot – wymienia Sikorski. Ze sportowych zegarków popularnością cieszą się rosyjskie Vostok Europe. – Są duże, kolorowe i kosztują kilka tysięcy złotych. Zakłada się je do jeansów i koszulki polo, nie tylko żeby pokazać znajomość trendów, ale i podkreślić sportowy styl życia – zaznacza manager.
Managerowie niższego szczebla tzw. "aspirujący" decydują się na zegarki na poziomie dziesięciu lub kilkunastu tysięcy złotych. – Wybierają tańsze modele Omegi i Tag Heuera. Bardzo eleganccy wybierają modele Francka Mullera, które spopularyzował Aleksander Kwaśniewski. Ze względów ekonomicznych szeregowi pracownicy korporacji nie przywiązują aż takiej wagi do trendów zegarkowych. – Stąd wybór często pada na najtańsze modele Maurice. W korporacji nie wypada mieć zegarka za kilkaset złotych – mówi Artur Sikorski i podkreśla, że opiera się na kanonie przyjętym w jego środowisku. Popularna wśród pracowników na niższych stanowiskach jest też zdecydowanie tańsza marka Calvina Kleina. Modny zegarek można kupić za mniej niż 1 tys. zł. Popularne jest również Casio (w niektórych korporacjach uważane jednak za mało wytworne) i marka Longines.
Dyskretna elegancja
Niezależnie od ceny trendy jest konkretny styl. W korporacjach dress code traktowany jest coraz poważniej i nie ma już miejsca na wielkie, krzykliwe zegarki. Jeszcze kilka lat temu popularne były modele z kwadratowymi bądź prostokątnymi tarczami, ale dzisiaj króluje klasyka: okrągłe tarcze, stonowane kolory i formy. – Panowie wybierają albo klasykę: proste zegarki na skórzanych paskach, nierzadko to modele retro, np. po dziadku czy tacie albo typowo sportowe: masywne, duże, na bransoletach lub paskach z kauczuku, z wieloma dodatkowymi funkcjami. Korporacyjni rowerzyści cenią modele z licznikami, funkcją pomiaru tętna – zwraca uwagę Monika Bielkiewicz-Kirschke redaktorka mody magazynu "AVANTI".
Wśród kobiet na pierwszym miejscu jest Omega. – Kobiet mniej skupiają się jednak na marce. Wybierają zegarki przede wszystkim pod kątem wyglądu. Popularne są nie tylko Omegi, ale zegarki Montblanc – zauważa Piotr Cegłowski. Dużym powodzeniem cieszą się lekkie i bardzo kolorowe modele. – Z kauczuku, lekkiego plastiku, często z cyferblatem w innym kolorze niż pasek. Równie popularne są masywne zegarki ze stali szlachetnej, na bransolecie, z dużym cyferblatem. Są bardzo proste, bez ozdób, w męskim stylu. Sama taki noszę i bardzo mi odpowiada jego uniwersalny charakter – wygląda elegancko i pasuje do wszystkiego – zapewnia Monika Bielkiewicz-Kirschke. Tomasz Jacyków podkreśla, że trendy są również zegarki w starym stylu. – Malutkie, złote z małych manufaktur w stylu lat 60. – charakteryzuje stylista.
Jeden to za mało
Dyskretna elegancja nie oznacza wcale mniejszych kosztów. Niezależnie od stroju i okazji zegarek jest elementem obowiązującym. Jego brak jest bardzo często postrzegany jako stylistyczne faux pas. Z dopasowaniem do stroju pracownicy korporacji nie mają większych problemu, bo każdy powinien mieć przynajmniej kilka zegarków do bardziej i mniej formalnego stroju.
– Biznesmeni mają po 5-6 zegarków. To takie must have – twierdzi Artur Sikorski. – Jeden na czarnym pasku do garnituru i czarnych butów, inny na brązowym pasku do brązowych butów, jeden wieczorowy – taka wisienka na torcie, poważna inwestycja i zakłada się go na specjalne okazje i zegarek sportowy w dwóch wersjach pasków – wymienia. Dla managerów na niższych szczeblach kanonem są przynajmniej dwa zegarki: jeden do garnituru, drugi sportowy.
Kobiety mają przeważnie dwa zegarki. – Tzw. codzienny i "na okazje". Ten drugi bywa najczęściej w biżuteryjnym stylu, efektownie zdobiony, nierzadko po prostu zastępuje biżuterię. Fajnie się z takim pokazać na imprezie (niekoniecznie korporacyjnej) i zrobić wrażenie jego marką. Najczęściej te modele wywodzą się bowiem z działki "fashion" - ich marki to nie giganci zegarmistrzostwa, raczej światowe domy mody – wyjaśnia Monika Bielkiewicz-Kirschke z magazynu "AVANTI". Dodaje, że wśród pracowniczek korporacji nie brakuje tych, które kupują kolejne zegarki z powodu koloru, stylu czy dla samego faktu posiadania nowej, atrakcyjnej marki.
Piotr Cegłowski podkreśla, że luksusowy zegarek nie jest jedynie przejawem snobizmu, czy pokazaniem swojego statusu społecznego. – Oczywiście zegarek jest w tym środowisku symbolem statusu nawet wyraźniejszym niż samochód. Samochodu nie wniesiemy w końcu na plecach do firmy. Ale managerowie nie kupują luksusowych zegarków jedynie z tego powodu. To dress code pewnego środowiska. To nie wymysł polski. Ten trend przyszedł do nas z USA i Zachodu. Media, które atakują ministra Nowaka czy managerów za posiadanie drogich zegarków robią głupią robotę – zaznacza. – Wstydźmy się, jak źle wyglądamy, a cieszmy, jak nasi managerowie wyglądają jak ich koledzy z Zachodu. Najważniejsze jest, że w polskich korporacjach na wyższym i niższym szczeblu przestaje się nosić podróbki. Już nie wypada. To wstyd. Na szczęście – kwituje redaktor naczelny "Manager".
Rozumiem zainteresowanie mediów kolekcją zegarków Wladimira Putina, wycenianą na pół miliona EUR. Na jego ręce zobaczyć można między innymi: Leman Flyback, czy Leman Aqualugn Grande Date. Nikt się nie gorączkuje, że Prezydent musiałby pracować na te cacka 4 lata. Kolekcja Aleksandra Kwaśniewskiego wyceniana jest na 420 tysięcy złotych. Takie przykłady można mnożyć.
Najdroższe zegarki świata jak Patek Caliber 89 wart jest ponad 5 milionów dolarów, a drugi w kolejce to Vacheron Tour De L'ile wart bagatela 1,25 mln dolarów.
Zegarek podobnie jak dobrze skrojony garnitur, czy buty cieszy oko, jednak jest formą komunikacji niewerbalnej, pewnej konieczności. W kontaktach biznesowych i nie tylko świadczy o nas, wystawia nam wizytówkę zanim jeszcze zdążymy coś powiedzieć. Musi być odpowiednio dobrany do garnituru, okazji, pory. CZYTAJ WIĘCEJ