Mateusz Morawiecki i Jarosław Kaczyński
Mateusz Morawiecki zignorował Jarosława Kaczyńskiego i prezydium PiS Fot. Shutterstock / Pawel Ciach i Alexandros Michailidis // Pexels // montaż: naTemat

Gdy Jarosław Kaczyński oczekiwał pełnej mobilizacji i dyscypliny, Mateusz Morawiecki wybrał... Podkarpacie i towarzystwo Beaty Szydło. Były premier, mimo wyraźnej sugestii prezesa PiS, nie pojawił się na posiedzeniu kierownictwa partii na Nowogrodzkiej – to coraz wyraźniejszy sygnał, że spory w PiS nie są już iskrzeniem, lecz pełnoprawnym pożarem.

REKLAMA

W piątek Prezydium Komitetu Politycznego PiS miało zająć się przede wszystkim uciszeniem medialnych awantur wewnątrz ugrupowania. Źródła PAP mówiły, że chodzi o polityków wdających się ostatnio w publiczne potyczki – od Jacka Sasina, przez ludzi związanych ze zbiegłym z kraju Zbigniewem Ziobrą, po samego Morawieckiego.

Mateusz Morawiecki nie przyjechał na spotkanie PiS na Nowogrodzkiej. Wybrał Podkarpacie z Beatą Szydło

Tyle że Mateusz Morawiecki na to zebranie nie dotarł, mimo że – jak mówił Jarosław Kaczyński – był o nim "powiadomiony, także SMS-ami". Zamiast tego pojawił się w Brzozowie w towarzystwie Beaty Szydło i Daniela Obajtka. W podkarpackiej scenerii cała trójka apelowała o jedność, choć ich nieobecność na Nowogrodzkiej mówiła sama za siebie.

Beata Szydło przekonywała, że "spory są naturalne, ale przychodzi moment, kiedy trzeba iść razem". Daniel Obajtek apelował, by nie zajmować się tym, kto zostanie premierem czy ministrem, a sam Morawiecki mówił, że "w trudnym czasie potrzebne są zgoda i jedność". – O to właśnie proszę i apeluję. Myślę, że to jest nam szczególnie potrzebne – mówił w Brzozowie.

Tymczasem na Nowogrodzkiej Prezydium PiS debatowało bez niego. Rzecznik partii Rafał Bochenek przekonywał, że omawiano "wewnętrzne kwestie często niesłusznie nabrzmiałe medialnie", które "nie do końca tak wyglądają, jak było to w mediach pokazywane".

Jednocześnie przyznał jednak, że "z racji tego, że nie wszyscy członkowie Prezydium pojawili się dzisiaj w siedzibie, ta dyskusja pewnie będzie kontynuowana na kolejnych posiedzeniach".

Kaczyński wiedział o spotkaniu Morawieckiego na Podkarpaciu. Nie przełożył terminu

Kulisy spotkania PiS są jednak bardziej złożone. Interia ustaliła, że Kaczyński wiedział o planach Morawieckiego, a mimo to nie zmienił terminu posiedzenia. W dodatku publicznie wyraził oczekiwanie, że były premier jednak się stawi.

– (...) To naprawdę nie jest żadna przyczyna, żeby na takie ważne spotkanie nie przyjeżdżać i mam nadzieję, że on jednak przyjedzie. Trzeba rzeczywiście porozmawiać – mówił Kaczyński.

Według Interii w Prawie i Sprawiedliwości dominują teraz dwie narracje: jedni uważają, że Kaczyński chciał uciszyć przeciwników Morawieckiego, inni – że nieobecność byłego premiera zostanie przedstawiona jako afront.

Po tym, jak Morawiecki zignorował Kaczyńskiego, w sieci zawrzało. Wojciech Szacki z "Polityki" napisał na X: "Mateusz Morawiecki zlekceważył sugestię Jarosława Kaczyńskiego i nie przyszedł na posiedzenie kierownictwa PiS. Coraz ciekawiej. A co jakoś tam zabawne, wolał towarzystwo Beaty Szydło na Podkarpaciu".

Kamila Baranowska z Interii zauważyła, że była to "świadoma niesubordynacja", bo Morawiecki "nie pojawił się dziś na Nowogrodzkiej pomimo publicznie wyrażonego oczekiwania prezesa". "Nowe sojusze powstają na naszych oczach, bo nic tak nie łączy w polityce jak wspólni wrogowie" – podsumowała.

Dziennikarka Dominika Długosz komentowała z kolei, że "w tym występie na Podkarpaciu jest tyle dobra, że nie wiadomo, od czego zacząć" – od duetu Morawiecki–Szydło po fakt, że były premier "zlekceważył prezesa i nie może nawet udawać". "Wilki na Nowogrodzkiej atakują nieobecnego. Trzecie dobre" – dodała.

PiS podzielone na dwa obozy, czyli Mateusz Morawiecki kontra Jacek Sasin

To tło tylko podkręca trwającą od miesięcy, a tak naprawdę od lat, walkę dwóch obozów w PiS: ludzi Morawieckiego oraz frakcji skupionej wokół Jacka Sasina i krytycznych wobec niego działaczy. Choć kierownictwo próbowało wygasić napięcia, efekt był odwrotny – kolejne uszczypliwości, oskarżenia i dyskusje o przyszłym kierunku PiS.

Jedni twierdzą, że partia musi skręcić w prawo i szukać współpracy z Konfederacją, inni widzą w tym próbę wypchnięcia Morawieckiego z gry o przywództwo. Jedno jest pewne: zamiast jednego frontu przeciwko rządowi Donalda Tuska, PiS znów toczy bitwy głównie we własnym gronie, mimo że traci w sondażach.

W obliczu wewnętrznych tarć pracownia SW Research na zlecenie Onetu zapytała Polaków w sondażu, kto powinien zostać nową "twarzą" PiS przed kolejnymi wyborami parlamentarnymi, które odbędą się jesienią 2027 roku. Wymowne jest to, że wyniki tego badania okazały się niekorzystne dla... czołowych polityków Nowogrodzkiej.

Największy odsetek ankietowanych, czyli aż 23,8 procent, w ogóle nie wskazał na żadnego z nich, wybierając opcję "ktoś inny", opowiadając się za potrzebą zmiany. Jarosław Kaczyński otrzymał poparcie 11,9 proc. badanych, Mateusz Morawiecki – 10,7 proc., Przemysław Czarnek – 8,4 proc., a Mariusz Błaszczak – 6,4 proc.