Rządowa kampania przeciwko OFE zaczyna przynosić efekty. Według sondażu CBOS aż 48 proc. Polaków zgadza się na to, by ich funduszami na starość zarządzał tylko ZUS. A Jacek Rostowski dalej twierdzi, że powinniśmy się cieszyć z możliwości wyboru. Wyboru między ZUS-em a ZUS-em.
Nie chciałbym używać mocnych słów na to, co robi rząd w sprawie OFE i emerytur. Termin "manipulacja" nasuwa się sam. Wystarczy spojrzeć na wypowiedzi rządzących i ich medialne próby przekonania Polaków, że ZUS to ostoja bezpieczeństwa i dobrobytu. Choć zdarzają się tacy, jak Jarosław Gowin, którzy wprost i uczciwie mówią: rząd zmarnował swoje szanse, a w ZUS-ie nie ma realnych pieniędzy.
Gabinet Tuska jednak trzyma się swojej linii, według której Otwarte Fundusze Emerytalne to jakieś niebezpieczne inwestycje i straszy, że trzymając w nich pieniądze możemy gwałtownie stracić na skutek giełdowych zawirowań – wszak OFE właśnie tam inwestują nasze środki. To właśnie mówił dzisiaj Jacek Rostowski w rozmowie z Konradem Piaseckim w RMF FM.
Czego możemy dowiedzieć się z tej wypowiedzi? Przede wszystkim – że trzymanie pieniędzy w OFE jest niebezpieczne, bo inwestują w akcje. Ja pytam w takim razie: jak bardzo ryzykowne jest trzymanie pieniędzy w ZUS-ie? Pragnę przypomnieć, że według prawa środki w ZUS-ie nie należą nawet do nas, a do państwa. To bardzo ważne, bo dzięki temu ZUS wszelką kasę, którą wpłacamy na nasze "przyszłe emerytury", wypłaca obecnym emerytom. Fizycznie więc ZUS ani państwo nie są w stanie zagwarantować, że kiedyś te pieniądze dostaniemy.
Minister Finansów, co prawda, notorycznie przypomina, że państwo gwarantuje wypłacanie emerytur w konstytucji, ale dla obywateli nic z tego nie wynika. Dlatego, że za 10 czy 15 lat, kiedy pracujących będzie znacznie mniej niż emerytów – a już wiadomo, że tak będzie, bo demografia nie kłamie – państwo będzie musiało po prostu gigantycznie się zadłużyć, by wypłacać emerytury. Dług, oczywiście, nie może być zbyt duży, więc trzeba będzie albo mocno obciąć wydatki publiczne (czyli: płacą za to, pośrednio, obywatele) albo podnieść podatki (obywatele płacą bezpośrednio) albo zrobić obie te rzeczy naraz. Tak czy inaczej, na koniec wszystko odbija się na obywatelach. Tylko dlatego, że politycy są niezdolni do tego, by przeprowadzić głęboką reformę, zamiast tylko zasypywać dziury w budżecie na tyle czasu, ile potrzeba im do wygrania kolejnych wyborów.
W wywiadzie dla Konrada Piaseckiego Jacek Rostowski powtórzył też kłamstwo opisywane dzisiaj przez Tomasza Machałę. O tym, że OFE "zarobiły" przez 13 lat 17 miliardów złotych. Jak jest naprawdę, opisał już Tomek, zachęcam do przeczytania jego tekstu. Zaznaczmy tylko, że to małe kłamstewko oparto o słynny już rządowy raport.
Raport, swoją drogą, pełen takich "niedomówień". Leszek Balcerowicz, jeden z najzagorzalszych obrońców OFE, nazwał go "intelektualnym fałszerstwem". Uwagę na absurdy raportu zwrócił mi też jeden z Czytelników w mailu. Pan Paweł wykazuje, między innymi, że według raportu OFE mogą sprawiać, że ceny akcji na GPW są nierynkowe. Nie wiem, czy rząd o tym wie, ale giełda już dawno przestała być jedynie instrumentem wsparcia finansowego dla firm, a powszechnie stała się wirtualną maszyną do mnożenia pieniędzy dla różnej maści spekulantów, funduszy i tak dalej.
Twierdzenie, że OFE mogą "podważać rynkowy charakter mechanizmu ustalania cen na GPW" (dosłowny cytat z raportu) jest po prostu głupie, bo wystarczy spojrzeć na dowolne "odławianie leszcza" na giełdzie, kiedy to bardzo bogaci spekulanci są w stanie sterować kursami spółek. Z rynkowym ustalaniem cen ma to niewiele wspólnego.
Taką samą, ordynarną manipulacją jest zarzucanie OFE, że rośnie przez nie dług publiczny. Brzmi to tak, jak by fundusze robiły coś złego i aktywnie pogłębiały polski dług. Tymczasem prawda jest taka, że dług rośnie, bo politycy o tym zadecydowali i na to się zgodzili, wprowadzając OFE. I musieli wtedy wiedzieć, że dług będzie rósł, choć jedno trzeba im oddać: nie mogli się spodziewać, że w 2008 roku wybuchnie kryzys i tak pogłębi całą sytuację.
Z drugiej jednak strony - Platforma rządzi już drugą kadencję. Minister finansów chyba śledzi to, co dzieje się z gospodarką i gwałtownie rosnący dług musiał widzieć już w 2008, 2009 i 2010 roku. Za naprawienie tej sytuacji - i tak tylko tymczasowo, strzygąc OFE - wziął się dopiero w 2011 roku, kiedy było już naprawdę źle. Pomijając 3-letnią bezczynność, nie należało już wtedy zacząć myśleć nad dużą, długofalową reformą, nie tylko systemu emerytalnego?
A może trzeba było, zgodnie z wyborczymi obietnicami, zlikwidować szereg przywilejów emerytalnych, na które dopłacamy co roku miliony złotych? Zlikwidować, albo chociaż zreformować KRUS? Od razu odpowiadam: należało, ale przecież to by oznaczało spadek popularności, a obecnie rządzących nic tak nie denerwuje, jak spadające słupki.
Teraz też, zamiast debatować o realnej, głębokiej reformie systemu emerytalnego (i nie tylko, bo ważna tu jest też polityka prorodzinna), łatwiej jest kreatywnie zmusić Polaków do tego, by przekazali całe swoje pieniądze ZUS-owi i w efekcie zasypali dziurę budżetową. Najgorsze jest to, że rząd sięga przy tym po daleko posuniętą demagogię.
Jacek Rostowski mówił dziś w RMF FM, że jeśli w życie wejdzie wariant o dobrowolności, to "wolny Polak będzie miał wolny wybór". O tym "wolnym wyborze" pisałem już z Anną Jośko – nie dość, że takie rozwiązanie może być niezgodne z konstytucją, to kompletnie kłóci się z kulturą prawa i zasadami obywatelskiego współżycia. Rząd w tej sprawie chce wszystko postawić na głowie. A na koniec i tak dobrowolność będzie wyglądać tak, że nasze pieniądze zostaną przeniesione ostatecznie z OFE do ZUS. Dzisiaj pisał o tym u nas poseł Ruchu Palikota Łukasz Gibała.
Patrząc na rozmowę Konrada Piaseckiego z ministrem finansów miałem zresztą wrażenie, że Jacek Rostowski przyszedł do radia nie po to, by rozmawiać, ale wygłosić jakiś swój statement. I zrobił to, wyłożył swój standardowy zestaw propagandowy, często ignorując wtrącenia dziennikarza i nie dając mu dojść do słowa.
Wygląda na to, że takie brutalne metody działają. Według sondażu CBOS aż 48 proc. obywateli zgadza się na monopol ZUS-u, choć aż 39 proc. chciałoby oszczędzać wyłącznie w OFE. Według badań "Pulsu Biznesu" z kolei aż 37 proc. Polaków ufa ZUS-owi, choć tyle samo z nas nie ma zaufania ani do ZUS-u, ani do OFE. Dla wciąż wierzących rządowi zamieszczam poniżej komentarz jednego z Czytelników.
Ja się tym manipulacjom polityków przeciwstawiam, tak jak wielu innych dziennikarzy, analityków czy ekonomistów, ale wygląda na to, że rację ostatecznie ma zwykły obywatel, mój znajomy. - Wiesz, dla mnie to bez znaczenia. Oni i tak sobie zadecydują, ja będę musiał płacić, a potem i tak żadnych pieniędzy nie zobaczę - powiedział mi dzisiaj. Obawiam się, że bez względu na liczbę artykułów i rozmów poświęconych manipulacjom rządu, ostatecznie właśnie tak się stanie.
Minister finansów, wypowiedź na antenie radia RMF FM
Na dziesięć lat przed emeryturą będzie się przekazywać te środki stopniowo do ZUS, dlatego że póki one są w OFE, to są poddane bardzo znaczącemu, można by nawet powiedzieć skrajnemu, ryzyku wahań na giełdzie.
Minister robi coś, co w moim głębokim przekonaniu charakteryzuje całą rządową narrację w sprawie OFE: manipuluje liczbami. Zobaczcie to na przykładzie jednego wpisu na Twitterze i jednej tabelki z rządowego "Przeglądu emerytalnego". Ta sytuacja pokazuje, że w żadne rządowe wyliczenia i argumenty nie można w tej sprawie po prostu wierzyć. CZYTAJ WIĘCEJ
W sprawie reformy ubezpieczeń emerytalnych zgadzam się z Donaldem Tuskiem w dwóch kwestiach. Po pierwsze, obecny system ubezpieczeń społecznych wymaga głębokiej zmiany. Po drugie, Polakom powinna zostać zapewniona możliwie największa wolność wyboru sposobu oszczędzania na przyszłą emeryturę. Nie rozumiem tylko, dlaczego swoiste zniewolenie nas przez zbiurokratyzowany ZUS Premier Tusk wraz z ministrem Rostowskim określają mianem wolności. CZYTAJ WIĘCEJ
Grzegorz
Mam 32 lata. Od początku jestem w OFE. Pracuję normalnie. Cudów nie ma. i...wolę zdecydowanie OFE niż najlepszy ZUS. Choćby i 5% ale rocznie zawsze coś przybywa (realnych) pieniędzy! ZUS to padlina a ludzie, którzy wierzą tym naszym wodzom naczelnym, nic tylko gratulować. CZYTAJ WIĘCEJ