Polska projektantka pokazała wczoraj w Moskwie kolekcję jesień/zima 2012/2013 Eva Minge & Esotiq. Był to pierwszy pokaz Evy Minge w ramach Mercedes-Benz Fashion Week Russia. Stolica Rosji jest kolejną – po Paryżu i Nowym Jorku – metropolią, którą Eva Minge usiłuje podbić. Pójdzie jej zapewne łatwiej niż z podbojem Warszawy. W ojczystym kraju przez wielu Minge jest nadal postrzegana jako królowa kiczu. Kobieta-kot, specjalistka od przeładowanych ozdobami sukienek oraz kolaboracji z firmą Eurofirany. Cudze chwalicie, swego nie znacie?
Minge poznałam kilka lat temu, przy okazji sesji okładkowej dla magazynu „Exklusiv”, w którym wtedy pracowałam. Umieszczenie Evy Minge na okładce przez niszowy i lifestyle’owy magazyn wzbudziło wówczas sporo kontrowersji. Projektantka, znana z charakterystycznego stylu noszenia się oraz przyjaźni z prezydentową Kwaśniewską, nie uchodziła kilka lat temu za wyrocznię w dziedzinie mody. Minge sama przyznawała, że ubiera bogate żony biznesmenów z Pszczyny, a jej image budził wesołość bywalców modowych imprez w Warszawie. Sama Minge, którą zagadnęłam o to na backstage’u sesji zdjęciowej, wydawała się impregnowana na krytykę i plotki. A w wywiadzie, którego udzieliła Marcinowi Różycowi, wyznała, że jej marzeniem jest…wspiąć się na Machu Picchu w stroju płetwonurka.
Od czasu sesji dla „Exklusiva” w życiu zawodowym Evy Minge sporo się zmieniło. Choć nadal mieszka na stałe w Zielonej Górze, spotkać ją można teraz częściej za granicą niż w Polsce. Debiut podczas Tygodnia Mody w Paryżu i późniejsze pokazy w ramach Tygodnia Mody w Nowym Jorku ugruntowały jej pozycję projektantki z prawdziwego zdarzenia i zamknęły usta szydercom.
Rzecz jasna nie wszystkim – wywiad, którego Minge udzieliła w 2010 roku, w Nowym Jorku, łamaną angielszczyzną stał się przebojem Sieci. Eva Minge, komentując swoją kolekcję stworzoną w hołdzie Solidarności („Solidarity changes the world”), połamała sobie język. Wybrnęła jednak z impasu z klasą, ujawniając przy okazji poczucie humoru. Kilka swoich bon-motów („silk…bawełna…cotton”) umieściła na koszulkach, które weszły potem do produkcji.
W tym roku kolekcje Minge trafią na rynek rosyjski. Laicy rynek ten utożsamiają ze stylem „nowi Ruscy”, czyli bardzo bogatym i mało wyrafinowanym. Tymczasem Moskwa to jedna z najważniejszych stolic mody, pełna ekskluzywnych, ale i wysmakowanych propozycji dla „fashion victims”. Pełna liczących się inwestorów, których uwagę być może Minge zwróci. Kolekcja, którą pokazała wczoraj w moskiewskim Congress-Hall of Word Trade Center, inspirowana była tajgą i jej roślinnością. Minge zrobiła zatem ukłon w stronę rosyjskiej publiki.
Dlaczego Minge wciąż jest w Polsce wyśmiewana? Dlaczego bardziej od jej udanego pokazu w Nowym Jorku naświetla się u nas fakt, że projektantka pomyliła obecną na jej pokazie Kelly Rowland z Kelis? Tak, Eva Minge nie jest poliglotką, ale jej podstawowym mankamentem – w oczach Polaków – jest wyrazisty wizerunek. Wyrazisty to eufemizm…Burza rudych loków, wydatne usta i kości policzkowe, o których portale plotkarskie piszą, że są dziełem chirurga plastycznego. Minge nie jest i nie chce być szarą myszką. Lubi barok, choć nie zawsze (na szczęście) daje temu upust w swoich kolekcjach.
Dobrą puentą może być chyba cytat z samej Minge, która na swoim blogu odniosła się do krytyki pod adresem pewnego młodego projektanta mody. „Polak kanapowy, sfrustrowany własną nieudolnością, może brakiem szczęścia, rozgrywa swoje życie na różnych forach internetowych i tam jest panem i bogiem. Bezkarnie wygłasza sądy wszelakie na tematy różne i nie zadaje sobie nawet trudu, żeby tekst do którego się odnosi przeczytać. Bo niby po co, jak na wszechwiedzącego przystało, jest jasno oświecony i wyedukowany na różnych "kundelkach" i podobnych forach internetowych. Zrozumiałam po przeczytaniu krytycznych i bolesnych słów, pod niezłą kolekcją wyżej wymienionego, że trzeba początkującym dużo siły, wiary i samozaparcia, żeby mieć odwagę pokazać cokolwiek światu. Bo jak już zrobi się „karierę” i dostanie miejsce zaszczytne w internecie, nawet na najmniejszym portalu, to parę „żmij jadowitych”, natychmiast zwęszy ofiarę”.