Piłkarska ekstraklasa z samej definicji powinna być po pierwsze rozgrywkami ponadprzeciętnymi, stojącymi na wysokim poziomie. Ale, jak wiemy, nie jest. Po drugie wygrywać ją powinni ci, którzy rzeczywiście dominują nad resztą stawki i swoją sportową wyższość są w stanie pokazać przy niemal każdej okazji. Ale niestety tak nie jest również.
Siedzę sobie na tej Legii, oglądam spotkanie derbowe i oczom nie wierzę. Legia ma pewnie zmierzać po tytuł, pokazać piłkarską jakość. A Polonia zapowiada, że to wreszcie jest ten sezon, kiedy osiągnie wiele. Tak przynajmniej przekonywał mnie Bruno Coutinho, gdy niedawno rozmawialiśmy na Konwiktorskiej.
A mecz? Dramat w dwóch aktach, czy raczej w dwóch połowach. Jedna nudniejsza od drugiej. Schodzą z trybun starsi kibice i zastanawiają się, kiedy ostatnio oglądali tak słabe derby. Odpowiedzi znaleźć nie mogą.
Rozgrywki ekstraklasy przypominają mi od pewnego czasu pewien skecz Monty Pythona. "Twit Olympics", pamiętacie? Grupa ludzi zbiera się na starcie wyścigu i się zaczyna. Niby powinni jak najszybciej dotrzeć do linii mety, tymczasem … przewraca się jeden, potem następny. Kolejna przeszkoda, z pozoru łatwa, ale nic to - i tak wszyscy leżą. Zagrożenie tak naprawdę jest wszędzie. Nigdzie nie jesteś bezpieczny.
Tu macie ten skecz, niestety tylko początek i w przeciętnej jakości:
Podobnie jak w polskiej lidze.
Dziś wiele osób z przekonaniem mówi, że głównym faworytem do tytułu jest Legia. Tak, zgadzam się, piłkarze z Warszawy, mimo odejścia trzech ważnych piłkarzy, posiadają zwyczajnie największy piłkarski potencjał. Mają Ljuboję, jest Blanco, jest Nacho Novo. Jest potwornie zdolny młody Rafał Wolski. Tyle tylko, że ta sama Legia jeszcze na jesieni uległa u siebie Podbeskidziu Bielsko-Biała, gdzie piłkarzom płaci się kilka razy mniej. A w tym roku zagrała w lidze w zasadzie jeden dobry mecz. Ze Śląskiem Wrocław, który, primo - gra na wiosnę fatalnie, secundo, w tamtym spotkaniu w zasadzie pokonał się sam. Z Górnikiem? Porażka. Z Podbeskidziem? Zwycięstwo, w dość kiepskim stylu. Z ŁKS-em wygrana, ale szczerze mówiąc zespół, który piłkarzy z Łodzi nie jest w stanie pokonać, powinien być z miejsca degradowany o klasę niżej.
To nie jest zarzut pod adresem Legii. Po prostu taką mamy ligę od paru lat. Wygląda, jakby nikt nie chciał jej wygrać.
Spójrzmy zresztą na sąsiada zza miedzy, który wciąż ma realne szanse na zdobycie tytułu. W rundzie jesiennej Polonia grała mecz na Cracovii; szczęśliwi ci, którzy go nie oglądali. Komentujący mecz w Eurosporcie Tomasz Hajto w końcu nie wytrzymał i mniej mówił o boiskowych zdarzeniach a bardziej zajął się otwartym krytykowaniem kopaczy. - To było ciekawe spotkanie, na niezłym poziomie - mówił po meczu trener Cracovii Dariusz Pasieka. Uwierzyli mu chyba tylko ci, którzy w tym właśnie momencie, gdy podchodził do mikrofonu, włączyli telewizor.
A Polonia na wiosnę? Można by to podsumować tak:
2:0 z ŁKS-em, który od 60 minuty nie miał siły biegać
1:2 z Widzewem u siebie
1:2 na Bełchatowie
4:1 z Jagiellonią u siebie (przy stanie 1:1 goście dwa razy wyszliby sam na sam, gdyby nie błędy sędziego)
0:0 w derbach, o nich pisałem wyżej
A oto polska odpowiedź na skecz Pythonów:
Do tego dochodzi Śląsk Wrocław, solidny jesienią, na wiosnę fatalny. W czołówce jest też Korona Kielce, która pokazuje całej Polsce, że wystarczy nieustannie przez 90 minut walczyć o każdą piłkę, grać ostro, na granicy brutalności, by być w najlepszej piątce. Jest Ruch Chorzów, z pięcioma punktami straty do lidera, z solidną linią pomocy i dobrym atakiem. Ale żeby tak wysoko w tabeli był zespół, którego linię obronną tworzą Rafał Grodzicki i Piotr Stawarczyk?
Cóż, jaka liga taka jej czołówka. Gdyby mnie ktoś spytał, który polski zespół gra w tej chwili najlepszą piłkę, nie wiem czy nie wskazałbym na Jagiellonię Białystok. Tę samą, która w tym czasie jeden mecz wygrała, jeden zremisowała i aż trzy razy przegrała.
W tenisie mężczyzn swoistym ewenementem jest, gdy ktoś z czwórki Djoković, Nadal, Federer i Murray przegrywa z zawodnikiem z drugiej dziesiątki.
A w ekstraklasie? Michał Probierz, nowy trener krakowskiej Wisły, twierdzi, że jego zespół wciąż jeszcze może odrobić 10 punktów do Legii. A już na pewno jest w stanie awansować do pierwszej trójki. Wisła. Zespół, który u siebie przegrał już pięć razy. W tym z Górnikiem, Koroną i Podbeskidziem.
Ktokolwiek zostanie w tym sezonie mistrzem, ten to słowo mocno zdezawuuje.
Mistrz? Gdzie tam, chyba raczej ten, który najrzadziej się będzie potykał.