
Od niedawna płacimy więcej za obowiązkowe badanie techniczne w Stacji Kontroli Pojazdów (SKP). To jednak nie koniec zmian, które uderzą w kierowców. Tym razem na celowniku znaleźli się właściciele aut z silnikiem diesla, a konkretnie ci, którzy zdecydowali się na usunięcie filtra cząstek stałych (DPF).
Od 19 września 2025 roku obowiązują nowe, wyższe stawki za badania techniczne w SKP. Opłata za przegląd samochodu osobowego wzrosła z 98 zł do 149 zł, a w przypadku auta z instalacją LPG łączny koszt to teraz 245 zł.
Wzrost cen jest zapowiedzią bardziej drobiazgowych i rygorystycznych badań. Diagnostom łatwiej będzie wykryć nieprawidłowości i "kombinowanie" przy pojazdach (co ma korzystnie wpłynąć na bezpieczeństwo na drogach). Największe powody do obaw mają właściciele diesli, którzy wycięli filtr DPF.
Czym jest filtr DPF i dlaczego kierowcy go usuwają?
Filtr cząstek stałych (DPF) to podstawowy element układu wydechowego w nowoczesnych dieslach. Jego głównym zadaniem jest wyłapywanie i neutralizowanie rakotwórczych cząstek sadzy, które powstają w czasie spalania oleju napędowego. To dzięki niemu diesle nie zostawiają za sobą charakterystycznej, czarnej chmury dymu.
Problem w tym, że filtry DPF potrafią się zapychać. To prowadzi do spadku mocy, wzrostu spalania i kosztowych napraw. Dlatego niektórzy kierowcy decydują się na usunięcie filtra. Jest to nielegalne i szkodliwe dla naszego zdrowia, ale robi tak niestety wielu kierowców.
Wycięty DPF będzie łatwiej wykryć. Nadchodzą zmiany w przepisach
I niestety kierowcom z wyciętym filtrem udaje się obecnie przejść badanie techniczne. SKP mają zwykłe dymomierze, które są nieskuteczne w przypadku nowszych aut (czyli spełniających normy emisji spalin Euro 5 i wyższe). Wkrótce będą zastąpione bardziej efektywnymi miernikami.
Rząd pracuje nad nowelizacją przepisów, która wprowadzi obowiązkowe liczniki cząstek stałych na wyposażeniu SKP. Z łatwością wykryją, czy filtr DPF został usunięty lub jest niesprawny.
– W Ministerstwie Infrastruktury także trwają prace nad wdrożeniem rozwiązań prawnych umożliwiających skuteczne eliminowanie z ruchu drogowego, przez uprawnione służby, pojazdów z uszkodzonymi lub zmanipulowanymi układami oczyszczania spalin jednostek napędowych w pojazdach wykorzystywanych w transporcie drogowym oraz pojazdów z usuniętymi filtrami cząstek stałych DPF – dowiedział się auto.dziennik.pl w resorcie.
Co się stanie, jeśli diagnosta wykryje oszustwo? Konsekwencje mogą być znacznie poważniejsze niż brak pieczątki w dowodzie. Portal Moto.pl podaje, że kierowcę czeka cały pakiet problemów: od negatywnego wyniku badania, przez konieczność kosztownego przywrócenia filtra DPF i ponownej kontroli, aż po ryzyko mandatu i zatrzymania dowodu rejestracyjnego podczas kontroli drogowej.
Nowe normy UE. Kontrolę mogą oblać auta nawet z filtrem DPF
Unia Europejska pracuje nad nowymi regulacjami, które jeszcze bardziej zaostrzą kontrolę emisji spalin. Badana będzie nie tylko obecność filtra, ale też jego rzeczywista sprawność w wyłapywaniu ultradrobnych cząstek i tlenków azotu (NOx).
Oznacza to, że problemy mogą mieć nie tylko kierowcy, którzy wycięli filtr. Jak zauważa Marcin Łobodziński z portalu Autokult.pl, "doświadczenia z krajów europejskich, w których już stosuje się takie badania, pokazują, że od 5 do ok. 10 proc. samochodów z filtrem DPF nie jest w stanie przejść testu z wynikiem pozytywnym".
Testu mogą nie przejść nawet auta z fabrycznym DPF, jeśli mają inne usterki, np. niesprawny układ wtryskowy, uszkodzony zawór EGR czy przeszły nieprofesjonalny tuning.
Zobacz także
