
To właśnie dzięki kreatywności i adaptacji millennialsi uratują nas wszystkich – pisze Stein. Wychowana w czasach kryzysu, wielkich zmian technologicznych i globalizacji, kiedy wszystko jest niepewne i nieprzewidywalne, "ta generacja nauczyła się przystosowywać i osiągać swoje cele drogami, których ich rodzice sobie nie wyobrażali – nawet jeśli mieszkają oni w piwnicach rodziców".
Zarazem Stein przekonuje, że w pracy millennialsom nie zależy aż tak bardzo na pieniądzach, dopóki realizują w niej misję, mają jakiś cel. Szczególnie, że pracodawcy wymagają coraz więcej, więc pokolenie 1980-2000 chce w swoim zajęciu odnajdywać jakąś wartość - nie tylko finansową. "Firmy nie mogą już zapewniać tylko pieniędzy, ale i samorealizację" – podkreśla Stein. Według niego, takie podejście to element zupełnie zmieniający "zasady gry" na rynku pracy. Ostatnim argumentem, przemawiającym za millennialsami jako ratunkiem dla świata, jest zaś fakt, że to pokolenie najpierw myśli, a potem robi. Do tej pory, twierdzi autor, ludzie najpierw byli nastawieni na akcję, dopiero potem na refleksję. U millennialsów jest odwrotnie: uważnie dokonują swoich wyborów i są zawsze kilka kroków do przodu.
"The Atlantic Wire" wykazuje na przykład, że wszelkie przytoczone przez Joey Steina badania – dziennikarz "Time'a" podpiera się bowiem "twardymi danymi" i opiniami naukowców – da się obalić bądź skontrować innymi badaniami. I wtedy tezy autora nie są już takie prawdziwe. Jednocześnie "TAW" przypomina kilkanaście okładek z różnych okresów: lat '60, '70, '80, nawet z 1907 roku, kiedy to wielkie magazyny pisały o narcystycznej młodzieży, uznawanej za "Pokolenie ja". Już w 1985 amerykański "Newsweek" pisał o generacji video, która - zakochana w sobie - musi uwieczniać za pomocą technologii każdy, nawet najbardziej banalny moment swojego życia.
Czasem ma się wrażenie, że dziennikarze tego magazynu mają bardzo małe doświadczenie z całą amerykańską kulturą i wolą tworzyć swoje wielkie analizy na podstawie tego, o czym rozmawiają ich znajomi na weekendowym brunchu w Nowym Jorku albo Los Angeles.
Powstał nawet specjalny blog "Time Millennials", który wyśmiewa okładkę "Time'a". "Jeśli będziemy zbyt zmęczeni, żeby was ratować, prawdopodobnie Was pozabijamy dla jedzenia… albo waszych iPhone'ów" – głosi podpis pod przeróbką okładki, na której zamiast dziewczyny ze smartfonem jest dziewczyna ze strzelbą. Internauci śmieją się też, że "Time" powinien to opisać jako "pijacką generację". "Millennialsi poszli do koledżu tylko po to, żeby nauczyć się ciągłego picia i randkowania. Ale wciąż nas uratują".
Kolejna przerobiona okładka krzyczy zaś: "Zagubiona generacja". "Dwudziestolatki zawsze były narcyzami, próbującymi znaleźć swoje miejsce w skostniałej strukturze socjalnej. Robią fajne rzeczy, które stają się nowym paradygmatem. Czego tu nie rozumiecie?".
Głos w dyskusji na ten temat zabrał też znany w USA rysownik Matt Bors. Jak napisał na swojej stronie: "Millennials aren't lazy, the're fucked". Jak podkreśla, on nie ma zamiaru nikogo ratować i nie mieszka z rodzicami, a okładkę "Time'a" nazywa po prostu trollingiem.
Wielka Recesja oficjalnie zakończyła się w 2009. Jak się wszyscy macie? Potrzebujecie pomocy w otwieraniu szampana? Jeśli nie jesteście w jednym procencie osób, które kliknęły w odpowiedni link na Twitterze, prawdopodobnie nie zamawiacie Cristala (ekskluzywny szampan - przyp. red.) na stół.
To, że millennialsi i cała ich charakterystyka to jedna wielka "ściema", zdają się potwierdzać opinie ekspertów. Specjalista ds. HR i nasz bloger Artur Florczak, przy okazji dyskusji o pokoleniu Y (inna nazwa na millennialsów) pisał:
Każdy człowiek jest inny i data urodzenia nie ma decydującego znaczenia. Gdyby całe wnioskowanie i ocena kandydata do pracy była tak prosta jak próbują nam wmówić niektórzy „specjaliści” wystarczyłoby wydać przewodnik po rocznikach ludzi i charakterystyka prawie gotowa. (...) Tymczasem spotykam ludzi z lat 50, 60, 70, którym można spokojnie przypisać wszystkie cechy pokolenia Y. Trafiam również na osoby z lat 80 i 90, które zdecydowanie pasują do pokolenia X i nie są to jednostkowe przykłady. CZYTAJ WIĘCEJ
Z kolei socjolog z SWPS prof. Kazimierz Krzysztofek, który zajmuje się zagadnieniami internetu i nowych technologii, przekonywał w tekście "Konflikt pokoleń. Mam 34 lata i nie rozumiem urodzonych pod koniec lat 80-tych":
W przeszłości, w ramach jednego pokolenia i pokoleń następujących po sobie zmiany społeczne nie były wielkie. Istniało jakieś wydarzenie, które łączyło pokolenia. A teraz nie można już właściwie mówić o pokoleniu. Obecnie zmiany mentalne, kulturowe następują w przedziałach wieku i pięć lat to już naprawdę dużo. CZYTAJ WIĘCEJ
Podobną opinię wyraża w rozmowie z nami dr Marek Troszyński, socjolog z Centrum Badań nad Nowymi Mediami w Collegium Civitas. – Obecnie istnieje taka łatwość kreowania kolejnych pokoleń. Właściwie co 2 lata mamy kolejne pokolenie – mówi nam dr Troszyński. I podkreśla, że takie wskazywanie co 2 lata nowej generacji nijak się ma zarówno do socjologicznego, jak i zdroworozsądkowego znaczenia słowa "pokolenie".
Inną ważną rzeczą w przypadku pokolenia jest to, czy osoby wskazywane jako jego członkowie rzeczywiście poczuwają się do bycia w tym pokoleniu. – W przypadku Kolumbów nikt nie miał wątpliwości, że do nich należy. A dzisiaj młodzi ludzie niekoniecznie identyfikują się z opisem millennialsów – podkreśla socjolog.