
Po drogeriach w Polsce coraz częściej przechadzają się 10-latki, które zużywają testery i zaopatrują się w luksusowe kosmetyki przeznaczone dla dorosłych. Niektóre z nich w domach posiadają więcej produktów do makijażu niż ich matki. "Córka mi mówi: Ten podkład jest wart każdej złotówki!" – żali się jedna z mam. Co stoi za tym trendem?
Jeszcze kilkanaście lat temu my, dziś już dojrzałe kobiety, podkradałyśmy kosmetyki od swoich mam. W sekrecie tuszowałyśmy rzęsy albo wklepywałyśmy w skórę odrobinę kremu Nivea. Nasze pierwsze eksperymenty z kosmetykami często były nieudolne: szminka wychodziła poza linię ust, a gdy przypadkowo wylałyśmy na siebie za dużo perfum, wszystko szybko się wydało.
Dziś trend się odwrócił. W wielu domach to córki mają więcej kosmetyków na półce niż ich mamy. A te uczą się od córek makijażowych trików, z zainteresowaniem obserwują, jakie produkty wybierają i jak włączają je do swojej codziennej pielęgnacji. Dziewczynki często są już świadomymi konsumentkami kosmetyków – mają swoje codzienne rytuały pielęgnacyjne, ulubione marki i bywają w drogeriach, gdzie chętnie testują nowinki kosmetyczne. Ale czy to dobrze?
"Najchętniej spałaby w Rossmanie, Hebe i Douglasie"
To zjawisko staje się szczególnie widoczne nie tylko na półkach w łazience, ale także w… portfelach. Coraz młodsze dziewczynki wydają fortunę na kosmetyki, często znacznie więcej niż ich mamy. Na jednym z facebookowych forów dla rodziców wywiązała się gorąca dyskusja na temat tego, jak wczesne nastolatki potrafią przeznaczać niemal całe kieszonkowe – lub pieniądze "z oszczędności" – na produkty do pielęgnacji i makijażu. Rodzice chętnie dzielili się swoimi obserwacjami: "Moja ma więcej kosmetyków w wieku 14 lat niż ja przez całe życie. Każdy grosz wydaje na kosmetyki – mogłaby sobie za to już wykupić piękne wakacje za granicą"
"Moja 15-latka też wydaje krocie na kosmetyki, głównie odżywki, balsamy i inne dziwne rzeczy w Rossmanie. Ma tego mnóstwo, wszystko potrzebne i ciągle coś dokupuje. Mycie głowy z tymi specyfikami zajmuje jej ponad dwie godziny"
"Moja 13-latka, jeśli byłaby taka możliwość, spałaby w Rossmanie, Hebe i Douglasie. Ja mam dwa szampony, ona ma siedem, plus odżywki, pianki, lakiery, specyfiki do rozczesywania… Maseczki, perfumy Billie Eilish i Ariany Grande, mgiełki, balsamy, błyszczyki, róż w płynie i w kamieniu, tusze do rzęs… I choć się nie maluje na co dzień, po prostu ma te kosmetyki, bo chce"
"Moja 12-latka też żyje Sephorą i Douglasem. Ostatnio dostała na urodziny 700 zł i… w pięć minut wydała wszystko na kosmetyki. Żadne argumenty nie docierają"
Na dzieci, które bardzo wcześnie zaczynają eksperymentować z kosmetykami, mówi się Pokolenie Sephora. To głównie dziewczynki z Pokolenia Alfa (urodzone po 2010 roku), które już w młodym wieku wykazują rosnące zamiłowanie do branży kosmetycznej.
Skąd w dziewczynki czerpią wiedzę o kosmetykach i pielęgnacji? 75 proc. dziewcząt w wieku 10–17 lat traktuje media społecznościowe jako główne źródło informacji o świecie, w tym o sektorze beauty. Od najmłodszych lat podpatrują influencerki beauty i próbują odtwarzać ich codzienne skincare routines, często niezależnie od swojego wieku i potrzeb skóry.
– Moja córka na szczęście nie wydaje fortuny na kosmetyki, bo najzwyczajniej nie ma takich pieniędzy – mówi nam Beata, mama 12-letniej Laury. - Muszą jej wystarczyć produkty z niższej półki. Jest za to fanką gąbeczek do makijażu i kolekcjonuje je jak kiedyś pluszaki, wydając na nie swoje kieszonkowe. Co ciekawe, nie używa ani pudrów, ani kremów koloryzujących, więc te gąbeczki stoją po prostu na półce. Ale muszę przyznać, że to ona uczy mnie różnych makijażowych trików, bo ja już dawno przestałam nadążać za nowościami. Ona za to jest na bieżąco.
Problemu związanego z szaleństwem zakupowym w drogeriach nie ma też Katarzyna, mama 11-letniej Basi. Ale, jak pośpiesznie dodaje, zauważa je u innych dzieci.
Katarzyna, mama 12-letniej Basi
Basia lubi pachnące mydełka do kąpieli, kulki i błyszczyki. Kosmetyki kupuje jej mama. Nie obciążają one budżetu domowego.
Ale są takie dzieci, które na zakupy przeznaczają całe kieszonkowe. Co ciekawe, trend Pokolenia Sephora, ma swoje odzwierciedlenie także w realnych wydatkach i globalnych statystykach. Według danych amerykańskiej agencji badawczej AYTM, w 2023 roku młodzi konsumenci w wieku 9-15 lat wydali na produkty kosmetyczne niemal 4,7 miliarda dolarów.
Zanim zrzucimy całą winę na influencerów i media społecznościowe, warto spojrzeć prawdzie w oczy: często to właśnie matki, zupełnie nieświadomie, otwierają drzwi do tego świata. To mamy zabierają swoje córki na pierwsze kosmetyczne zakupy. Zaczyna się niewinnie: pierwszy błyszczyk na specjalne okazje, brokatowe cienie na szkolną dyskotekę czy żelowa maseczka do twarzy. Influencerzy, owszem, mogą podsycać fascynację nowościami, ale chęć próbowania rozmaitych kosmetyków rodzi się w domu.
– Zawsze tłumaczyłam rodzicom, że jeśli dziecko potrzebuje się wyrazić, wystarczy kupić mu farby. Przecież makijaż w takim wieku to nic innego jak forma ekspresji – mówi nam Ania, która kilka lat przepracowała w jednej z drogerii.
Ale nie tylko o pieniądze w tym wszystkim chodzi. Jest to niepokojące zwłaszcza w kontekście rosnącej w społeczeństwie presji wyglądu. Z danych raportu Dove wynika, że prawie 70 proc. polskich nastolatek przyznaje, że przeglądanie treści w sieci wywołuje w nich chęć zmiany wyglądu, a co czwarta nastolatka zauważa, że social media mają negatywny wpływ na jej samopoczucie.
Kultura obrazka
Jak reagować, gdy dziesięciolatka chce kupować produkty z górnej półki, tłumacząc, że chce wyglądać jak influencerka?
– Wychowywanie dzieci we współczesnym świecie jest ogromnym wyzwaniem. Dzieci są szczególnie podatne na różnorodne przekazy – często powierzchowne, nie do końca prawdziwe, oparte przede wszystkim na kulturze obrazka – zauważa Maja Smółko, psycholożka, kosmetolożka oraz nutriterapeutka. – Uleganie prośbom i automatyczne zgadzanie się na zakup drogich kosmetyków nie jest dobrą strategią, bo tylko wzmacnia przekaz: "liczy się to, jak wyglądam".
Jak mówi dalej, to szczególnie ryzykowne w przypadku dziewczynek, które zaczynają utożsamiać własną wartość wyłącznie z wyglądem zewnętrznym.
– Kierowanie całej uwagi i środków finansowych tylko w stronę wizerunku nie sprzyja zdrowemu rozwojowi – podkreśla ekspertka.
Co może więc zrobić rodzic?
– Ważne, aby rodzice tworzyli przestrzeń do rozmowy – bez oceniania, za to z uważnością i otwartością – tłumaczy Maja Smółko. – Tylko wtedy dziecko będzie gotowe szczerze powiedzieć, skąd biorą się jego potrzeby: że koleżanka to ma, że coś zobaczyła w internecie, że chce dorównać wzorcom z mediów. Ujawnienie tych źródeł pozwala lepiej zrozumieć dziecko.
Dodaje, że jeśli dla dziewczynki wygląd i to, jakimi kosmetykami się maluje, zaczyna być całym światem, to trzeba się temu przyjrzeć. Warto też wprowadzać konsekwentne, świadome zasady dotyczące wydawania kieszonkowego.
Zdaniem ekspertki warto także świadomie ograniczać kontakt z mediami społecznościowymi, bo to one w dużej mierze kształtują te oczekiwania. – Nie bez powodu są przeznaczone dla osób od 13. roku życia – tłumaczy. – Zaleca się, aby w miarę możliwości jak najbardziej opóźniać kontakt dzieci z tymi platformami, najlepiej nawet do 15-16. roku życia. Dziś dzieci dojrzewają szybciej, są narażone na większy stres i więcej bodźców, ale właśnie dlatego warto chronić je przed nadmiernym wpływem internetu..
Maja Smółko podkreśla też, że to rolą rodzica jest stawianie granic. – Nienaturalne jest, gdy małe dziewczynki zaczynają wyglądać jak dorosłe kobiety. To jest niebezpieczne na wielu płaszczyznach: przede wszystkim dla ich psychiki, ale też ze względu na sposób, w jaki są postrzegane w "kobiecym" wydaniu, co niesie ze sobą realne ryzyko.
Pielęgnacja jest ważna
Czy częste eksperymentowanie z wieloma produktami jednocześnie może powodować problemy skórne?
Maja Smółko zaznacza, że okres dojrzewania to czas ogromnej burzy hormonalnej.
– Organizm musi się na nowo wyregulować, a skóra bardzo silnie reaguje na te zmiany. W tym czasie pojawia się wiele czynników, które mogą jej szkodzić – tłumaczy. – Kosmetyki przeznaczone dla skóry dojrzałej często są komedogenne, czyli zatykają pory. Może to prowadzić do stanów zapalnych, przesuszenia, wyprysków i większej widoczności porów. A to z kolei nakręca spiralę niezadowolenia z własnego wyglądu i sięgania po jeszcze więcej produktów.
– Dlatego im mniej kosmetyków w tym okresie trafia na skórę, tym lepiej – dodaje. – Nie oznacza to jednak, że dzieci w tym wieku nie powinny używać żadnych produktów. Zmiany hormonalne bywają tak intensywne, że odpowiednia pielęgnacja jest wręcz wskazana, aby nie dopuścić do poważniejszych problemów, takich jak trądzik, który – jeśli nie jest leczony – może pozostawiać trudne do usunięcia blizny i wpływać na samopoczucie dziecka.
Maja Smółko
psycholożka, kosmetolożka, nutriterapeutka
Jak dodaje, warto wybrać się do kosmetologa, aby dobrać odpowiednią pielęgnację do potrzeb skóry dziecka.
– Dzięki temu dziecko widzi, że temat pielęgnacji skóry nie jest pominięty przez rodziców, lecz zaopiekowany w sposób mądry. To daje sygnał, że jego wygląd i to, co dzieje się ze skórą, nie jest obojętne. Trzeba stworzyć bezpieczną przestrzeń do rozmowy i wytłumaczyć, że pielęgnacja jest istotna, bo skóra się zmienia, mogą pojawić się wypryski czy przetłuszczanie strefy T.
Zobacz także
