
Reklama.
Materiał o ojcu braci Kaczyńskich ukazał się na łamach "Newsweeka" w lipcu ubiegłego roku. Po tej publikacji ostro krytykowano Cezarego Łazarewicza. Zarzucano mu m.in., że skorzystał z anonimowych źródeł, co świadczy o jego nierzetelności. Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich zdecydowało się nawet nominować go do tytułu "Hieny Roku".
W odpowiedzi dziennikarz zdecydował się pozwać stowarzyszenie. "Decyzję o tym, że występuję przeciwko SDP, podjąłem kilka dni po tym, jak ukazała się informacja o nominacji do Hieny. Jest to dla mnie obelga. Każdy ma prawo oceniać mój tekst - uznać, że są w nim braki lub że jest słaby. Ale nikt nie ma prawa uwłaczać mojej godności i obrażać mnie" – powiedział w rozmowie z TOK FM.
Sąd Okręgowy w Warszawie uznał jednak ostatnio, że poprzez nominację do "Hieny Roku" nie zostały naruszone dobra Łazarewicza. Sąd zwrócił uwagę, że jest on osobą publiczną, a więc musi liczyć się ze wzmożoną krytyką. Porównał też "Hienę Roku" do "Malin", czyli antyoskarów przyznawanych w Stanach Zjednoczonych.
"Jestem wstrząśnięty uzasadnieniem przedstawionym przez sąd. Sąd uznał, że to było prawo do krytyki. Zgadzam się, że każdy może krytykować mój tekst. Uznałem jednak, że posługiwanie się wobec mnie słowem “Hiena” było próbą linczu, odebrania mi godności i podstaw do wykonywania zawodu. Są osoby, które przestały ze mną rozmawiać z tego powodu" – skomentował w rozmowie z portalem wirtualnemedia.pl Łazarewicz. Zapowiedział też apelację.
Źródło: wirtualnemedia.pl