Według Janiny Paradowskiej zamieszanie wokół Hanny Gronkiewicz-Waltz to nie tyle efekt jej decyzji czy stylu rządzenia, co... płci. – Gdy tylko jakaś pani zajmie wyższe stanowisko, już panowie biorą się do jej wyrzucania – pisze publicystka. Czy rzeczywiście mężczyźni nie akceptują w polityce kobiet, które wysoko zaszły?
Od kilku tygodni nie milkną głosy niezadowolenia pod adresem warszawskiego ratusza. Media donoszą o kolejnych potknięciach Hanny Gronkiewicz-Waltz, a mieszkańcy chętnie składają podpisy pod projektem referendum ws. odwołania pani prezydent. Gdy pytaliśmy niedawno o powody złej passy byłej szefowej NBP, nasi rozmówcy zgodnie twierdzili, że chodzi nie tylko o jej błędne decyzje, ale i styl sprawowania władzy.
Janina Paradowska w poniedziałkowym artykule dla “Polski the Times” spadek popularności Hanny Gronkiewicz-Waltz tłumaczy jednak zupełnie inaczej, tak pisząc o inicjatywie skierowanego przeciw niej referendum:
Nagonka za płeć
– Absolutnie zgadzam się z opinią Janiny Paradowskiej. W Polsce ludzie mają szczególną łatwość w zaszczuwaniu kobiet piastujących publiczne stanowiska – twierdzi Barbara Labuda, sama od lat związana z polityką i publiczną działalnością. Wieloletnia minister w kancelarii prezydenta i ambasadorka RP w Luksemburgu twierdzi, że skala krytyki pod adresem Gronkiewicz-Waltz ma już znamiona nagonki.
Labuda dodaje, że skala niechęci wobec polityczki PO ma te same źródła, co powszechna krytyka kierowana pod adresem Joanny Muchy: chodzi o płeć. Obie panie są ustawiane pod pręgierzem dlatego, że są kobietami. – Wielokrotnie obserwowałam ten mechanizm – ocenia Labuda.
“Baba wzięła się za rządzenie”
Iwona Piątek, przewodnicząca Partii Kobiet, nie ma wątpliwości co do tego, że kobiety w polskiej polityce oceniane są surowiej od mężczyzn. Jej zdaniem nie inaczej jest w przypadku Hanny Gronkiewicz-Waltz. – Jestem zaskoczona tym, co się wokół niej dzieje. Nie rozumiem skąd niechęć, skąd pomysł odwołania. Obawiam się, że to wynik męskiego myślenia w stylu “baba wzięła się za rządzenie” – ocenia Piątek.
Zdaniem szefowej Partii Kobiet nie inaczej było, gdy Wanda Nowicka została wyrzucona w lutym z Ruchu Palikota w związku z wysoką nagrodą, jaką przyjęła od marszałkini Sejmu. – Oczywiście, ona nie powinna była akceptować tej nagrody, ale niesłusznie to na nią spadło całe zainteresowanie i fala krytyki. W przypadku żadnej innej osoby nie miało to miejsca – mówi Iwona Piątek podkreślając, że kobiety są w przestrzeni publicznej osobami “pod specjalnym nadzorem”.
"Szklany klif?"
Zdaniem naszej blogerki Anny Dryjańskiej pozycja kobiet na wysokich stanowiskach nie jest godna pozazdroszczenia. Pisała o tym na swoim blogu komentując medialne zamieszanie wokół ministry Muchy.
Jednak politolog dr Rafał Matyja twierdzi, że przypadek Joanny Muchy był szczególny, bowiem posłanka PO jako ministra sportu “podpadła” milionom polskich mężczyzn wykazując się ignorancją co do ich ulubionego sportu – piłki nożnej. – Gdyby była autentyczną fanką futbolu, skala krytyki nie byłaby tak duża – twierdzi.
Dr Matyja dodaje jednocześnie, że diagnoza Janiny Paradowskiej w odniesieniu do prezydent Warszawy jest nietrafiona. – Pani Gronkiewicz-Waltz prezydentem jest od 7 lat, a wcześniej szefowała również NBP. Twierdzenie, że “gdy tylko jakaś pani zajmie wyższe stanowisko, już panowie biorą się do jej wyrzucania” jest w świetle tych faktów błędna – ocenia politolog.
Zdaniem doktora Rafała Matyji poza przypadkiem Joanny Muchy trudno mówić w polskiej polityce ostatnich lat o podwójnych standardach uderzających w kobiety. – Czasem bywało wręcz przeciwnie. Swoje życie zawodowe zaczynałem pracując w otoczeniu pani premier Hanny Suchockiej i mam wrażenie, że jako kobiecie oszczędzano jej w tamtych czasach ataków, które bez wahania skierowanoby przeciw mężczyznom – mówi Matyja. Zaznacza jednak, że być może same kobiety odbierają to inaczej.
Czyżby więc przepaść pomiędzy płciami była nie do przeskoczenia i to, co mężczyźni uznają za słuszną krytykę, kobiety będą odbierać w każdym przypadku jako seksizm? Zapewne nie. Zgadzając się z Anną Dryjańską, która podkreśla, że kobietom na eksponowanych stanowiskach często patrzy się na ręce znacznie uważniej niż mężczyznom, trzeba zostawić jednak przestrzeń do uczciwej oceny dokonań osób działających w polityce. Tak mężczyzn, jak i kobiet.
Wprawdzie podpisy na ulicach zbierają miłe panienki, ale sterują nimi panowie. Bo to panowie wzięli sprawy w swoje ręce. Tak jakoś dziwnie jest, że gdy tylko jakaś pani zajmie wyższe stanowisko i jeszcze zupełnie dobrze sobie radzi, już panowie biorą się do jej wyrzucania, bo przecież oni poradzą sobie lepiej. CZYTAJ WIĘCEJ
Barbara Labuda
Pani prezydent ma zupełnie inne poglądy niż ja, więc proszę nie odbierać moich słów jako przejawu popierania “swoich”. Uważam po prostu, że Hanna Gronkiewicz-Waltz zrobiła dla Warszawy szalenie dużo, pod jej rządami miasto się bardzo zmieniło. I choć nie uniknęła błędów, to przecież każdy z nas je popełnia.
To co uszłoby na sucho mężczyźnie, lub zostałoby przyjęte wzruszeniem ramion, w jej przypadku urasta do rangi niewybaczalnego błędu. Jej praca jest podatna na stałą krytykę i trudna w utrzymaniu - na tym właśnie polega zjawisko szklanego klifu, udokumentowane m.in. niedawnym raportem z badań "Hard Won and Easily Lost". CZYTAJ WIĘCEJ