
Ja wybrałem miejsce, które stawia na współpracę z rodzicami,, które ma być przedłużeniem tego, co dzieje się w domu. Nie jest to szkoła o charakterze wyznaniowym, ale o jasnym modelu wychowawczym. Rodzice uczniów zgadzają się co do tego, że podstawą wychowania jest naturalna rodzina oparta na trwałym związku mężczyzny i kobiety". CZYTAJ WIĘCEJ
Przedłużenie konserwatyw
Co to za placówka? Okazuje się, że ta sama, do której swoje dzieci posłali Roman Giertych i Radosław Sikorski: prowadzona przez Stowarzyszenie "Sternik" pod patronatem Opus Dei. Elitarna – przyciąga rodziny z inteligenckich sfer Warszawy. Nie brakuje też nazwisk, które znamy z pierwszych stron gazet. Oprócz Sikorskiego i Giertycha jest chociażby Jerzy Polaczek, były minister infrastruktury w rządzie PiS,.
Bez koedukacji i dwóch tatusiów
I to właśnie kluczowa zasada działania Sternika. Albo "projektu", bo tak członkowie stowarzyszenia określają kilka swoich placówek rozsianych po całym kraju. Tutaj rola rodziców nie ogranicza się do odprowadzenia potomka do szkoły i wizyty na wywiadówce. Każda rodzina ma na przykład swojego opiekuna, czyli tutora, z którym spotyka się co najmniej trzy razy w roku. – Bardzo dużo rozmawiamy. Rodziny borykają się z różnymi trudnościami i wszyscy razem przez to przechodzimy. Rodzice poszczególnych dzieci zawiązują też między sobą przyjaźnie – wylicza działaczka Sternika.
Czy izolacja dzieci z pełnych rodzin to dobry pomysł na wychowanie? – pytam Marię Zapolską-Downar, psychologa dziecięcego z Warszawskiego Instytutu Psychoterapii i Rozwoju. – To wygląda na strategię podobną do biblijnego oddzielania ziarna od plew. Na tej samej zasadzie moglibyśmy zaproponować, by starannie izolować od pozostałych dzieci te przejawiające zachowania agresywne czy cierpiące na stany lękowe. To tak jakby twierdzić, że na dziecko negatywny wpływ ma kontakt z osobą niepełnosprawną. To jest dla mnie absurdalne i szkodliwe. Znam wiele pełnych rodzin, gdzie sytuacja jest dużo gorsza czy też nawet patologiczna w porównaniu do tych, gdzie dziecko ma jednego rodzica – przekonuje w odpowiedzi.
Oczywiście rozwód jest traumą dla dziecka, nawet taki przeprowadzony "z klasą". Ale czy to oznacza, że dziecko ma nie być łączone z rówieśnikami, którzy wychowują się w pełnych rodzinach? Nie da się uniknąć kontaktu z różnymi zjawiskami i całym spektrum zjawisk składających się na społeczeństwo. Z perspektywy dziecka lepiej, by taki kontakt nastąpił wcześniej niż później, co nie oznacza, że zaraz należy pozwolić mu wszystkiego zaznać. Najważniejszy jest przekaz rodziców towarzyszący trudnej sytuacji.
Czytaj także: