
Spieszysz się, zamawiasz taksówkę. Kiedy do niej wbiegasz, kierowca prosi cię żebyś go poprowadził, a później i tak skręca w złą stronę. Taka historia spotkała producenta internetowych wideo, Krzysztofa Gonciarza. Czasy, kiedy taksówkarz musiał znać miasto, minęły bezpowrotnie?
– Drużynowa? O, to mnie pan zagiął – tak taksówkarz zareagował, kiedy do redakcji próbował dojechać Michał Mańkowski, jeden z naszych wydawców. – Nie było wyjścia, musiałem gościa prowadzić – wspomina.
To nie jest sobie taki zwykły zawód. Kierowca bez GPS powinien znać dobrze miasto, powinien umieć pomóc klientowi w załatwieniu pewnych spraw, powinna istnieć rękojmia jego właściwego zachowania (nie okradnie pijanego klienta, oddać zgubę) no i mieć odpowiedni samochód, umieć udzielić pomocy medycznej w nagłych wypadkach i jakoś dogadać się w obcym języku z pasażerem. A tak każdy "cham do pługa" kupi sobie rzęcha i będzie woził na GPS klientów po mieście.
Licencja na jedno miasto
W rozmowach z dziennikarzami mówią o tym także sami taksówkarze. Michał Więckowski, przewodniczący mazowieckiej "Solidarności" sam jeździ w Warszawie. W rozmowie z Polskim Radiem zapewniał, że nigdy nie zdecydowałby się na świadczenie tych usług w innym mieście. Nawet jeśli posiadałby najlepszą nawigację.
Każde miasto ma swoją specyfikę. Ja jestem warszawskim taksówkarzem i ja nie wyobrażam sobie, że dzisiaj mógłbym zostać w Krakowie taksówkarzem, nawet mając najlepszego GPS-a. Nie znam tego miasta, nie znam specyfiki miasta, nie znam układu ulic, nie znam układu świateł, wielu, wielu innych rzeczy nie znam i nawet jeśli mówimy o Krakowie, ale też i w Tomaszowie Mazowieckim nie podjąłbym się tego zawodu na dzień dzisiejszy, nie mieszkając w tym mieście, nie znając tego miasta.
Faktycznie, na dobrego taksówkarza zwykle mamy nadzieję, kiedy jesteśmy w palącej potrzebie: spóźniamy się, musimy poradzić sobie z nagłą sytuacją. Wtedy nie wystarczy GPS. Potrzebna staje się znajomość objazdów (niekoniecznie najkrótszych, ale na pewno najszybszych), skrótów, bocznych uliczek.
Z takiego założenia wychodzą taksówkarze na przykład w Londynie. Tam wszystkie taksówki są zarejestrowane, a kierujący nimi pracownicy korporacji muszą doskonale orientować się w miejskiej topografii. Firmy same przeprowadzają egzaminy. Najbardziej rygorystycznie traktowani są kierowcy tak zwanych czarnych taksówek, które jeżdżą w centrum. Żeby móc usiąść za kierownicą takiego wozu, trzeba uczyć się układu blisko 10 tys. ulic. Rekordziści podchodzą do testu po kilkanaście razy.


