"Szarpanie, wybicie zębów, ciąganie po podłodze za włosy" - tak wtorkową akcję antyterrorystów w jednym z katowickich mieszkań relacjonują dla TVN24.pl świadkowie zajścia. Okazało się, że śląska policja pomyliła piętra i zamiast do mieszkania groźnego przestępcy, wtargnęła do przypadkowych ludzi. Podejrzany znajdował się piętro wyżej. Po drodze do jego mieszkania policja obezwładniła jeszcze jednego mężczyznę, który zdezorientowany wyszedł na korytarz. Policja przeprasza za pomyłkę i zapowiada wprowadzenie kamer podczas wszystkich akcji antyterrorystycznych.
- Takie sytuacje zdarzają się bardzo, bardzo rzadko. W ciągu roku przeprowadzamy co najmniej kilkaset akcji antyterrorystycznych. Przypadki, jak ten wczorajszy w Katowicach, to jedynie ułamek procenta. Nie ma policji na świecie, której takie sytuacje się nie zdarzają. Nie da ich się wyeliminować w 100 proc. Jeśli akcja prowadzona jest na szybko, jak w tym przypadku, jest ogromnie trudno zweryfikować wszystkie informacje - tłumaczy w rozmowie z naTemat inspektor Mariusz Sokołowski, rzecznik Komendy Głównej Policji.
"Przyznajemy się do błędu"
- Przyznajemy, że popełniona została pomyłka i policja ponosi za to odpowiedzialność. Wynika to jednak z tego, że akcja była bardzo dynamiczna i nie mieliśmy dostatecznie dużo czasu na weryfikację miejsca pobytu podejrzanego - wyjaśnia podinspektor Andrzej Gąska, rzecznik komendy wojewódzkiej policji w Katowicach.
- Takie przypadki zdarzają się niezwykle rzadko. Jestem w śląskiej policji 20 lat i oprócz tego przypadku, pamiętam jedynie dwa - podkreśla podinspektor Andrzej Gąska, rzecznik komendy wojewódzkiej policji w Katowicach.
Według informacji przekazanych przez policję, zatrzymany to groźny przestępca, poszukiwany kilkoma listami gończymi za udział w przestępczości samochodowej na dużą skalę. Było podejrzenie, że posiada broń palną, dlatego do akcji wkroczył oddział antyterrorystyczny.
Ostatnia pomyłka policji w Katowicach, to nie pierwszy tego typu przypadek
5 lat temu do domu Pani Magdy i jej rodziny na Lubelszczyźnie, z samego rana wkroczyli policjanci. Sprawa dotyczyła kradzieży traktorów. Mundurowi szukali jej ojca. Na jego działce, którą wynajmował innemu mężczyźnie, stały ciągniki. Ojca nie było w domu, zatem policjanci zatrzymali rodzeństwo. W ubiegłym roku mieszkanie 17-latki z Łodzi i jej matki antyterroryści "odwiedzili" o szóstej rano. Ubrani w hełmy, kamizelki, z bronią, pomylili lokale. Mieli wejść pod numer "6c", a nie - pod "6". Pod Poznaniem, w wakacje, policjanci również pomylili adresy. "Zapukali" pod ten niewłaściwy, pod którym miał się ukrywać groźny przestępca z bronią. Wychodząc, zamiast słowa "przepraszam", mieli powiedzieć: "Tak bywa". CZYTAJ WIĘCEJ
Źródło: TOK FM
Policja podkreśla, że nie mogła pozwolić sobie na zwłokę. - Dostaliśmy informację, że podejrzany jest w tym mieszkaniu. Na co dzień nie mieszka w Katowicach, dlatego było ryzyko, że ucieknie. Policjanci zgłosili się do administracji osiedla, która wskazała mieszkanie. Chcę podkreślić, że jest to nowe osiedle, więc nie można mieć pretensji, że administracja błędnie wskazała lokum - dodaje podinsp. Gąska.
- Policja pomyliła się raz, wchodząc do pierwszego mieszkania. Podejrzanego zatrzymano w mieszkaniu piętro wyżej. Mężczyzna zatrzymany na piętrze podejrzanego, był sąsiadem, przypadkowym świadkiem. Taktyka w przypadku akcji antyterrorystycznych jest taka, że jeśli pojawia się osoba postronna musi być również sprawdzona. Jednak odbyło się to spokojnie, bo pan reagował na polecenia - relacjonuje Gąska.
Sprawa będzie wyjaśniona
- Ogromnie współczuję państwu poszkodowanym w Katowicach. Granaty hukowe, ludzie w maskach tuż nad głową nie są niczym przyjemnym. Jednak jeśli jest ryzyko, że podejrzany może mieć broń palną, antyterroryści wchodzą "na ostro". Dla przypadkowego człowieka, to może być szok - przyznaje insp. Sokołowski. - Mogę zapewnić, że ta sprawa jest wyjaśniana i postępowanie swoim nadzorem objął nawet komendant główny policji.
Poszkodowani zapowiadają złożenie pozwu przeciwko policjantom. Będą starali się uzyskać odszkodowanie.
Podinspektor Gąska poinformował nas, że komendant wojewódzki policji zapowiedział zadośćuczynienie poszkodowanym i pokrycie wszelkich start związanych z akcją. Komendant planuje również spotkanie z poszkodowanymi.
- Zależy nam na ugodowym rozwiązaniu tej sprawy. Zdarzają się, że poszkodowani w omyłkowych akcjach policji, którzy żądają odszkodowania, wyższego niż policja może wypłacić. Dysponujemy w końcu budżetem podatników - mówi insp. Sokołowski.
W takich okolicznościach sprawa, kierowana jest do sądu. Nie wiadomo, jak skończy się to w tym przypadku.
Obowiązkowe kamery
Policja zamierza zminimalizować ryzyko tego typu sytuacji, wprowadzając kamery.
- Chcielibyśmy, żeby we wszystkich jednostkach antyterrorystycznych policji wprowadzono kamery podczas akcji. Nagranie wyeliminowałoby ryzyko
nieprawidłowości. Gdyby pojawiło się podejrzenia przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy, lub ich pomówienie, nagranie mogłoby być wykorzystane, jako materiał dowodowy. Akcja w Katowicach nie była niestety nagrywana - dodaje Sokołowski.
Przekroczenie uprawnień
Policjanci nie chcą komentować ewentualnego przekroczenia uprawnień funkcjonariuszy tego oddziału antyterrorystycznego.
- Na tym etapie śledztwa jest za wcześnie na taką ocenę. Już wczoraj zgłoszono sprawę do wydziału kontroli, która prowadzi postępowania wyjaśniające - podkreśla Gąska. - Proszę pamiętać, że w okolicznościach, kiedy akcja dotyczy zatrzymania groźnego przestępcy, policja ma ustawowe prawo użyć siły i środków przymusu - dodaje.
Są to m.in. siła fizyczna, chwyty obezwładniające, pałki służbowe.