
Egipskie all inclusive to klasyka każdej zimy. Piękna pogoda w połączeniu z krótkim lotem i niskimi cenami sprawia, że Polacy bardzo chętnie wybierają ten kierunek. Niestety część z nich w wakacyjny nastrój wprowadza się zbyt wcześnie. Polka opowiedziała, co spotkało ją na pokładzie.
O skłonnościach Polaków do nadużywania alkoholu podczas lotów samolotami pisano już nie raz. Wiele osób, które nie podróżują często, ma wrażenie, że te czasy są już za nami. Niestety żarty o tym, że cola w Polsce nie bez powodu ma jaśniejszy kolor, nie wzięły się znikąd. O tym, jak wyglądał lot na all inclusive do Egiptu w liście przesłanym "Onetowi" opowiedziała Patrycja.
Leciała na all inclusive do Egiptu. Nic nie zapowiadało, że na pokładzie będzie źle
Patrycja wraz z partnerem postanowiła w grudniu polecieć do Egiptu. Znaleźli dobry hotel godzinę drogi od Marsa Alam, spakowali walizki i liczyli, że podróż będzie bezproblemowa. Jednak znajomi ostrzegli ich, że Polacy nadal potrafią dać do wiwatu podczas takiej podróży.
Jak opisała "Onetowi" Patrycja, na początku nic nie wskazywało na to, że opowieści znajomych okażą się prawdą. Jednak po godzinie czarny scenariusz zaczął się sprawdzać. Najpierw zaczęły się pochody do toalety i zbieranie w przejściach grup znajomych, które podczas przydzielania miejsc zostały rozrzucone po całym samolocie. Nawet pilot miał im zwracać uwagę, aby nie grupowali się w jednym miejscu ze względów bezpieczeństwa.
Później do głosu doszli pijani pasażerowie. Dwóch mężczyzn siedzących przed nią nie odmawiało sobie procentów od początku podróży i cały czas domawiali kolejne drinki. "W pewnym momencie ten, który siedział na środku, chciał pójść do łazienki. Wstał i przewrócił się na swojego kolegę. Udało mu się wydostać, poszedł do łazienki, wrócił, ale nie miał siły zająć swojego miejsca. Stewardesa dwa razy go upominała, aby usiadł, bo nie mogła oferować serwisu i pomagać innym podróżnym" – opisała turystka.
Do Egiptu dolecieli, ale z pokładu trzeba było ich holować
Kobieta bała się, że pijani pasażerowie będą sprawiać problemy. W końcu nie raz ludzie po alkoholu stają się agresywni i doprowadzają do awaryjnego lądowania samolotu. Tym razem na szczęście poszli spać, a po wylądowaniu znajomi musieli ich w zasadzie holować do kontroli paszportowej i busa. Wszystko skończyło się zatem dobrze, ale to, że podróżni doprowadzają się do takiego stanu, jest smutne i niebezpieczne.
Bo co by było, gdyby maszyna z powodu usterki musiała lądować awaryjnie, a pokład trzeba byłoby szybko opuszczać? Przecież takie osoby stanowią wtedy zagrożenie dla siebie, ale i dla innych. Nie będą w stanie sprawnie wyjść z samolotu.
Dlatego, zanim kolejny raz sięgnięcie po alkohol w samolocie, pomyślcie o konsekwencjach. Polacy nadal przesadzają z procentami w powietrzu. Tam działają one znacznie szybciej niż na ziemi. Dodatkowo zabawę lepiej zacząć w hotelu, bo przesada może wiązać się także z niemiłymi problemami na przejściu granicznym. Jeśli nie będziecie w stanie przedstawić dokumentów i odpowiedzieć na pytania urzędnika, możecie nie dostać zgody na wjazd.
Zobacz także
