
Ofensywa elektryczna Toyoty nabiera tempa. Na Kongresie Nowej Mobilności w Katowicach, najważniejszej imprezie branżowej w kraju, japoński producent zaprezentował aż cztery nowe modele na prąd. Wśród nich znalazła się Toyota C-HR+, czyli w pełni elektryczna wersja bestsellerowego crossovera. Ale jak się jej dobrze przyjrzeć, to tylko z kształtu nadwozia i z nazwy to C-HR. Dlaczego?
Polska premiera Toyoty C-HR+ to jasny sygnał, że marka na poważnie wchodzi do świata aut elektrycznych i zamierza powtórzyć sukces swoich hybryd. Nowy model, który już widzieliśmy podczas europejskiej prezentacji w Brukseli, dołącza do rodziny C-HR, stając obok wersji z pełną hybrydą i hybrydą plug-in, dając klientom kompletny wybór napędów. Ale jest to zupełnie inny kuzyn, mocno różniący się od pozostałych członków rodziny C-HR.
Plus w nazwie nie jest przypadkowy – oznacza on więcej przestrzeni, więcej mocy i więcej możliwości. To samochód, który ma ambicje stać się liderem niezwykle konkurencyjnego segmentu C-SUV. Na polskie drogi wyjedzie w pierwszym kwartale 2026 roku, ale już teraz wiadomo, że mocno namiesza na rynku.
Styl Coupé i wnętrze, które zaskakuje przestrzenią
Toyota C-HR+ bazuje na koncepcie Compact SUV, zachowując charakterystyczną sylwetkę w stylu coupé, ostro zarysowane linie i efektowne tylne światła LED. Jednak prawdziwa rewolucja kryje się w wymiarach. Wersja z plusem jest autem wyraźnie większym, co odczują przede wszystkim pasażerowie. Rozstaw osi wynosi aż 2750 mm (+110 mm w stosunku do wersji hybrydowej), a odległość między pierwszym a drugim rzędem siedzeń to 900 mm.
Znacząco zyskała również praktyczność. Bagażnik o pojemności 416 litrów jest w końcu sensownym argumentem dla rodzin, które do tej pory mogły postrzegać C-HR jako auto zbyt małe.
Wnętrze to połączenie elegancji i nowoczesności. Ambientowe oświetlenie LED, dobrej jakości materiały (w tym welurowa tapicerka na siedzeniach) oraz centralny 14-calowy ekran systemu multimedialnego tworzą przyjemną i funkcjonalną przestrzeń.
Nawigacja została oczywiście zoptymalizowana pod kątem napędu elektrycznego i uwzględnia punkty ładowania na trasie. Kierowca może też liczyć na wsparcie najnowszych systemów bezpieczeństwa Toyota Safety Sense, w tym monitorowania martwego pola czy adaptacyjnych świateł drogowych.
Dwa warianty baterii i 343 KM mocy
Toyota C-HR+ dzieli układ napędowy z nowym bZ4X, co oznacza, że klienci będą mieli szeroki wybór konfiguracji. Dostępne będą dwa warianty baterii: 57,7 kWh oraz 77 kWh (wartości brutto). Mniejszy akumulator będzie łączony z napędem na przednią oś, natomiast większy będzie można skonfigurować zarówno z napędem na przód, jak i na wszystkie koła (AWD).
To właśnie topowa wersja robi największe wrażenie – jej moc systemowa to aż 343 KM, co pozwala na przyspieszenie od 0 do 100 km/h w zaledwie 5,2 sekundy. To osiągi godne sportowego samochodu, które czynią z C-HR+ jednego z najmocniejszych graczy w gamie Toyoty.
Kwestia zasięgu również wygląda obiecująco. Choć auto czeka jeszcze na oficjalne pomiary homologacyjne, wstępne dane mówią o zasięgu WLTP sięgającym nawet 600 km w najbardziej oszczędnej konfiguracji. Nawet jeśli będzie realnie pokonywało 350-400 km to i tak bardzo przyzwoity wynik.
Samochód można ładować prądem stałym (DC) z mocą do 150 kW - nie powala, ale ujdzie. Standardowa ładowarka pokładowa AC ma moc 11 kW, ale w wyższych wersjach wyposażenia będzie można zamówić opcjonalną ładowarkę o mocy 22 kW, co znacząco skróci czas ładowania w domu czy z publicznych słupków AC.
Niestety będziemy musieli na nią poczekać do maja przyszłego roku. Jej cena będzie znana wcześniej, bo możliwe, że zostanie ogłoszona pod koniec 2025 roku.
