Madonna: Girl Gone Wild
Madonna: Girl Gone Wild materiały promocyjne

W sondażu przeprowadzonym przez Billboard nowy krążek Madonny to najbardziej oczekiwana płyta 2012 roku. „Material Girl”, wsparta przez M.I.A. oraz Nicki Minaj, walczy dzielnie o tron królowej disco z młodszą koleżanką po fachu, Lady Gagą. Niektórym tytuł płyty – „MDNA” – kojarzy się z MDMA, popularną substancją psychoaktywną. Skojarzenie to poniekąd słuszne: Madonna jest jak narkotyk, a muzyka z jej najnowszego krążka uderza do głowy słuchaczy i nie chce puścić. Ekstaza fanów MDNY już 26 marca.

REKLAMA
Materiały z najnowszej płyty Madonna ujawniała sukcesywnie od kilku tygodni. Pierwszy singiel promujący „MDNA”, „Give Me All Your Luvin”, wykonała w przerwie finałowych rozgrywek amerykańskiego futbolu, Super Bowl. Drugi singiel, „Girl Gone Wild”, recenzent „The Mirror” określił jako niebiański utwór (dokładnie: „techno-pop-ready-for-radio-heaven”).
Dziennikarze muzyczni z liczących się w Europie dzienników zostali zaproszeni do legendarnych Abbey Road Studios, by zapoznać się z zawartością płyty, kawałek po kawałku. Dlatego ich opinie o „MDNA” można przeczytać teraz, przed oficjalną premierą longplaya. Miłośnicy Madge korzystali za to z przecieków do Sieci, a także kolejnych zapowiedzi utworów, które wypuszczała w eter wytwórnia Interscope Records. Patrząc na recenzje, posty na portalach muzycznych oraz dyskusje na forach internetowych – Madonna może już odtrąbić sukces. A właściwie wyskandować go, jak cheerleaderka, na którą stylizuje się w teledysku do „Give Me All Your Luvin”.
Z pomocą trzech współproducentów (Marco „Benny” Benassi, Martin Solveig oraz William Orbit, z którym pracowała już przy „Ray Of Light”) Madonna stworzyła album, który jest disco-jazdą bez trzymanki. Chociaż gwiazda ma już 53 lata, nadal wyczuwa, co jest modne na światowych parkietach. Czerpie także z własnej twórczości, nawiązuje do swoich osiągnieć na polu elektroniki. Fani Madonny doszukują się podobieństw między okładką „MDNA” i okładką albumu „True Blue” z 1986 roku. Szukają również analogii pomiędzy pierwszym singlem promującym najnowszy krążek a wczesnymi utworami Madonny, typu „Burning Up”. Artystka broni tytułu Królowej Pop-u zaciekle i z pazurem. Wystarczy posłuchać takich utworów, jak „Gang Bang”, by zrozumieć, że jej rywalki nie wyślą jej prędko na przymusową emeryturę. Madonna dobry bit ma wpisany w DNA (do tego ponoć między innymi odnosi się tytuł albumu).

Płyta ukaże się także w wersji de luxe, powiększonej o kilka utworów (można już dokonać przedpremierowego zamówienia przez iTunes). Wśród nich błyszczy „I Fucked Up”, piosenka, w której Madonna rzekomo rozlicza się ze swojego rozwodu z Guyem Ritchiem. W utworze „Superstar” Madge wspiera córka Lourdes. A w kawałku „I Don’t Give A” raperka Nicki Minaj wykrzykuje: „There's only one queen, and that's Madonna, bitch!”. Tłumaczyć tego raczej nie muszę. Dodam tylko, że recenzent „The Independent”, komentując ten fragment napisał: „Gdziekolwiek teraz jest Lady Gaga, muszą ją palić uszy”.