- To unikalny sposób by zrozumieć, że większość z nas przejmuje się rzeczami, które tak naprawdę nie mają wielkiego znaczenia - mówi o swojej metodzie na stres John Parkin. Od prawie dekady uczy on, że w życiu najważniejsze jest zrozumienie, iż wiele zmartwień należy spuentować tylko stwierdzeniem "pieprzyć to". Brzmi świetnie, ale i budzi wątpliwości.
Macie odpowiedzialną pracę, całą rodzinę na głowie, a do tego przejmujecie się konwenansami i jeszcze zamartwiacie o innych? Jeśli zgadzacie się chociaż z częścią tego wyliczenia, wiecie czym jest stres, który niestety stał się codziennością. Żyje w nim większość z nas, a wielu naukowców przekonuje, że to właśnie on jest przyczyną większości naszych cywilizacyjnych problemów. Z tym zgadzają się też Gaia i John Parkin. To Brytyjczycy, którzy twierdzą, że opracowali najlepszą terapię antystresową na świecie. Jeszcze kilka lat temu oboje pracowali w jednej z wielkich agencji reklamowych w Londynie. Rzucili jednak tę świetną pracę, by uczyć innych, jak nie dać zjeść się stresowi.
Martwisz się o coś? Pewnie powinieneś to pieprzyć...
A u podstaw ich metody leży jedno zasadnicze stwierdzenie, czyli... "pieprzyć to". Ich "F**k It Therapy" to nie tylko sposób walki ze stresem opisany już w dwóch poradnikach, ale i zajęcia, na których uczą "pieprzyć" wszelkie nieważne sprawy. A uczy się przyjemnie, bo robią to pośród najbardziej urokliwych włoskich krajobrazów, wśród których od prawie dziesięciu lat mieszkają. Tam pomagają nie tylko radzić sobie z nawarstwiającymi się problemami dnia codziennego, ale i sytuacjami, z których pozornie nie ma już wyjścia. Zawsze z wykorzystaniem podstawowego motto, które przemówiło do nich, gdy sami uznali, że duszą się w dotychczasowym życiu w Londynie.
John Parkin w swojej najnowszej książce poświęconej "F**k It Therapy" tłumaczy, że większość problemów, z którymi się współcześnie zmagamy bierze się głównie z oporu wobec tego, co dzieje się wokół nas. Niezrozumiałą trudnością w zaakceptowaniu i zrozumieniu sytuacji, w której aktualnie się znajdujemy. - Filozofia "pieprzyć to" składa się tak naprawdę z wielu elementów, ale w skrócie to unikalny sposób by zrozumieć, że większość z nas przejmuje się rzeczami, które tak naprawdę nie mają wielkiego znaczenia - dodaje Parkin w wywiadzie dla HuffingtonPost.
Jego zdaniem, w stresujących i wyjątkowo trudnych sytuacjach należy uruchomić własną "machinę perspektywy", dzięki której można stanąć z boku tych wszystkich problemów i przez ten pryzmat decydować, jakie sprawy są naprawdę ważne w życiu. Przekonują, że jakiekolwiek zamartwianie się najlepiej skwitować krótkim "pieprzyć to". Parkinowie swoich uczniów zapraszają w okolice włoskiego Urbino i innych urokliwych zakątków, ponieważ tam podobno łatwiej odnaleźć właściwą perspektywę za pierwszym razem.
Wiezień nie musi przebierać w słowach
W ocenie Gai i Johna Parkinów, poziom zestresowania współczesnych społeczeństw bierze się stąd, że większość z nas żyje w wytworzonych przez siebie emocjonalnych więzieniach. W tych więziennych warunkach decyduje więc zasada, że należy robić to, co powinno się zrobić, a nie to, czego chce się głęboko w sercu. Brytyjczycy twierdzą, że właśnie dlatego tak często należy mówić sobie "pieprzyć to". I Parkinowie zachęcają do tego nie tylko przy błahostkach, ale także sprawach, które dotyczą pracy, rodziny, czy przyjaciół. Umiejętne odnalezienie momentu, by uznać, że należy "pieprzyć to" ma być kluczem do uwolnienia się od głębokiego stresu.
W ocenie psycholog Ewy Chalimoniuk z Laboratorium Psychoedukacji, taka filozofia życiowa czasem może przynieść ciekawe efekty. - Metoda odpuszczania rzeczy, na które nie mamy wpływu jest jakimś sposobem radzenia sobie w życiu. Jednak to nie znaczy, że ona jest dobra także wtedy, gdy nie spróbowaliśmy zbytnio zawalczyć, by daną sprawę inaczej rozwiązać - komentuje w rozmowie z naTemat nowatorskie brytyjskie podejście do stresującego życia.
- Można się stresować tym, że nie ma się nogi, a chciałoby się ją mieć i wtedy takie podejście jest dobre. Jednak równie mocno myśli może zaprzątać cel, którym jest wejście na jakąś górę. Wtedy przy pierwszym zmęczeniu zbyt łatwo można powiedzieć "pieprzę to" - wyjaśnia psycholożka.
Ewa Chalimoniuk przyznaje, że upowszechnienie tego typu zasady byłoby rodzajem bezstresowego wychowywania dorosłych, którzy mogliby zbyt łatwo uznawać, że nie należy się przejmować nie tylko drobiazgami, ale i sprawami naprawdę w życiu istotnymi.
Bezstresowe wychowanie dorosłych jest niemożliwe
Jednocześnie nawet sceptyków metody Parkinów metody przekonuje fakt, iż we współczesnym społeczeństwie nie można wierzyć w mit, że wystarczy tylko czegoś chcieć, ciężko nad tym pracować, a na pewno się to ziści. Bo o ile takie myślenie sprawdza się czasami w pracy, zwykle bywa bez szans w stosunkach międzyludzkich. Często przegrywa także w sprawach zdrowia.
- Wiedząc, że czasami trzeba odpuścić, uznajemy więc swoją ograniczoność. Nie uważamy się wtedy za ludzi wszechmocnych, tylko wyznaczamy gdzieś ważną granicę tego, co całkowicie niezależne od nas. Z czym nie wygramy, bo na pewno nie mamy już na to sił, przerasta nasze zdolności. Warto pogodzić się z tym, że przed nami jest ściana. To też te sytuacje, gdy małżonek, czy szef po prostu nie chce czegoś przyjąć do wiadomości. I wtedy rzeczywiście należy czasem odpuścić - tłumaczy Ewa Chalimoniuk.
Jednocześnie psycholog podkreśla, że osobiście nie okrzyknęłaby takiej filozofii życiowej "pieprzyć to". Nie tylko ze względu na wulgaryzm, ale i skutki takiego dosłownego myślenia, które wcale nie muszą być bardziej negatywne, niż zbytnie zamartwianie się drobnostkami. Jej zdaniem o wiele lepiej sięgnąć po polską mądrość ludową. - Mówią przecież, że nie kopie się z koniem - przypomina. I sugeruje, że w życiu zmagać lepiej się z problemami tak długo, aż przypomni nam się ta ludowa prawda, zamiast zbyt szybko skusić się na modne stwierdzenie "pieprzyć to".