Według sondażu TNS OBOP dla "GW" na referendum ws. odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz chce pójść prawie dwie trzecie warszawiaków.
Według sondażu TNS OBOP dla "GW" na referendum ws. odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz chce pójść prawie dwie trzecie warszawiaków. Fot. Agata Grzybowska / Agencja Gazeta

Organizatorzy referendum mającego doprowadzić do odwołania prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz już kilka dni temu zebrali wymaganą liczbę podpisów, ale wciąż muszą walczyć o frekwencję. Sondaż TNS OBOP dla "Gazety Wyborczej" to dla nich pozytywny sygnał, bo chęć pójścia do urn deklaruje prawie dwie trzecie warszawiaków, aż 64 proc z nich chce głosować za odwołaniem prezydent.

REKLAMA
Kampanijna machina przeciw Hannie Gronkiewicz-Waltz jest już w Warszawie rozpędzona na dobre – organizatorom udało się zebrać wymaganą liczbę ok. 133 tys. podpisów, ale zbierają nadal. Mają poparcie Prawa i Sprawiedliwości, Ruchu Palikota czy Stronnictwa Demokratycznego. Jednak nawet jeśli uda się doprowadzić do referendum, to wielką niewiadomą jest frekwencja, która musi przekroczyć ok. 30 procent (do urn musi pójść co najmniej 389 430 osób). Jeśli spełnią się przewidywania TNS OBOP dla "Gazety Wyborczej", to Gronkiewicz-Waltz może się żegnać z ratuszem.

Z naszego sondażu wynika, że dziś prawie dwie trzecie warszawiaków chce wziąć udział w referendum (41 proc. - zdecydowanie tak; 22 proc. - raczej tak). Spośród nich 64 proc. zapowiada głosowanie za odwołaniem pani prezydent. - Nie lekceważę sondaży, ale prawdziwy sprawdzian jest zawsze przy urnach wyborczych - komentuje Hanna Gronkiewicz-Waltz. CZYTAJ WIĘCEJ

Źródło: "Gazeta Wyborcza"

Ale wyniki badania TNS OBOP są już mniej pomyślne dla Piotra Guziała, burmistrza Ursynowa, który jest motorem napędowym kampanii referendalnej. Jedynie 17 proc. badanych chce uważa, że byłby on lepszym prezydentem stolicy, a przeciwnego zdania jest 36 proc. Nie ma zdania 41 proc. badanych warszawiaków, co może świadczyć o tym, że Guział wciąż jest mało rozpoznawalnym politykiem. Możliwe jednak, że wcale nie będzie trzeba zastanawiać się nad jego szansami, bo według prof. Radosława Markowskiego do urn pójdzie ok. 25 proc. uprawnionych, czyli za mało by odwołać Gronkiewicz-Waltz.
Za to kilka dni temu warszawiacy poznali pierwszego śmiałka, który spróbuje zastąpić Hannę Gronkiewicz-Waltz na stanowisku szefa stołecznego ratusza. Jest nim Janusz Korwin-Mikke. Lider Kongresu Nowej Prawicy zapowiedział dzisiaj, że wystartuje w najbliższych wyborach na urząd prezydenta Warszawy. Jego celem jest wprowadzenie w mieście "fundamentalnych zmian".
Czytaj także: