Irlandia płaci ponad 355 tys. zł za przeprowadzkę na wyspę
Irlandia płaci ponad 355 tys. zł za przeprowadzkę na wyspę Fot. mark gusev, Shutterstock

Wyobraź sobie, że zamiast przepłacać za wynajem ciasnej mikrokawalerki w mieście, dostajesz od państwa kilkaset tysięcy złotych, by zamieszkać na wyspie z widokiem na ocean. Irlandzki program Our Living Islands zamienia tę wizję w rzeczywistość – z dopłatami do domów, planem rozwoju i szansą na zupełnie nowe życie.

REKLAMA

Coraz więcej europejskich rządów wprost przyznaje, że klasyczne metody walki z wyludnianiem wsi czy regionów peryferyjnych po prostu nie działają. Ludzie uciekają do wielkich miast, a małe społeczności powoli zamieniają się w miejsca wspomnień. Właśnie dlatego kilka państw zaczęło stosować strategię, która jeszcze dekadę temu brzmiałaby jak żart: zapłacimy ci, jeśli tu zamieszkasz. Włochy oddają domy za symboliczne euro, niektóre hiszpańskie regiony dopłacają młodym rodzinom, a Szkocja i Irlandia idą o krok dalej, oferując realne pieniądze, które mogą faktycznie odmienić życie.

Z całej tej ofensywy najbardziej wyróżnia się jednak Irlandia, bo to właśnie tam ruszył program Our Living Islands. Jest to śmiały plan, który nie tylko oferuje wysokie wsparcie finansowe, ale też redefiniuje ideę życia na wyspie. Po raz pierwszy romantyczna wizja chaty nad oceanem i widoku na Atlantyk o świcie przestaje być fantazją, a staje się projektem, na który państwo dosłownie wykłada środki.

Wyspy, które chcą odzyskać życie

Program Our Living Islands dotyczy kilkudziesięciu wysp położonych u zachodnich brzegów Irlandii – miejsc zapierających dech w piersiach, ale od lat pozbawionych młodych mieszkańców. Lokalne społeczności kurczą się, wiele domów stoi pustych, a niektóre budynki niszczeją od czasów, gdy Irlandia dopiero wchodziła do Unii Europejskiej. Rząd uznał, że jeśli nic nie zrobi, ostatni mieszkańcy tych wysp dożyją swoich dni bez następców.

Właśnie dlatego państwo zdecydowało się na bardzo odważne rozwiązanie: dopłaty do zakupu i renowacji pustych domów. Maksymalne wsparcie, które najczęściej pojawia się w dokumentach, wynosi ok. 84 tys. euro, co przy obecnym kursie daje około 355 tys. zł. To już kwota, która potrafi zmienić rachunek ekonomiczny potencjalnego osadnika.

Warunek jest prosty, choć nie zawsze dla wszystkich oczywisty: dom musi być opuszczony od co najmniej dwóch lat i przeznaczony na stałe zamieszkanie, a nie wakacyjne wypady. Rząd chce, by wróciło na wyspy prawdziwe życie – dzieci w szkołach, ludzie w lokalnych sklepach, ludzie, którzy będą pracować, tworzyć i uczestniczyć w codzienności tych miejsc. Co ważne, program jest dostępny nie tylko dla obywateli Irlandii, więc możesz z niego skorzystać nawet ty.

To nie tylko dotacja. To 10-letnia strategia przetrwania

Our Living Islands to coś znacznie więcej niż tylko zastrzyk gotówki. Irlandczycy wiedzą, że jeden samotny grant nie ożywi społeczności, która zmaga się z brakiem usług medycznych, połączeń, internetu czy miejsc pracy. Właśnie dlatego projekt rozpisano na lata i podzielono na kilkadziesiąt zadań.

Najważniejszym z nich jest unowocześnienie infrastruktury, zwłaszcza tej, która ma umożliwić pracę zdalną. W ostatnich latach wprowadzono szybkie łącza, powstają cyfrowe centra pracy, a lokalne władze inwestują w transport i usługi publiczne. Wyspy, które kiedyś traciły mieszkańców, zaczynają otwierać się na ludzi, których praca zależy bardziej od dobrego internetu niż od odległości do najbliższego miasta.

Nad całym przedsięwzięciem czuwa też specjalny mechanizm konsultacji między rządem, mieszkańcami i władzami wysp. To nie jest program narzucony z góry – Irlandia bardzo pilnuje, by nowe rozwiązania powstawały wspólnie z tymi, którzy już tam żyją. Ich głos jest kluczowy, bo to właśnie oni najlepiej wiedzą, czego brakuje na wyspach: lepszej opieki zdrowotnej, transportu, możliwości edukacyjnych dla dzieci czy nowoczesnej infrastruktury energetycznej.

Irlandia nie jest w tym sama. Europa coraz odważniej inwestuje w ludzi

Fenomen płacenia za przeprowadzkę rośnie w całej Europie. Włochy wciąż prowadzą słynny program sprzedaży domów za jedno euro, choć w praktyce wymaga on sporych nakładów na remont. Hiszpania wspiera osiedlanie się młodych rodzin w mniej zaludnionych regionach. Szkocja oferowała dopłaty sięgające kilkudziesięciu tysięcy funtów osobom chcącym zamieszkać na oddalonych wyspach.

Irlandzki program wyróżnia się jednak skalą i długofalowym podejściem. To nie jednorazowy prezent dla kilku śmiałków, ale strategia obejmująca aż dekadę, zakładająca odbudowę całych społeczności – nie tylko statystyczny wzrost liczby mieszkańców, ale prawdziwą zmianę jakości życia.

Europa z uwagą obserwuje ten projekt, bo jeśli się powiedzie, może stać się modelem dla regionów, które zmagają się z podobnymi problemami: depopulacją, starzeniem mieszkańców i zanikiem usług. W czasach pracy zdalnej, cyfrowych nomadów i rosnących kosztów życia w metropoliach, powrót do małych miejscowości może być nie tylko modą, ale nową rzeczywistością.

Czy warto? A może to początek nowego kierunku migracji?

Patrząc na dane, nie sposób zignorować skali wsparcia – około 355 tys. zł może sprawić, że nawet najbardziej zrujnowany dom nad Atlantykiem zyska drugie życie. Ale pieniądze to tylko część tej całej historii. Najważniejsze jest to, że Irlandia proponuje coś, czego w Europie dawno nie było: szansę na świadome przeniesienie się do miejsca, które potrzebuje ludzi, a jednocześnie daje im coś w zamian – ciszę, przestrzeń, nowe relacje, inny rytm dnia.

Dla niektórych to będzie powrót do natury. Dla innych natomiast życiowa inwestycja. A dla kolejnych – okazja, by odciąć się od tłumu i zacząć wszystko od nowa. Program Our Living Islands nie jest drogą dla każdego, ale jest jakąś drogą. I już sam fakt, że państwo tak mocno ją promuje, pokazuje, że Europa wkracza w erę, w której walka o mieszkańców przestaje być metaforą.