Artur Żmijewski wielokrotnie wcielał się na ekranie w postać ojca. W niektórych filmach, jak w ostatnim "Oszukane", jest nawet ojcem wzorowym. Mimo tych doświadczeń aktor stwierdził w programie "Dzień dobry TVN", że w realnym życiu ojcostwo wychodzi różnie i nie zawsze da się zastosować gotowe scenariusze. – Jestem ojcem intuicyjnie – przyznał szczerze. Z Moniką Rościszewska-Woźniak, psychologiem klinicznym dziecka z Fundacji Rozwoju Dziecka im. Komeńskiego rozmawiamy o wykorzystaniu intuicji w wychowaniu dziecka.
Czy bycie rodzicem intuicyjnie, jak to określił się Artur Żmijewski, jest dobre dla dziecka?
Monika Rościszewska-Woźniak: Jeżeli mamy dobrą intuicję, niezaburzoną naszymi trudnymi doświadczeniami, to tak. Ale szansa, że młodzi rodzice mają taką intuicję, jest mała. Szczególnie dziś, kiedy sami mają problem z odpowiedzią na pytanie: kim są i kim chcą być. Trudno w takiej sytuacji odwoływać się do intuicji, bo bardzo często może być ona w pewnym sensie ukryta głęboko, niewidoczna i "zakurzona". Intuicję mają małe dzieci, ale małe dzieci nikogo nie wychowują.
Intuicja gubi się, kiedy latami postępujemy nie tak, jak jest dla nas najlepiej, ale tak jak inni nam mówią, albo co gorsza tak, jak inni robią. Kiedy naśladujemy innych bez refleksji. Wtedy gubi się nasz własny system wartości, intuicja schodzi głęboko. Nie działamy w zgodzie ze sobą i swoimi dobrymi, prawdziwymi uczuciami, tylko zgodnie z tym, co należy, co powinniśmy, lub tak samo jak inni ludzie robią. Każdy rodzic ma intuicję, tak jak praktycznie każdy rodzic kocha swoje dziecko, tylko że bardzo niewiele osób wie, gdzie ta intuicja jest schowana. Często myślimy – reaguję intuicyjnie – a tymczasem w naszej intuicji największą rolę gra np. lęk lub uprzedzenia.
Czyli intuicyjne wychowanie jest praktycznie niemożliwe?
Jest możliwe, ale wymaga dużego wysiłku. Znam rodziców, którzy zawierzyli intuicji i mają świetne efekty. Ale to ciężka praca. Często potrzebują do tego też przewodnika – starszej koleżanki, ciotki, kolegi, brata, nawet matki.
Tyle, że wtedy to chyba nie jest intuicja tylko doświadczenie innych.
To nadal intuicja. Nie chodzi o to, żeby pytać, co mamy robić, tylko, jak ktoś sobie w tej sytuacji radził i jak rozwiązywał te problemy. Rad nie można przyjmować jak pewnik. Nad tym, co usłyszymy trzeba się dobrze zastanowić, posłuchać swoich uczuć i wybrać to, co jest najlepsze dla naszego dziecka. Najlepiej zacząć wypracować wspólną drogę jeszcze przed urodzeniem malucha. Warto ustalić wspólne wartości, które rodzice chcą przekazać, przemyśleć, jak zapewnić mu poczucie bezpieczeństwa, komfort, poczucie wolności, szacunek. Później się wspierać, bo jak potomstwo przychodzi na świat, to trzeba to dopracowywać. Wychowanie dziecka to od urodzenia ciężka, intelektualna praca.
Skąd rodzic ma wiedzieć, że to właśnie jego intuicja jest "niezaburzona"?
Tak naprawdę, jak widzimy swoje dziecko szczęśliwe, silne, otwarte na świat, to mamy więcej pewności, że postępujemy właściwie. Trudniej jest, gdy dziecko jest smutne, kurczowo trzyma się naszych nóg, jest płaczliwe. Odbieramy to wtedy jako sygnał, że ta intuicja może nas zawodzić. Z drugiej strony nie jest wcale tak, że nasze dziecko ma być zawsze radosne. Smutek, rozczarowanie czy gniew to część naszych i dziecka doświadczeń. Jeśli mamy niezaburzoną intuicję wychowawczą, to będziemy potrafili tak reagować na trudności dzieci, żeby wychodziły z nich mocniejsze. Jeśli nasza intuicja jest zaburzona albo "zabrudzona" różnymi trudnymi, albo niezrozumiałymi dla nas doświadczeniami życiowymi, bo np. mieliśmy bardzo kontrolujących rodziców, to możemy mieć tendencję do takiego samego kontrolowania albo odwrotnie będziemy chcieli nasze dziecko uwolnić od tego stresu, nie sprawdzając jego rzeczywistych potrzeb.
Kto w takim razie najlepiej sprawdza się, jako rodzic intuicyjny?
Najlepszą intuicję mają ci, którzy zostali dobrze wychowani, na szczęśliwych, pewnych siebie ludzi, którzy nie muszą nikomu niczego udowadniać i są gotowi dać siebie innym. Pozostali, a tych jest większość, muszą ją wypracować. Na Zachodzie mówi się, że potrzebują terapii, ja uważam, że wystarczy dużo rozmów, refleksji nad tym co robimy, czytania mądrych książek i przemyślanej odpowiedzi na pytanie, po co mamy dzieci. Sama zaczęłam czuć intuicyjnie, czego potrzebuje moje dziecko dopiero, jak trzeci raz zostałam matką.
Kiedyś dzieci wychowywało się w większym stopniu intuicyjnie. Jak płakało, to się je przytulało. Teraz niektórzy rodzice nie wezmą do łóżka płaczącego dziecka, bo to ogranicza ich wolność. Inni uważają, że własne szczęście czy rozwój jest najważniejsze. Albo odwrotnie – to dziecko jest centrum świata, a ja się nie liczę. Teraz trochę mamy za mało czasu na szukanie intuicji. Dziś mama musi szybko wracać do pracy po urodzeniu dziecka. Nie ma w tym intuicji, to przymus czasów. Intuicja podpowiada, żeby zostać w domu do 3. roku życia i urodzić kolejne dziecko.
Jest jakiś przepis na mądre wychowanie? Intuicja, doświadczenie naszych rodziców, poradniki?
To wszystko to są elementy składowe. Intuicja wychowawcza to podświadoma lub nie do końca uświadomiona wiedza, jak postąpić w danej sytuacji. Doświadczenie naszych rodziców jest ważne. Ale nie skupiajmy się na tym, jak nas wychowali. Rozmawiajmy z nimi, jak dorosły z dorosłym: jak sobie radzili z powrotem do pracy, co robili, kiedy wchodziliśmy im na głowę itd. Bardzo ważne są też rozmowy z dziadkami. Wynika z nich, jakie błędy popełnili przy wychowywaniu naszych rodziców i jakie to miało odbicie w podejściu rodziców do nas. To wszystko kształtuje naszą intuicję.
Warto czytać te wszystkie poradniki dla rodziców? Są ich setki, a w każdym inne metody.
Za moich czasów też były setki. Warto je czytać. Im więcej czytamy, tym jesteśmy bardziej świadomymi rodzicami. Problem w tym, że jednocześnie czytamy książkę o noszeniu w chuście i nienoszeniu w chuście, o karmieniu na żądanie i karmieniu według ustalonego porządku. Nie wiadomo komu zaufać. Ale na szczęście intuicyjnie wiemy, że dobre traktowanie dzieci to często postawienie na chwilę własnych potrzeb na drugim planie, to stałe szukanie najlepszego wyjścia z problemu. To wstanie do płaczącego niemowlaka w nocy, mimo że oznacza to nieprzespaną noc. Kolejną.