Jeśli rząd wprowadzi planowane zmiany w OFE, ZUS może stać się potentatem polskiej giełdy. Co więcej, wiele spółek mogłoby w zasadzie zostać przez to znacjonalizowanych, grozi im też chaos w zarządzaniu. A to tylko część zagrożeń dla giełdy...
Po tym, jak rząd zaprezentował swoje pomysły zmian w OFE, przez tydzień publikowaliśmy teksty, w których obalaliśmy kłamstwa Jacka Rostowskiego i sprawdzaliśmy, co naprawdę oznaczają te zmiany dla emerytów. Zdaniem większości ekspertów – nic dobrego. Dopiero teraz jednak media i specjaliści zauważyli, że pomysły ministra finansów mogą być o wiele groźniejsze dla warszawskiej giełdy, niż dla emerytów.
Najgorszy scenariusz wygląda tak: to ZUS będzie rządził wieloma polskimi przedsiębiorstwami, notowanymi na giełdzie. Jak to określił w swoim wpisie nasz bloger Artur Sikorski, "to więcej niż Armageddon".
Jak ZUS przejmie giełdę
Jak mogłoby dojść do takiej sytuacji? Jeden z wariantów zmian w OFE zakłada bowiem, że część akcji, którymi dziś zarządzają fundusze, miałaby przejść do ZUS-u – za sprawą rezygnujących z OFE emerytów. Według prognoz ekspertów, w ten sposób do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych mogą trafić akcje o wartości 60-90 miliardów złotych. Dla porównania: największy akcjonariusz na polskiej giełdzie, czyli Skarb Państwa, zarządza akcjami wartymi 86 miliardów złotych. Jednym słowem: ZUS mógłby stać się największym bądź drugim największym akcjonariuszem na giełdzie. Nie wróży to nic dobrego.
Wątpliwości budzi już sama kwestia tego, kto miałby zarządzać aktywami. Jacek Rostowski podczas konferencji prasowej o zmianach w OFE mówił, że zapewne akcje trafiłyby w ręce ZUS-u (czyli formalnie i tak będą należeć do państwa), ale zarządzać będą nimi – tak jak do tej pory – Powszechne Towarzystwa Emerytalne (PTE zarządzają Otwartymi Funduszami Emerytalnymi).
To o tyle absurdalne, że od kilku miesięcy rząd prowadzi krucjatę przeciwko OFE i krytykuje PTE za słabe inwestycje i wyciąganie pieniędzy od obywateli. - Logiki nie ma w tym żadnej – przyznaje analityk serwisu Bankier.pl Krzysztof Kolany. Czemu więc władza miałaby wykonywać taki zabieg? Powód jest prosty: na papierze mógłby wówczas zmniejszyć dług państwa, a jednocześnie nie mieć problemu z tym, kto ma zarządzać akcjami.
ZUS i akcje to złe połączenie
Drugi scenariusz zakłada, że akcje trafią do ZUS i będzie nimi zarządzać... tak, ZUS. A konkretnie: Fundusz Rezerwy Demograficznej, który już dzisiaj obraca akcjami wartymi około dwa miliardy złotych. Po przejęciu akcji, wedle wyliczeń analityków, do FRD trafiłyby zaś akcje warte 60-90 mld. Czy ZUS lub podlegający mu Fundusz Rezerw Demograficznych jest zdolny do zarządzania takimi aktywami? Zdaniem ekspertów – nie.
- To fundusz przepływowy, który nie gromadzi żadnych pieniędzy na przyszłość. To taka zakładka ministra finansów, który – gdy trzeba – bierze sobie z niego ileś pieniędzy. W tym roku będą to ponad 2 miliardy złotych. FRD na pewno nie jest przygotowany do zarządzania takimi aktywami – ocenia Wojciech Nagel, członek rady nadzorczej ZUS.
Podobnie wypowiada się analityk serwisu Bankier.pl Krzysztof Kolany. - ZUS nie ma żadnych kompetencji do tego, by zarządzać takimi portfelami akcji – stwierdza nasz rozmówca. Jak podkreśla, nie pomaga tu argument, że Fundusz Rezerw obraca dzisiaj akcjami wartymi 2 miliardy złotych. - Dwa miliardy a dziewięćdziesiąt miliardów to dwie różne rzeczy. Nie wyobrażam sobie, by ZUS mógł zarządzać takimi kwotami w akcjach – podkreśla analityk.
ZUS zatrudni ekspertów? Wątpliwe
Może się też zdarzyć tak – eksperci tego nie wykluczają, choć to najmniej prawdopodobna opcja – że państwo powoła jakąś nową instytucję, która mogłaby zarządzać aktywami. Zdaniem Krzysztofa Kolany, to pomysł kompletnie bezsensowny, a akcje równie dobrze można by było od razu dać w zarządzanie Skarbowi Państwa.
Ewentualnie do ZUS-u można by sprowadzić nowych ludzi, którzy potrafiliby zarządzać takim portfelem akcji. Oczywiście, takim specjalistom trzeba by płacić horrendalne pieniądze i w zasadzie powołać do tego co najmniej specjalną komórkę, co niesie za sobą ogromne koszty. W sytuacji, gdy rząd szuka w budżecie 25 miliardów oszczędności i nie likwiduje – wbrew obietnicom – przywilejów emerytalnych (które są jednym z głównych przyczyn dziury w ZUS-ie), powołanie takiej komórki byłoby szczytem finansowej hipokryzji i bezczelności wobec podatników. Bezczelności, na którą rządząca koalicja po prostu nie może sobie pozwolić przy tak słabnących notowaniach poparcia.
Zakład Kontroli Nad Spółkami
Niezależnie jednak od tego, kto będzie zarządzać akcjami przejętymi przez ZUS, powstaje inny problem. Zakład Ubezpieczeń Społecznych stałby się bowiem jednym z największych akcjonariuszy na GPW. W niektórych spółkach OFE mają dzisiaj większościowy pakiet akcji i przenoszenie akcji z funduszy do ZUS-u może doprowadzić do tego, że Zakład stanie się w zasadzie właścicielem jakichś firm. Oznacza to, nie mniej, nie więcej, jak nacjonalizację – wszak ZUS należy do państwa.
Właściciele spółek mają wątpliwości co do tego, czy chcą, by ich firmy stawały się w taki sposób quasi-państwowe. Były członek rady giełdy Adam Ruciński twierdzi w rozmowie z "Gazetą Prawną", że prezesi spółek będą niechętnie patrzeć na taką sytuację.
Potwierdza to, anonimowo, wysoko postawiona osoba z jednej ze spółek notowanych na GPW. - Atmosfera na giełdzie nie jest najlepsza, a takie pomysły tylko ją pogarszają. Gospodarka zwalnia i polepszyć tę sytuację może tylko liberalizacja systemu prawno-gospodarczego, a nie jeszcze większe splątanie struktur państwowych z prywatnymi biznesami – wyjaśnia nasz rozmówca. Jak zaznacza, jest to splątanie bardzo niejasne, bo przecież akcji nie przejmuje bezpośrednio Skarb Państwa, tylko instytucja, która jest operatorem pieniędzy na emerytury i ubezpieczenia, więc nawet trudno to nazwać przejęciem przez państwo. - To rodzi dużo niepewności, a niepewność jest jednym z najbardziej szkodliwych czynników w biznesie i gospodarce – dodaje nasz informator.
Niepewność, jak wyjaśnia, bierze się stąd, że obecnie OFE – nawet jeśli mają większość akcji – są biernymi inwestorami. Bardzo rzadko ingerują w procesy decyzyjne w spółce, nie mają ambicji na rządzenie firmami. Nie wiadomo jednak, czy ZUS zachowa się podobnie. - Scenariusza, w którym ZUS staje się większościowym udziałowcem i zaczyna wchodzić z butami w życie spółek, nikt sobie nie wyobraża. To byłby zamach na polską gospodarkę, nikt nie dopuszcza do siebie w ogóle takiej myśli – mówi nam informator.
Krzysztof Kolany wątpi jednak, by ZUS naprawdę chciał przejmować kontrolę nad spółkami. - ZUS tego nie robił, nie ma do tego kompetencji i mimo wszystko nie sądzę, by tak się stało – ocenia analityk. W sytuacji, gdy Zakład Ubezpieczeń Społecznych będzie posiadał duże pakiety akcji danej spółki, ale nie zechce ingerować w jej zarządzanie, firmy powinny dawać sobie bez problemu radę – choć, oczywiście, trudno tutaj przewidzieć, czy przy niektórych spółkach nie dojdzie wtedy do patologicznych sytuacji w zarządach i radach nadzorczych.
"Rząd pogrąża gospodarkę"
Jak więc widać, rządowe projekty mają wiele "ale" i niedopowiedzeń, które już odbijają się na naszej gospodarce. - Inwestorzy po prostu zaczynają panikować, spółki boją się o finansową przyszłość, nie chcą ryzykować. Im dłużej rząd zwleka, tym bardziej cierpi polski rynek – podkreśla przedstawiciel spółki z GPW.
Widać to na liczbach: GPW wciąż dołuje, chociaż na Zachodzie pojawiły się pozytywne trendy na rynkach. Nasz rozmówca z giełdowej spółki ocenia, że takie zachowanie rządu jest niedopuszczalne. - Rządzący politycy, prezentując "pomysły", a więc nawet nie projekty ustawy, tworząc niedomówienia i pół-prawdy, chcą wygrać wojnę z OFE. Tylko dlaczego przy tym pogrążają polską gospodarkę? - pyta przedstawiciel giełdowej spółki.
W najbardziej prawdopodobnym scenariuszu ZUS może się stać właścicielem ponad połowy wszystkich obecnych na GPW papierów mniejszych przedsiębiorstw. Jeżeli jako dominujący i pasywny udziałowiec pozostawi wszelkie decyzje pozostałym posiadaczom akcji, faktyczną kontrolę nad tymi firmami przejmą automatem mniejszościowi akcjonariusze. To najczarniejszy z czarnych scenariuszy. Jeżeli natomiast ZUS zacznie się udzielać i angażować w bieżące zarządzanie tymi firmami - uwłaszczy się na nas bardziej niż rząd Cypru na swoich obywatelach. To już coś więcej niż Armagedon... CZYTAJ WIĘCEJ
Adam Ruciński
Były członek Rady Giełdy, prezes firmy doradczej BTFG
Jak przekonać kolejnych przedsiębiorców do wprowadzania spółek na giełdę, jeśli może się tak zdarzyć, że państwowy ZUS może się stać znaczącym akcjonariuszem takiej spółki? Jestem przekonany, że gdyby szefowie spółek, które debiutowały na GPW kilka lat temu, wiedzieli, że może do tego dojść, nie zdecydowaliby się na wprowadzenie ich na rynek.