
Na początek Marek Jurek, historyk, były marszałek Sejmu, a także (last but not least) honorowy członek Klubu Zachowawczo-Monarchistycznego, przekonuje w wywiadzie zatytułowanym “Marzenie o władzy stabilnej”, że brytyjska monarchia to “nie tylko instytucja, ale jeden z fundamentów cywilizacji brytyjskiej”. Jurek dodaje, że to właśnie rodzina królewska gwarantuje Brytyjczykom “jedność narodową i dobrą reprezentację państwa, wewnątrz i na zewnątrz”.
Mieszkańcy krajów, które pozostały przy monarchii, darzą swych królów szczerym przywiązaniem. Tak jest wszędzie i nawet jeśli czasami może się wydawać, że tron zaczyna lekko się chwiać, wierność, szacunek i uznanie zawsze biorą górę. CZYTAJ WIĘCEJ
Opisywane przykłady monarchii holenderskiej, norweskiej oraz oczywiście brytyjskiej, iskrzą się od sympatycznych szczegółów: królowa Juliana jeździ po mieście na rowerze, król Olaf V wsiada do tramwaju, Małgorzata II ilustruje książeczki dla dzieci, a Kate i książę William czekają na narodziny potomka. Jednym słowem, “monarchia ma się doskonale”. I na nic się zdadzą wszelkie “zakusy republikanów”, którzy we wszystkich przypadkach musieli skapitulować przed wolą ludu, po prostu kochającego swoich władców.
Na koniec zostaje tekst najciekawszy: osobisty komentarz redaktora naczelnego “Rzeczpospolitej” Bogusława Chraboty. Uczciwie przyznam, że mam spory problem z pełnym uchwyceniem jego wymowy: choć z początku jest lekką w tonie, historyczną weekendową opowiastką o tym, co by było gdyby Polska była królestwem, momentami trudno naprawdę dociec, czy autor żartuje, ironizuje, czy zupełnie szczerze – marzy.
Co by nam dała monarchia? Uwolniłaby od sezonowych i może nie całkiem przygotowanych do roli głowy państwa prezydentów. Król przygotowuje się do swojej roli całe życie. Prezydent do bycia głową państwa – rzadko kiedy. Dotychczasowe doświadczenie Niepodległej jest w tej kwestii dość marne. Zbyt często za pierwszych obywateli trzeba było się po prostu wstydzić. Za króla, mniemam, wstydziłbym się dużo rzadziej. CZYTAJ WIĘCEJ
Po tym wyznaniu autor dokonuje nagłego zwrotu ku ironii, dodając, że monarchia to “pałace, karoce, szaty koronne, przejazdy, dwór, biżuteria”, i że byłoby “pięknie i barwnie”, bo u boku rodziny królewskiej odrodziłaby się arystokracja.
Czy Chrabota pisze to wszystko na serio? Chyba jednak nie, ale sam gubię się w tych nagłych przeskokach od dowcipu do powagi. Wierzę jednak, że “poważna dyskusja o restytucji polskiej korony” jest tak naprawdę żartem, którego w swojej ignorancji nie odczytałem.