W trakcie pisania tego tekstu zauważyłam, że edytor podkreślił sporo słów na czerwono. Wiadomo dlaczego - nowomowa, której dziś używają młodzi ludzie najzwyczajniej w świecie nie weszła do oficjalnego słownika i pewnie długo jeszcze na to poczeka. Może to i lepiej? Niektóre słowa brzmią okropnie.
Sama nie jestem bez winy. Często mówię, że coś mnie jara, rozmowę czasem zaczynam mówiąc elo, a kończę na pozdro, mimo że bardzo daleko mi do ziomka z bloków i typowego Seby.
Jednak trudno nie ulec, kiedy wszyscy tak mówią. Co ciekawe, proces stworzenia w mowie nowego słowa jest błyskawiczny – ktoś wymyśla neologizm, inni go podchwytują, po chwili mówią tak wszyscy. Jednak żeby słowo stało się „oficjalne” musi się długo utrwalać i wsiąkać w język, dzięki temu te potrzebne i wypełniające jakąś lukę wyrazy zostają odsiane od wykwitów chwilowej mody, która szybko się wypala. Na szczęście. Często stosowane przez młodzież angielskie kalki lub lekko przerobione przekleństwa typu zajebongo kaleczą i wulgaryzują nasz już i tak mocno pokiereszowany język.
"Czym dla Ciebie jest fotka z dziubkiem?"
Pora na przykłady. Idealnym na wspomniany wcześniej najbardziej szkodliwy typ nowego słowa, czyli wulgarny neologizm jest samojebka, oznaczająca zdjęcie zrobione samodzielnie - albo przez lustro, albo „z ręki”. Słowo wynika z faktu, że obecnie można sobie „jebnąć” zdjęcie, a kiedy robi się to samemu, wychodzi z tego właśnie samojebka. W najnowszym Newsweeku Aleksandra Krzyżaniak-Gumowska stara się wytłumaczyć czytelnikom co to jest i czym się charakteryzuje. Nie ona jedyna. Jakiś czas temu TVN zaprosił do programu śniadaniowego Dawida Wolińskiego, Olgę Halicką i Małgosię Jamroży po to, aby opowiedzieli czym są dla nich samojebki bądź inaczej słit focie (tragiczne wyrażenie) i jak ważną rolę w ich życiu odgrywają. Wyszło absolutnie komicznie, więc może lepiej po obejrzeniu materiału i pośmianiu się przez chwilkę zostawić tę kwestię i powrócić do tematu.
Jak powiedzieć, kiedy jest fajnie?
Od pewnego czasu opór można nie tylko stawiać - jest pomocą w wyrażaniu zachwytu. „Dobre w opór” mogą być na przykład przechodzące obok lasencje, na które looka (patrzy) się spoczi (dobrze), w przeciwieństwie do macior i kabanosów, czyli brzydkich dziewczyn, które widujemy w oborze (szkole). Dobra może być też biba/melo/wixa (impreza), na której biała dama, a inaczej wódka, będzie się lała strumieniami, a z głośników będą się sączyły srogie bity, znajdą się też jakieś dragi od akwizytora (narkotyki od handlarza). Wtedy jest lux, aksamitnie i prawilnie, a zatem po prostu dobrze. Byle nie wyszło z tego naszego party jakieś agrotechno (wiejska zabawa), bo to zły znak, a wtedy...
Jak powiedzieć, kiedy nie jest fajnie?
„Ale Albania” - może wykrzyknąć nastolatek i wcale nie będzie mu chodziło o to, że ktoś z tego kraju pochodzi. Albania oznacza, że coś jest bezsensowne i żenujące. Na przykład buraczenie, czyli mówienie o czymś długo i nudno. Często zdarza się, kiedy ktoś doświadcza czesania, to znaczy jest przepytywany, chociażby przez globusa (nauczyciela geografii) na lekcji, za co może dostać dopalacz – ocenę dopuszczającą. Mama zrobi wtedy haję, czyli będzie krzyczeć, nie dostaniemy keszu (pieniędzy) na nowe sofixy, czyli buty i nie będzie lelo (łatwo). Ale to w końcu nie lufa, czyli ocena niedostateczna, więc do następnej klasy jakoś zdamy, nie ma co peniać (bać się)!
Na co jest fejm?
Młodzi czytelnicy raczej niczego nowego powyżej nie znaleźli, bo niektóre słowa są dla nich naturalne i normalne, więc niekoniecznie muszą się trudzić i pisać pod tekstem, że „stare”, „było”, „każdy to zna” i tak dalej – wiem o tym. Ale tylko z Waszego punktu widzenia. Ludzie w wieku naszych rodziców mogą tych wyrażeń nie znać i to dla nich są te mini próbki powyżej.
Warto oprócz poznania nowego znaczenia danego słowa spróbować zauważyć skąd pionierzy nowomowy biorą swoje inspiracje. Niestety ich źródła nie są ambitne, oprócz jednego - regionalnej gwary. W obrębie języka młodzieży zajmuje ona ważne miejsce. Na przykład typowo poznańskie słowa, takie jak pener (żul, menel lub głupek), czy szkieły (policja), przeżywają teraz swój renesans, a raczej jest na nie fejm. Poza tym chlubnym wyjątkiem, nowe słowa niestety z reguły są albo kalką z angielskiego, albo delikatną przeróbką przekleństwa.
Skrótowość także zbiera coraz większe żniwa, a język przyjmuje coraz więcej obcych zwrotów, przez co zatraca się jego pierwotny kształt. Jednakże to nic nowego. Czy wyobrażamy sobie nasz dzisiejszy język bez słów: trend albo hit, które do niedawna były tylko angielskim dziwactwem? Raczej nie, więc wkrótce i risercz stanie się najnormalniejszym słowem na świecie, mimo że teraz edytor tekstu podkreśla je na czerwono. Mowa żyje intensywnie. To, co jeszcze przed chwilą było cool teraz jest już passé. Fajowskie słowo wymyślone jutro, pojutrze będzie jedną wielką żeną. Czasem trudno za tym nadążyć. Jak za każdą modą.