Dzieci na lekcji z nauczycielem
Dziś wielu z nas zawdzięcza wiedzę tym najsurowszym nauczycielom Photo by Taylor Flowe on Unsplash

Joanna, lat 40+, nienawidziła historii. Przed każdą lekcją jej klasa przeżywała stres, bo nauczycielka stawiała dwóję za dwóją. – To moje najgorsze wspomnienie z liceum. Ale do dziś pamiętam mnóstwo dat. Doceniłam to po latach, gdy w paru towarzyskich sytuacjach nie wyszłam na ignoranta – mówi. Gdy zapytać osoby dojrzałe o najlepszych nauczycieli, wiele wskazuje właśnie na tych najbardziej wymagających i surowych. – Proszę dorosłym zadać pytanie: jakich sami mieliście nauczycieli, a jakich mają wasze dzieci i wnuki? – radzi jedna z nauczycielek. Wtedy dobrze widać, w jakim miejscu dziś jesteśmy.

REKLAMA

Jakich miałaś nauczycieli? Na takie pytanie Karolina, lat 50+, od razu przypomina sobie nauczycielkę angielskiego, która była zmorą dla klasy.

– Kazała czytać artykuły z zagranicznych gazet, które nie były wtedy łatwo dostępne. Musieliśmy pisać wypracowania, a to nie były czasy korepetycji, więc większość klasy dostawała dwóje. Na lekcjach był stres, bo bez przerwy pytała, ale zaciskaliśmy zęby. Myślę, że większość z nas doceniła to dopiero, gdy w praktyce zaczęliśmy stykać się z angielskim, czy po prostu bardziej zaczęliśmy się go uczyć. Bo wtedy okazało się, że nasza baza jest naprawdę bardzo solidna – mówi.

Po latach, jako matka, doświadczyła odwrotnej sytuacji ze swoim dzieckiem, które w szkole podstawowej trafiło również na bardzo wymagającego nauczyciela angielskiego. Ku jej zaskoczeniu większość rodziców podniosła alarm u dyrekcji, że nauczyciel za dużo wymaga, bo np. wprowadził uproszczone lektury dla dzieci i zadawał dużo prac, które wymagały i czytania, i pisania.

– Załamałam ręce. Po wojnie z rodzicami nauczyciel spasował. Powiedział, że będzie robił tylko program i nic więcej. A dla chętnych dzieci jest otwarty. Wiesz, ilu chętnych się zgłosiło? Troje na całą klasę – mówi.

"Do dziś pamiętam dużo dat, nazw, stolice państw świata"

Nie tylko ona doceniła nauczyciela, który kiedyś był "tym złym". Oczywiście trudno to uogólniać. Niektórzy do dziś mają traumę po zderzeniu ze szkołą, nieważne, czy w latach 80., czy 90., czy po zderzeniu z konkretnymi nauczycielami. Niektórym w ogóle bardzo trudno wymienić choćby jednego dobrego pedagoga. 

Ale gdy pytamy o to rodziców i dziadków w różnym wieku, wyłania się jedna tendencja, która zwłaszcza w zestawieniu z dzisiejszą szkołą i podejściem do niej, gdy uczniowie np. nie muszą już odrabiać prac domowych, mocno rzuca się w oczy. Jakich nauczycieli wspominają najlepiej i kogo najbardziej cenią?

Zofia, lat 70+, pamięta nauczycielkę geografii: – Nie litowała się nad nami. Dotąd drążyła temat, aż wszyscy umieli. Ja do dziś pamiętam stolice wszystkich państw świata. Ale wtedy dzieci czuły respekt przed nauczycielem. A dziś mają gotowce, internet i nie potrafią nauczyć się wielu rzeczy.

Agnieszka, lat 50+, wspomina łacinę. Najgorszy koszmar w jej liceum i strach przed każdą lekcją: – To były straszne lekcje. Baliśmy się, bo nauczycielka wymagała tak dużo, że po lekcjach rozmawialiśmy tylko o łacinie, kto już odrobił, czy wykuł na pamięć. Nikt z rodziców nie biegał do szkoły na skargę. A ja do dziś znam mnóstwo sentencji łacińskich.

Joannie, lat 40+, pierwsza na myśl przychodzi nauczycielka historii. – Przed każdą lekcją cała klasa przeżywała stres, bo ona ciągłe pytała, stawiała dwóję za dwóją, mieliśmy poczucie, że nas gnębi. Nienawidziłam tych lekcji. To moje najgorsze wspomnienie z liceum. Doceniłam to dopiero po latach, gdy w paru sytuacjach towarzyskich nie wyszłam na ignoranta. Do dziś pamiętam bardzo dużo dat, nazwisk, nazw – mówi.

Dalsza część artykułu poniżej:

Czytaj także:

Katarzyna Prądzyńska, nauczycielka z Koła, też ma takie wspomnienie. Akurat dzień przed Dniem Nauczyciela, spotkała się ze swoją dawną nauczycielką języka rosyjskiego ze szkoły podstawowej. Ostatni raz widziały się w 1984 roku. Jako uczennica nasłuchała się od niej, że nie ma akcentu. Ale tak nauczyła się rosyjskiego, że od lat jeździ po byłych republikach ZSRR. Zostały jej jeszcze tylko cztery.

Uczeń czasami ma przedmiot w nosie. I potrzeba takich nauczycieli, jak kiedyś, którzy widzą w nim potencjał i dają mobilizację. A dziś uczeń nie ma szacunku dla nauczyciela. I wielu nauczycielom już nie chce się pewnych rzeczy robić – ocenia.

Czy widzi jeszcze nauczycieli tak wymagających, jak kiedyś?

– Tak. Ale na ogół to nauczyciele starej daty. Przed emeryturą, którzy sami zostali wychowani przez starych nauczycieli i mają ich obraz w głowie – odpowiada.

"Po latach docenia się tych, którzy byli wymagający"

Prof. Zbigniew Nęcki, psycholog społeczny, nie jest zaskoczony, że starsi tak wspominają swoich nauczycieli.

Po latach docenia się tych, którzy byli wymagający, kompetentni i dosyć surowi, ale zmusili uczniów do nauki. Młode umysły niechętnie skłaniają się ku nauce. One raczej myślą o zabawie, rozrywce, wagarach. A wymagania wcale nie są złe. Dlatego po latach, kiedy myśli się o szkole, w głowie zostają przede wszystkim nauczyciele zaangażowani – mówi w rozmowie z naTemat.

On sam ze swojej szkoły pamięta dwoje takich nauczycieli.

Jedną była bardzo surowa i wymagająca nauczycielka matematyki, co według niego było sprzyjające temu, żeby bardziej niż innym przedmiotom poświęcić się matematyce. – Czułem, że nie mogę się obijać, bo ona nie odpuści. Była to forma presji. Młody człowiek oczywiście nie lubi takiej presji, ale ta nauczycielka została mi w głowie bardzo pozytywnie i z pełnym szacunkiem ją wspominam. W przeciwieństwie do innych lekcji, które były traktowane po macoszemu – mówi.

Drugim był nauczyciel geografii, który zabierał klasę na wycieczki. – Chciało mu się chodzić z uczniami. Wychodził więc poza ramy klasy, a wchodził w przestrzenie, o których mówiliśmy na lekcjach. To były cudowne dwie osoby – wspomina psycholog.

"Kiedyś nauczyciele byli autorytetami"

Dziś sytuacja wygląda inaczej i wszyscy to wiemy. Choć tu również nie można uogólniać – z góry przepraszamy wszystkich zaangażowanych nauczycieli z pasją, wiemy, że tacy też są. Ale wydaje się, że już w mniejszości. Choć wcale niekoniecznie tylko i wyłącznie z ich winy. Zmieniła się szkoła, zmienili się też rodzice. I ich dzieci.

Kiedyś nauczyciele byli autorytetami. Osobami, które w głowach uczniów dużo znaczyły, bo szkołę trzeba było uważać za źródło wiedzy. I to się bardzo zmieniło – zauważa prof. Nęcki.

Dalsza część artykułu poniżej:

Czytaj także:

Jak mówi, konkurencję dla nauczycieli stwarza dziś świat mediów, który daje młodym ludziom bardzo dobre programy popularnonaukowe. – On dużo wnosi do życia młodzieży, która chce się czegoś dowiedzieć. Młodzież może też łatwo sięgnąć po wiedzę z internetu. W tym sensie nauczycielom wyrosło trochę konkurencji. Ale przede wszystkim zmienia się kultura edukacyjna – komentuje.

Dawno temu, i za mojej młodości, było tak, że szkoła była obowiązkiem, z którym nie dyskutujemy. Uczysz się i już. Boisz się szkoły, narzekasz na nią, chodzisz na wagary, ale szanujesz ją i wiesz, że to jest konieczne. A obecnie jest dość dużo kwestionowania. Czasami przybiera to dość patologiczne formy, nawet fizycznego napadu na nauczyciel. Zaczynają się różne bunty przeciwko autorytetowi szkoły, który spada bardzo nisko. I to jest fatalne.

prof. Zbigniew Nęcki

psycholog społeczny

Jak twierdzi, tu wszystko ma wpływ. I mieszanie się wszystkich rodziców do szkoły. I publiczne debaty o podstawach programowych. Zapominanie o tym, że istotą szkoły jest to, że uczeń ma się uczyć, a nauczyciel nauczać.

– Pozycję nauczyciela zredukowano drastycznie także finansowo. Pozycja nauczyciela jest dziś mizerna ekonomicznie, społecznie i interpersonalnie. A efekt jest taki, że dzieciaki nie mają szacunku do szkoły – mówi.

"Rodzice zrobili się bardzo roszczeniowi"

To, jak było kiedyś, a jak jest dziś, jak inni są teraz nauczyciele i jak inne jest podejście wielu – nie mówiąc też o podejściu rodziców, którzy rządzą szkołą i o samym autorytecie szkoły – to ogromna przepaść i wszyscy to widzimy. Oczywiście składa się na to wiele czynników.

logo

Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek

Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.

Gdy na FB zapytaliśmy o "nauczycieli kiedyś" i "nauczycieli dziś": "Przypomnij sobie: jaki był Twój nauczyciel? Jaki jest nauczyciel Twojego dziecka?", jedna z naszych czytelniczek zareagowała:

"Myślę, że teraz są zupełnie inne czasy, bardzo się wszystko zmieniło. Nauczyciele stracili szacunek (trochę na własne życzenie), a rodzice zrobili się bardzo roszczeniowi, bezkrytyczni i aroganccy. Kiedyś nauczyciel był "autorytetem", ale oni na to pracowali, chcieli być autorytetem dla młodych. Dzisiaj w większości nauczyciel jest tylko zwykłym pracownikiem oświaty".

Katarzyna Prądzyńska dodaje jeszcze, że kiedyś nauczyciel zawsze miał czas dla swoich byłych uczniów. Mogli do niego przyjść, poradzić się. Dziś tej więzi nie ma.

– Nauczyciel współczesny jest bardziej zajęty sobą, swoim życiem, swoją karierą zdobywaniem pieniędzy niż czasem dla nich – mówi. Poza tym młodzi nauczyciele nie chcą mieć kłopotów ze strony kuratorium czy dyrektora. Działają jakby w schemacie. – Nie chcą wychylać się, bo może to być źle przyjęte przez rodziców, przez innych nauczycieli, przez środowisko. Wolność nauczyciela jest coraz bardziej ograniczona przez durne przepisy – ocenia. 

Do tego dochodzą zarobki. Temat rzeka. – Nawet gdyby nauczyciel był bardziej zaangażowany, to zarobki mu od tego nie wzrosną. Mało tego. Kiedyś na korepetycje chodzili tylko uczniowie, którzy byli zagrożeni. Dzisiaj szaleństwo rodziców z korepetycjami jest ogromne. To też pokazuje, jak cenią szkołę – mówi nauczycielka. 

Czytaj także: