
Przeczytałem tekst o przechodzeniu "Na Ty" i się z nim nie zgadzam. Możecie mówić, że się wywyższam, ale nie chcę, by każdy mówił do mnie po imieniu. Niektórzy przejście na "Ty" zrozumieją zupełnie inaczej, i wezmą to za "zostańmy kolegami". Już byłem z robotnikami po imieniu, i wiem jak to się kończy. A dokładniej źle skończoną robotą.
Na kasie siedziała dziewczyna w moim wieku i zapytała: co dla pana? Ok. Wszystko rozumiem. Klient nasz pan itd. Ale na miłość boską, czy nawet dwudziestoparolatkowie w barze mlecznym muszą okazywać wzajemny szacunek mówiąc do siebie per pan/pani? Nie wystarczy zwykły uśmiech, serdeczność i niezawodna uprzejmość? Zaledwie metr za progiem tego lokalu mówienie na pan byłoby już absurdalne. CZYTAJ WIĘCEJ
Panie Krzyśku, na litość boską, zwracanie się do siebie „na pan” w tej sytuacji jest jak najbardziej uprzejmością. Wszędzie zagranicą, gdzie ktoś mi usługiwał spotykałem się z takim zwrotem grzecznościowym. Nawet w takiej „NaTyzowanej” Wielkiej Brytanii. Ba! W każdym sklepie, czy barze potrafili nawet do mojego (wówczas) malutkiego braciszka zwracać się per pan. Był niezwykle z tego dumny, ale gdyby nie mówili tak do niego to mieliby problemy. Czasami nie wypada być bezpośrednim, a można serdecznie powiedzieć komuś „proszę pana”.

