Pierwsza Polka urodzona dzięki in vitro dokonała apostazji. Powyżej - zapowiedź dokonania tego aktu
Pierwsza Polka urodzona dzięki in vitro dokonała apostazji. Powyżej - zapowiedź dokonania tego aktu Zrzut ekranu z gloswiekopolski.pl
Reklama.
Agnieszka Ziółkowska urodziła się dzięki metodzie in vitro w latach '80 - wówczas zabieg wykonano na Zachodzie. Jest to pierwsza osoba w naszym kraju urodzona dzięki in vitro. Jakiś czas temu Ziółkowska udzieliła wywiadu portalowi gazeta.pl i już wtedy mówiła, że ma zamiar dokonać apostazji.
Kobieta podkreślała wówczas, że to co robią i mówią polscy biskupi jej nie obraża, ale przeraża ją hipokryzja kościelnych dostojników. Mówiła też, że Kościół zachęca do nienawiści.
Wydaje im się, że można w dyskursie publicznym i z pozycji autorytetu uderzyć w godność drugiego człowieka i powiedzieć mu, że nie ma prawa do istnienia. Nie wiem, jak można robić takie rzeczy i nie ponosić żadnych konsekwencji. Mnie to nie boli, mnie to po prostu oburza. To wszystko już dawno przekroczyło jakiekolwiek granice przyzwoitości, empatii i zdrowego rozsądku. Dlatego nie chcę już formalnie przynależeć do tej instytucji.
Teraz, jak podaje "Wyborcza", Agnieszka Ziółkowska dokonała apostazji. Decyzję o tym, by to zrobić, podjęła w kwietniu tego roku. Wtedy bowiem Episkopat wydał dokument bioetyczny, w którym stwierdzał, że in vitro to "wyprodukowanie dziecka" przez obce osoby.
Ziółkowską do tego, by nie odchodzić z Kościoła, próbował namówić ks. Wojciech Lemański.

Niech Pani nie odchodzi. Kościół z odejściem choćby jednego wiernego staje się uboższy. Tego braku nikt i nic nie będzie w stanie zrekompensować. Ma Pani w Kościele swoje miejsce i niech się Pani nie pozwoli z tego miejsca wypchnąć. Niech się Pani nie da sprowokować do decyzji, która nikomu, nic dobrego nie przyniesie. Kto wie, może dzięki Pani i jej dalszej przynależności do Kościoła i inni poczują się w tym Kościele potrzebni i u siebie. CZYTAJ WIĘCEJ


Agnieszka Ziółkowska, choć poruszona listem ks. Lemańskiego, odpowiedziała jednak, że zdania nie zmieni.
Agnieszka Ziółkowska

Jako osoba niewierząca, traktuję akt apostazji jako formalną cezurę, oficjalne odcięcie się od instytucji, która sama mnie zeń wypycha (w Polsce, najwyraźniej Kościół nie jest wspólnotą wiernych, ale biskupów), która nie szanuje człowieka, piętnując moich rodziców i mnie ze względu na sposób, w jaki zostałam poczęta. Instytucji, której nie czuję się, nie jestem i nie chcę być częścią, ani być traktowana jako taka. CZYTAJ WIĘCEJ



Źródło: Wyborcza.pl