Wygląda na to, że Hanna Gronkiewicz-Waltz wyjątkowo mocno wzięła się za oszczędności. Tym razem nie chodzi jednak o miejskie finanse. "Nasz Dziennik" donosi, że prezydent Warszawy miała zrobić wielką awanturę strażnikowi, który nie chciał wpuścić jej bez biletu do Ogrodu Wilanowskiego.
Do zdarzenia miało dojść już 19 maja, ale "Nasz Dziennik" sprawę opisuje dopiero teraz, ponieważ czekał na odpowiedź ze stołecznego ratusza. Dokładnych wyjaśnień się jednak nie doczekano. O co chodzi? O wizytę Hanny Gronkiewicz-Waltz w Ogrodzie Wilanowskim.
Z relacji świadka całego zdarzenia wynika, że prezydent Warszawy w towarzystwie kilku osób chciała wejść do ogrodu. Problem w tym, że nie miała biletu i nie zamierzała go kupić. Na strażniku nazwisko nietypowego gościa najwidoczniej nie zrobiło wrażenia, bo stwierdził, że nie ma przepisu, który pozwala wpuścić prezydent do środka za darmo. Z dalszej relacji "Naszego Dziennika" wynika, że Hanna Gronkiewicz-Waltz miała zagrozić "interwencją u samego dyrektora". Wtedy strażnik ustąpił i wpuścił ją Ogrodu.
W stołecznym ratuszu nie udało się uzyskać wyczerpującego wyjaśnienia, natomiast "Nasz Dziennik" więcej dowiedział się od pracowników Ogrodu Wilanowskiego.
Administracja obiektu nie była powiadomiona, że Hanna Gronkiewicz-Waltz będzie chciała odwiedzić także ogrody, dlatego nie przygotowano dla niej takich biletów. Co ciekawe, cztery osoby, z którymi pojawiła się pani prezydent miały bilety.
W wieczór poprzedzający wizytę zadzwoniono do muzeum z kancelarii Hanny Gronkiewicz-Waltz z informacją, że kilka osób będzie chciało zwiedzić wystawę „Primus inter pares” poświęconą królowi Janowi III Sobieskiemu, urządzoną przez Muzeum z okazji 330. rocznicy odsieczy wiedeńskiej. Dla zapowiedzianych gości przygotowane zostały wejściówki i prezydent stolicy wraz z osobami towarzyszącymi obejrzała wystawę.
CZYTAJ WIĘCEJ