Reklama.
Agnieszka Ziółkowska - pierwsza osoba w Polsce urodzona dzięki in vitro - właśnie wystąpiła z Kościoła. Jak wyjaśniała jakiś czas temu, chce to zrobić, bo sytuacja w polskim kościele "dawno przekroczyła jakiekolwiek granice przyzwoitości, empatii i zdrowego rozsądku".
Niech Pani nie odchodzi. Kościół z odejściem choćby jednego wiernego staje się uboższy. Tego braku nikt i nic nie będzie w stanie zrekompensować. Ma Pani w Kościele swoje miejsce i niech się Pani nie pozwoli z tego miejsca wypchnąć. Niech się Pani nie da sprowokować do decyzji, która nikomu, nic dobrego nie przyniesie. Kto wie, może dzięki Pani i jej dalszej przynależności do Kościoła i inni poczują się w tym Kościele potrzebni i u siebie. CZYTAJ WIĘCEJ
Jako osoba niewierząca, traktuję akt apostazji jako formalną cezurę, oficjalne odcięcie się od instytucji, która sama mnie zeń wypycha (w Polsce, najwyraźniej Kościół nie jest wspólnotą wiernych, ale biskupów), która nie szanuje człowieka, piętnując moich rodziców i mnie ze względu na sposób, w jaki zostałam poczęta. Instytucji, której nie czuję się, nie jestem i nie chcę być częścią, ani być traktowana jako taka. CZYTAJ WIĘCEJ