
Dzisiaj Wigilia. Ale tylko w filmach uśmiechnięci i zrelaksowani bohaterowie siadają przy stole, przy którym mieści się niemal cały ród. W rzeczywistości większość z nas szarpie się między miejscami: Wigilia u teściów, pierwszy dzień świąt u rodziców 500 km dalej, drugi – u wujka. To prawdziwa łamigłówka logistyczna i niekończąca się zabawa w kompromisy. I mało kogo tak naprawdę cieszy.
Wigilia na zmianę – raz u jednych, raz u drugich. Dwie wigilie tego samego dnia? Proszę bardzo. Albo kolacja setki kilometrów dalej i powrót nad ranem – kto by nie chciał takiego świątecznego maratonu! Opcji jest mnóstwo, a każda z nich potrafi wyssać energię szybciej niż nadgodziny w pracy.
Dlaczego tak jest? Ano dlatego że kalendarz nie z gumy, nie da się go rozciągnąć. "Gwiazdka" i Święta Bożego Narodzenia trwają tak krótko, że wielu osobom trudno jest zmieścić w tym czasie odwiedziny u wszystkich. Więc kombinują, jak mogą.
Ładniej jednak będzie, jeśli napiszę, że co roku rodziny mierzą się z dylematami i opanowują sztukę kompromisu, żeby udało się to wszystko pogodzić. Nie brakuje kłótni, przeciągania na swoją stronę ("Mamę to masz na co dzień, pojedźmy do moich rodziców!"), emocjonalnych rozgrywek ("Jeśli zostaniemy w tym roku w domu, obiecuję ci Wielkanoc u twojej siostry") i nieustannych kalkulacji: kto, gdzie, o której godzinie, z kim.
Jeśli ktoś jeszcze nie ma sprecyzowanych planów zawodowych, w przyszłości może zrobić karierę jako dyplomata albo negocjator. Właśnie podczas planowania świąt przećwiczy się te umiejętności w praktyce. Poczuje co to stres i presja czasu na własnej skórze.
Święta w aucie
Zaraz znajdzie się pewnie jakiś krytyk, co powie: "Phi! Nie ma nic prostszego niż zaplanowanie świąt".
Otóż nie, mój drogi. Opowieści na firmowych korytarzach co roku temu przeczą. Są tak przepełnione sprzecznymi planami, kalkulacjami kilometrów i godzinami odwiedzin, że czasem można odnieść wrażenie, że świąteczna logistyka wymaga posiadania co najmniej doktoratu. Raz widziałam na własne oczy, jak koleżanka z pracy przecierała pot z czoła, zastanawiając się, czy uda się pogodzić wizyty świąteczne w jej rodzinie.
A opowieści z przeróżnych grup na Facebooku wcale nie są lżejsze. Oscylują wokół słów kluczy: zmiana- auto-powrót-męczące.
"My jeździliśmy na zmianę: Wigilia i pierwszy dzień świąt u moich rodziców, a drugi u teściowej, a na kolejny rok odwrotnie. Kiedy jednak wiedziałam, że na świecie pojawi się dziecko, powiedziałam "dość", bo wcześniej z tych świąt nic nie zostawało – cały czas spędzało się w aucie".
"U nas wygląda to tak: najpierw jesteśmy z moją rodziną – wigilijny obiad, przychodzi Mikołaj itd. Potem jedziemy na kolację do teściów, nocujemy u nich i zostajemy na pierwszy dzień świąt. Późnym popołudniem wracamy, żeby spędzić jeszcze trochę czasu z moją rodziną".
"Pierwszy rok wyglądało to tak, że zaczynaliśmy u mnie, potem jechaliśmy na drugą Wigilię, ale wierzcie – to męczące i stresujące, ciągle zerkać na zegarek i pędzić w pośpiechu". "Ja tak robię z moimi dziadkami, którzy mieszkają 230 km ode mnie – jedno z nas jedzie po nich, a drugie odwozi".
Psycholog: "Porozmawiajmy o potrzebach"
Konrad Maj, psycholog społeczny i Kierownik Centrum HumanTech na Uniwersytecie SWPS w Warszawie, zwraca uwagę, że planowanie świąt bywa trudne, bo każdy z nas ma inne potrzeby i oczekiwania.
– To naturalnie rodzi napięcia: jedni chcą spędzić święta w domu, inni gdzie indziej, a jeszcze inni w zupełnie nowy sposób. Coraz częściej odchodzimy też od tradycyjnego modelu wielogodzinnego siedzenia przy stole. Dla wielu osób święta to czas wyjazdów, odpoczynku albo po prostu robienia rzeczy inaczej niż zwykle. Nie ma jednego, uniwersalnego rozwiązania, które sprawdzi się dla wszystkich – tłumaczy.
Jak pogodzić te, często sprzeczne, oczekiwania?
Zdaniem Konrada Maja, kluczowa jest rozmowa o potrzebach i zadanie prostego pytania: "dlaczego ktoś czegoś chce lub nie chce".
– Dopiero wtedy można szukać kompromisów lub rozwiązań, które – choć nieidealne – będą do przyjęcia dla wszystkich. Warto też pamiętać, że święta trwają kilka dni, co daje przestrzeń do zaplanowania czasu w taki sposób, aby każdy znalazł coś dla siebie – zauważa.
– Szczególną uwagę warto zwrócić na potrzeby osób starszych. Dla nich święta często mają wyjątkowe znaczenie, także dlatego, że mogą być jednymi z ostatnich. Nawet jeśli młodsze pokolenia chcą obchodzić je inaczej, dobrze jest uszanować przywiązanie seniorów do tradycji i znaleźć czas, by ich odwiedzić – dodaje Konrad Maj.
Zdaniem eksperta, najważniejszy jest plan i otwarta, szczera rozmowa. – Warto z wyprzedzeniem powiedzieć bliskim, że w tym roku święta będą wyglądały inaczej. Można zaproponować "rekompensatę": spotkanie kilka dni wcześniej lub później. Święta to przecież nie tylko jeden konkretny dzień. Zamiast sztywno trzymać się daty, lepiej szukać rozwiązań – wyjaśnia Maj. – A jeśli wyjaśnimy jakie mamy plany i dlaczego są one dla nas ważne, jest duża szansa, że druga strona to zrozumie.
Czy musimy rezygnować z siebie?
– To nie oznacza rezygnacji z własnych planów, ale raczej próbę pogodzenia różnych oczekiwań. Kluczowe jest elastyczne, kreatywne podejście i gotowość do szukania rozwiązań, które uwzględnią potrzeby wszystkich stron – podkreśla Maj.
I zwraca uwagę, że są alternatywne sposoby spędzania świąt, które mogą ucieszyć wszystkich i zacieśniać więzi.
– Świąteczne wyjazdy mają ogromną wartość integracyjną. Gdy wszyscy mają dla siebie więcej czasu, mogą od rana spędzać go razem – bez presji gotowania śniadań i obiadów. Zamiast tego są spacery, rozmowy i wspólne bycie tu i teraz. Choć z dala od domu można poczuć również magię świąt, a jednocześnie zadbać o bliskość. W świętach chodzi przecież o przeżywanie czegoś wspólnie – podkreśla Konrad Maj.
Nie wszystko musi kręcić się wokół jedzenia. – Od stołu można odejść. Choć Polacy mają silne przywiązanie do świątecznego biesiadowania, równie dobrze można wybrać spacer, odsunąć potrawy na bok, zagrać w planszówki czy po prostu spędzić czas razem. To właśnie takie momenty najczęściej budują więzi, których w codziennym życiu bardzo nam brakuje – dodaje Maj.
Elastycznie i kreatywnie
Zdaniem psychologa, święta są pewnym sprawdzianem rodzinnej wyrozumiałości – na ile potrafimy zaakceptować potrzeby innych, także te odmienne od naszych własnych.
– Oczywiście najprościej jest, gdy wszyscy mogą spędzić ten czas razem, ale rzeczywistość bywa bardziej skomplikowana. Rodziny są dziś często podzielone i nie zawsze da się wszystkich zgromadzić w jednym miejscu – zauważa Konrad Maj.
W takich sytuacjach warto szukać innych sposobów budowania poczucia wspólnoty. – Dla wielu osób takim rozwiązaniem jest wspólna rozmowa online – telefon, wideopołączenie czy symboliczna "wigilia na ekranie". – Nie zastąpi to bezpośredniego spotkania, ale daje poczucie obecności i bycia razem, choćby na chwilę, jeśli nie ma innych rozwiązań, skorzystajmy z technologii jak podczas pandemii – tłumaczy psycholog.
Konrad Maj
psycholog społeczny
Im bardziej będziemy elastyczni, tym lepiej.
– Spotkania świąteczne mogą odbywać się wcześniej, nie trzeba czekać do pierwszej gwiazdki. Możemy razem zjeść np. lunch w wigilię. Zwłaszcza teraz, gdy 24 grudnia jest dniem wolnym, mamy większy komfort organizacyjny i możemy odwiedzić kilka rodzin, nawet 3–4, jeśli mieszkają w tym samym mieście – podkreśla Maj, dodając jak ważna jest dobra organizacja.
Nie zawsze trzeba spotykać się w domu.
– Dobrym rozwiązaniem może być zorganizowanie spotkania w neutralnym miejscu, np. na spacerze. To świetne dla zdrowia i nie wymusza rozmów przy stole – tłumaczy Konrad Maj.
Na takim spotkaniu każdy może wybierać, z kim chce spacerować i rozmawiać, a kto chce, może odejść w dowolnym momencie. – To daje szansę nawet rodzinom, które mają do siebie wątpliwości, na wspólne przebywanie w bardziej neutralnej i komfortowej przestrzeni. Wizyta w czyimś domu bywa czasem niezręczna, zwłaszcza jeśli rzadko się tam bywa. Restauracja czy inna otwarta przestrzeń może być świetnym rozwiązaniem – pozwala spotkać się, pobyć razem, ale bez presji i wymuszonych rozmów – dodaje Maj.
Zobacz także
