
Wbrew temu, co zarzucają polskim imigrantom media i politycy – w tym premier David Cameron i królowa Elżbieta II – przybysze z Europy Środkowej wcale nie dostają więcej od brytyjskiego systemu opieki społecznej, niż do niego wpłacają. Jest wręcz odwrotnie – to my utrzymujemy Brytyjczyków, bo wpłaty imigrantów są o ponad 1/3 wyższe od tego, co otrzymują oni od państwa.
O tym, że emigranci, w tym mieszkający w Wielkiej Brytanii Polacy, znacznie więcej dokładają do brytyjskiego budżetu, niż z niego otrzymują świadczą także dane cząstkowe. Okazuje się na przykład, że na 521 tys. naszych rodaków w wieku produkcyjnym, którzy legalnie mieszkają w Zjednoczonym Królestwie, zasiłek dla bezrobotnych (odpowiednik 1,4 tys. zł miesięcznie) pobiera w tej chwili zaledwie 14 tys. To 2,6 proc. osób zdolnych do pracy, trzykrotnie mniej wynosi w tej chwili ogólny wskaźnik bezrobocia w Wielkiej Brytanii. CZYTAJ WIĘCEJ
Między bajki można też włożyć opowieści o turystyce zdrowotnej, która rzekomo jest plagą brytyjskiej służby zdrowia. Według danych kosztuje ona rocznie około 7 milionów funtów przy budżecie na ochronę zdrowia wynoszącym 110 mld funtów. Z kolei mieszkający na stałe na Wyspach Polacy wolą leczyć się prywatnie, w polskich przychodniach. W 20 polskich placówkach w Londynie pojawiają się też Brytyjczycy, bo standard usług jest znacznie wyższy niż w państwowych przychodniach.

