Używki w środowisku artystów to swego rodzaju norma, a wielu z nich przyznaje się do nadużywania alkoholu czy palenia marihuany. Tymon Tymański twierdzi, że czasy się zmieniły, a ulubionym narkotykiem stolicy jest kokaina. — To poważny, z tego co słyszałam, składnik wielu "diet odchudzających" – mówi Karolina Korwin-Piotrowska o narkotyku, na który ludzie są w stanie wydać kilkanaście tysięcy złotych miesięcznie.
Kokaina kusi, że da wszystko, czego potrzebuje człowiek żyjący w wielkim mieście. Pewność siebie, siłę fizyczną i poczucie niekończących się pokładów energii. I choć zabija, coraz więcej osób docenia jej chwilowe, lecz niezmiernie kuszące zalety. Tymon Tymański w rozmowie z "Newsweekiem" przyznaje, że nie do końca odnajduje się w Warszawie, która żyje nie tylko pod ogromnym ciśnieniem ale i rządzi się swoimi, często brutalnymi prawami.
– To nie moje tempo – stwierdza artysta. – Nie można w kółko pracować, a później brać kokę! – dodał współprowadzący audycję "Ranne kakao". Tymański opisuje jednocześnie, jak dziś wyglądają stołeczne imprezy, które mają pozwolić na odreagowanie morderczego pościgu za pieniędzmi, sławą i karierą.
Zadzwoniliśmy do kilku znanych osób, aby porozmawiać na temat obserwacji Tymańskiego. Większość z nich nie chciała jednak poruszać tematu, o którym "nie mają nic do powiedzenia".
Narkotyki w środowisku artystów były właściwie od zawsze. Czy jednak kokaina stała się popularna dopiero w ostatnim czasie? – Nowość? Dowcip roku – komentuje znawczyni szołbiznesu, Karolina Korwin-Piotrowska. Dziennikarka przyznaje jednak, że to co kiedyś było uznawane za temat tabu, dziś zostało w niektórych środowiskach uznane za normę, a kokainy nie bierze się już po kryjomu.
Wzrost popularności kokainy potwierdza specjalista ds. uzależnień Adam Nyk. – Nie wiem co się dzieje na mieście, ale jeśli liczba pacjentów może potwierdzić tę tendencję, to faktycznie coraz więcej osób uzależnionych od kokainy zgłasza się do ośrodków – mówi terapeuta.
Zaproszenie na kreskę
– Owszem teraz nikt się z tym nie kryje. Kiedyś "zaproszenie na kreseczkę" było czymś dziwnym. Niedawno znajomy mi opowiadał, jak na wielce zacnej imprezie, gdzie panie były w długich sukniach, a panowie w smokingach, podeszła do niego jedna znana postać i zaprosiła na "wspólne spożywanie". Nie skorzystał, ale zdębiał. Nikt już teraz raczej do toalety nie chodzi – mówi Korwin-Piotrowska.
Słowa blogerki naTemat potwierdza pracownik branży medialnej, który od kilku lat obserwuje gwiazdy nie tylko podczas pracy, ale i na wspólnych imprezach. – To drogie hobby, na które stać tylko najbogatszych. Ci ludzie mają na to pieniądze – mówi nam rozmówca, który chciał zachować anonimowość. – Tak, są to gwiazdy telewizji i z pierwszych stron gazet – dodaje. Jego osobiste obserwacje nie pozwalają jednak na stwierdzenie, że kokaina całkowicie wyszła z toalet na salony.
– Ci ludzie nie robią tego ostentacyjnie, raczej tworzą grupę i chowają się gdzieś w swoim gronie. Nie widziałem nigdy, aby ktoś robił zrzutkę. Najczęściej jest po prostu parę osób, które mają kokainę na imprezie i nią częstują – mówi człowiek blisko związany ze światem mediów i celebrytów.
Zdaniem Korwin-Piotrowskiej, biały proszek nie jest jedynie elementem udanej imprezy w środowisku. Coraz częściej mówi się o tym, że po kokainę sięgają nawet największe, a przy tym najpiękniejsze gwiazdy. Dlaczego? – To poważny, z tego co słyszałam, składnik wielu "diet odchudzających". Bo nakręca, a nie ma kalorii. A to bezcenne. Podobno – mówi nam dziennikarka.
Wciąganie koksu jest "odtwórcze"
Temat narkotyków zażywanych w środowisku artystycznym pojawia się jak bumerang, najczęściej w kontekście marihuany. I choć Tymon Tymański stwierdził, że jest ona coraz częściej wypierana przez twarde narkotyki, z pewnością nie dotyczy to całego środowiska. – Nie obracam się wśród osób, które wciągałyby kokainę – mówi naTemat Kamil Sipowicz. – Era marihuany absolutnie nie minęła. Przeciwnie. Moim zdaniem przeżywa ona swego rodzaju rozkwit popularności. Dużo ludzi niepijących tytoniu sięga właśnie po jointa – uważa filozof i artysta.
Spadku popularności marihuany nie zauważa także nasz anonimowy rozmówca, który każdego dnia ma do czynienia z gwiazdami. – Marihuanę palą dziś wszyscy i nie trzeba być do tego celebrytą. Gwiazdy szołbiznesu, które obserwuję mają wszystko i mogą sobie pozwolić na tak drogą rozrywkę, jak kokaina. Nie znam ludzi mniej zamożnych, którzy wciągaliby koks – mówi.
Tej mody na wciąganie nie rozumie Kamil Sipowicz, który miał okazję próbować wielu narkotyków, w tym kokainy. – To bardzo odtwórczy narkotyk. Kokaina jest środkiem, który absolutnie nie pomaga w tworzeniu, bo powoduje fałszywy stan zadowolenia, za którym nic nie idzie. Nawet Witkacy eksperymentował z kokainą, po czym stał się jej przeciwnikiem – przypomina Kamil Sipowicz.
Artysta i filozof uważa kokainę za narkotyk czysto hedonistyczny, który nie wniósł nic do jego życia. – Ta moda przyszła do nas ze Stanów Zjednoczonych i jest formą szpanu. Słyszałem, że kokainę brało się na początku lat dziewięćdziesiątych, a ci, którzy wtedy po nią sięgali, już tego nie robią. O ile wiem, teraz kokainę biorą przede wszystkim ludzie pracujący na giełdzie, czy też lekarze, którzy cały czas muszą być czujni – mówi nam Kamil Sipowicz.
Zdaniem blogera naTemat, kokaina nie niesie za sobą niczego pozytywnego i powoduje przede wszystkim straty. – Nadużywanie kokainy niszczy osobowość. W Stanach Zjednoczonych obserwowałem, jak zmieniają się jej użytkownicy. Stają się czymś na kształt emocjonalnego zombie. Psują się relacje międzyludzkie, zaczynamy cierpieć, zanika empatia i własne "ja" – mówi Kamil Sipowicz.
Terapia: Wyjazd z Warszawy
Podstawową przyczyną, która kieruje uzależnionych od kokainy na terapie są problemy finansowe. – Powód jest prozaiczny, to upadek ekonomiczny. Kokaina sporo kosztuje, a i przyjąć można jej niemało. Ci ludzie wydają na narkotyk od kilku, do kilkunastu tysięcy złotych miesięcznie – mówi Adam Nyk.
Oprócz problemów finansowych, w życiu "koksiarza" pojawiają się problemy z koncentracją i relacjami z najbliższymi. – Osoba uzależniona od białego proszku czuje się rozbita, a jeśli totalnie nadużywała kokainy, to mogą pojawić się u niej drgawki i krwotoki z nosa – mówi ekspert.
Kokaina uzależnia przede wszystkim psychicznie. – Pojawia się chęć, aby znaleźć się ponownie w stanie euforii, którą zapewnia nam właśnie ten narkotyk. Uzależnienie fizyczne nie jest silne, o ile nie braliśmy cracka lub innych wymieszanych wynalazków. Jak leczyć uzależnionego od kokainy? – Wiele osób potrzebuje przede wszystkim wyjechać z Warszawy – twierdzi terapeuta Adam Nyk.
Ostatnio głównym narkotykiem w Warszawie jest kokaina. W kręgach artystycznych dotąd zawsze był alkohol i jointy, a teraz jest koks. Telefon, diler przyjeżdża i wszyscy wciągają. Kiedyś może dwóch, trzech kumpli opieprzało gram koksu w kiblu, nie dzieląc się z resztą, a teraz jest impreza, 40 osób i wszyscy się zrzucają. Mnie też parę razy się zdarzyło spróbować, trzy razy kwas, pięć razy koks, ale teraz tai-chi.