W najbardziej prawdopodobnym scenariuszu ZUS może się stać właścicielem ponad połowy wszystkich obecnych na GPW papierów mniejszych przedsiębiorstw. Jeżeli jako dominujący i pasywny udziałowiec pozostawi wszelkie decyzje pozostałym posiadaczom akcji, faktyczną kontrolę nad tymi firmami przejmą automatem mniejszościowi akcjonariusze. To najczarniejszy z czarnych scenariuszy. Jeżeli natomiast ZUS zacznie się udzielać i angażować w bieżące zarządzanie tymi firmami - uwłaszczy się na nas bardziej niż rząd Cypru na swoich obywatelach. To już coś więcej niż Armagedon... CZYTAJ WIĘCEJ
Jak ZUS przejmie giełdę
Jak mogłoby dojść do takiej sytuacji? Jeden z wariantów zmian w OFE zakłada bowiem, że część akcji, którymi dziś zarządzają fundusze, miałaby przejść do ZUS-u – za sprawą rezygnujących z OFE emerytów. Według prognoz ekspertów, w ten sposób do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych mogą trafić akcje o wartości 60-90 miliardów złotych. Dla porównania: największy akcjonariusz na polskiej giełdzie, czyli Skarb Państwa, zarządza akcjami wartymi 86 miliardów złotych. Jednym słowem: ZUS mógłby stać się największym bądź drugim największym akcjonariuszem na giełdzie. Nie wróży to nic dobrego.
Drugi scenariusz zakłada, że akcje trafią do ZUS i będzie nimi zarządzać... tak, ZUS. A konkretnie: Fundusz Rezerwy Demograficznej, który już dzisiaj obraca akcjami wartymi około dwa miliardy złotych. Po przejęciu akcji, wedle wyliczeń analityków, do FRD trafiłyby zaś akcje warte 60-90 mld. Czy ZUS lub podlegający mu Fundusz Rezerw Demograficznych jest zdolny do zarządzania takimi aktywami? Zdaniem ekspertów – nie.
Może się też zdarzyć tak – eksperci tego nie wykluczają, choć to najmniej prawdopodobna opcja – że państwo powoła jakąś nową instytucję, która mogłaby zarządzać aktywami. Zdaniem Krzysztofa Kolany, to pomysł kompletnie bezsensowny, a akcje równie dobrze można by było od razu dać w zarządzanie Skarbowi Państwa.
Niezależnie jednak od tego, kto będzie zarządzać akcjami przejętymi przez ZUS, powstaje inny problem. Zakład Ubezpieczeń Społecznych stałby się bowiem jednym z największych akcjonariuszy na GPW. W niektórych spółkach OFE mają dzisiaj większościowy pakiet akcji i przenoszenie akcji z funduszy do ZUS-u może doprowadzić do tego, że Zakład stanie się w zasadzie właścicielem jakichś firm. Oznacza to, nie mniej, nie więcej, jak nacjonalizację – wszak ZUS należy do państwa.
Jak przekonać kolejnych przedsiębiorców do wprowadzania spółek na giełdę, jeśli może się tak zdarzyć, że państwowy ZUS może się stać znaczącym akcjonariuszem takiej spółki? Jestem przekonany, że gdyby szefowie spółek, które debiutowały na GPW kilka lat temu, wiedzieli, że może do tego dojść, nie zdecydowaliby się na wprowadzenie ich na rynek.
Potwierdza to, anonimowo, wysoko postawiona osoba z jednej ze spółek notowanych na GPW. - Atmosfera na giełdzie nie jest najlepsza, a takie pomysły tylko ją pogarszają. Gospodarka zwalnia i polepszyć tę sytuację może tylko liberalizacja systemu prawno-gospodarczego, a nie jeszcze większe splątanie struktur państwowych z prywatnymi biznesami – wyjaśnia nasz rozmówca. Jak zaznacza, jest to splątanie bardzo niejasne, bo przecież akcji nie przejmuje bezpośrednio Skarb Państwa, tylko instytucja, która jest operatorem pieniędzy na emerytury i ubezpieczenia, więc nawet trudno to nazwać przejęciem przez państwo. - To rodzi dużo niepewności, a niepewność jest jednym z najbardziej szkodliwych czynników w biznesie i gospodarce – dodaje nasz informator.
Krzysztof Kolany wątpi jednak, by ZUS naprawdę chciał przejmować kontrolę nad spółkami. - ZUS tego nie robił, nie ma do tego kompetencji i mimo wszystko nie sądzę, by tak się stało – ocenia analityk. W sytuacji, gdy Zakład Ubezpieczeń Społecznych będzie posiadał duże pakiety akcji danej spółki, ale nie zechce ingerować w jej zarządzanie, firmy powinny dawać sobie bez problemu radę – choć, oczywiście, trudno tutaj przewidzieć, czy przy niektórych spółkach nie dojdzie wtedy do patologicznych sytuacji w zarządach i radach nadzorczych.
Jak więc widać, rządowe projekty mają wiele "ale" i niedopowiedzeń, które już odbijają się na naszej gospodarce. - Inwestorzy po prostu zaczynają panikować, spółki boją się o finansową przyszłość, nie chcą ryzykować. Im dłużej rząd zwleka, tym bardziej cierpi polski rynek – podkreśla przedstawiciel spółki z GPW.