Kadr z filmu Jana Komasy "Miasto44". Czy naprawdę tak wyglądało Powstanie Warszawskie?
Kadr z filmu Jana Komasy "Miasto44". Czy naprawdę tak wyglądało Powstanie Warszawskie? Fot. Centrum Informacji TVP

Modę na Powstanie Warszawskie najpierw wykreowały pokątnie przekazywane relacje, potem odpowiedzieli na nią nawet zwalczający mit AK komuniści. Oni wmówili warszawiakom, że z karabinami w ręku biegały nawet przedszkolaki. Lech Kaczyński tę legendę oprawił w multimedialną formę i dziś mamy prawdziwy warszawski hit. Tylko czy naprawdę Warszawa co roku musi męczyć nim całą Polskę?

REKLAMA
Powstańczy festiwal trwa w najlepsze. Jak co roku na kilka dni przez rocznicą wybuchu Powstania Warszawskiego rozpoczyna się tradycyjny już taniec na mogiłach poległych powstańców. A właściwie jednej wielkiej mogile, którą po spacyfikowaniu tego zrywu stała się przecież Warszawa. Dziś tańczą tam prawie wszyscy. Jedni radośnie wymachując szabelką i wspominając bohaterstwo nieświadomych swej roli żołnierzy. Drudzy z wyższością i namaszczeniem powtarzają mądre słowa o tym do jak wielkiej klęski godzina "W" była jedynie preludium. Najtrudniej mają hipsterzy, bo nie wiedzą, czy bardziej hipsterskie jest wcielanie się w postacie z roku 1944, czy jednak bycie w kontrze do oficjalnej wersji wydarzeń.
Moda na Powstanie Warszawskie była w stolicy od zawsze. Najpierw nazywano ją powstańczym etosem i przekazywano gdzieś pokątnie. Okazała się tak silna, że na oddanie hołdu powstańcom w końcu przystali nawet komuniści. Stawiając Pomnik Małego Powstańca upiekli wtedy dwie pieczenie na jednym ogniu. Odpowiedzieli na głód powstańczej mody, ale i ostatecznie przejęli narrację na temat tamtych wydarzeń przekonując większość Polaków, że Armia Krajowa wsadzała granaty w ręce przedszkolaków.

Czczenie rzezi, czyli o pamięci Powstania Warszawskiego

Pamięć o Powstaniu Warszawskim stała się niestety polem politycznej i ideologicznej walki mającej na celu stworzenie "właściwej" interpretacji historii. Muzeum Powstania Warszawskiego wiedzie prym w budowaniu narracji opartej na infantylnych kliszach i uproszczeniach CZYTAJ WIĘCEJ


Potem przyszedł w stolicy czas Lecha Kaczyńskiego i jego ekipy, która pamięć Powstania Warszawskiego postanowiła poddać kolejnej reinterpretacji. Do swojej opowieści wciągnęli zarówno wspomniany etos, jak i kłamliwy obraz małego powstańca. Oprawiając to wszystko w multimedialną otoczkę jednego z pierwszych ultranowoczesnych muzeów sprawili, że mało który warszawiak pamięta dziś, że Powstanie Warszawskie to co najmniej 200 tys. zamordowanych Polaków i zaledwie kilkanaście tysięcy poległych nazistów. Nieprawda? Przecież według 40 proc. uczniów powstanie warszawskie było wygrane.
W tym roku szczytem powstańczej mody zaczyna być natomiast spieranie się o formy obchodów rocznicy. Dla jednych są za mało martyrologiczne, inni oburzają się na ich zbyt popkulturowy charakter. Jedni zachwycając się kolejnym filmem z powstańcem jako głównym bohaterem, drudzy żądają by rząd powstańców uczcił z jeszcze większą pompą. Więcej wojska, kwiatów, pośmiertnych orderów, hołdów. Nie tylko szeregowym powstańcom, ale i ich dowódcom, którzy uzbrojonych w kamienie żołnierzy wysłali przeciw niemieckim czołgom.

Nikt nie zabroni mi wypić kawy z kubka ze znakiem Polski Walczącej

Zbliża się rocznica Powstania Warszawskiego, a w naszym kraju wszystko musi być podszyte polityką. CZYTAJ WIĘCEJ


I jeśli naprawdę kolejne lata chcecie, Drodzy Warszawiacy, spędzić na tym coraz bardziej kuriozalnym tańcu na mogiłach waszych ojców i dziadków, proszę bardzo. Przestańcie jednak wreszcie co roku latem zadręczać tym całą Polskę.
Tu w Gdańsku, Katowicach, Lublinie, Krakowie i setkach innych polskich miast na Powstanie Warszawskie nikt nie patrzy tak, jak Wy. I niespecjalnie przez dwa tygodnie na przełomie wakacji mamy ochotę patrzeć jak w każdym serwisie informacyjnym i na pierwszych stornach gazet do najważniejszych informacji należy to, kto z kim o powstanie się pokłócił, czy kto wymyślił kolejny fantastyczny sposób jego upamiętnienia.
Powstanie Warszawskie to dziś wasza intymna sprawa, której przeżywaniem nie musicie całej Polski zanudzać. I sprawiać, że dzieci na lekcjach historii z pełnym przekonaniem odpowiadają, że to nie była wojenna tragedia, a wielkie polskie zwycięstwo.