Społeczni inspektorzy pracy mają pilnować przestrzegania zasad BHP. Tak naprawdę ta funkcja chroni ich przed zwolnieniem.
Społeczni inspektorzy pracy mają pilnować przestrzegania zasad BHP. Tak naprawdę ta funkcja chroni ich przed zwolnieniem. Fot. Dawid Chalimoniuk / Agencja Gazeta

Pracownicy znaleźli sposób na ochronę przed zwolnieniami w swoich firmach. Na potęgę powołują tzw. społecznych inspektorów pracy, którzy mają pilnować przestrzegania zasad BHP. A tak naprawdę nie robią w tej sprawie niemal nic. Za to mają pewność, że przez kilka lat nikt nie wyrzuci ich z firmy, bo zabraniają tego przepisy. Dlatego ich liczba rośnie – kiedyś w Orange stanowili 1 proc. załogi, dzisiaj 4,5 proc.

REKLAMA
W czasach kryzysu taka funkcja to skarb. Społeczni inspektorzy pracy, powoływani przez związki zawodowe aby pilnować przestrzegania przepisów BHP, mnożą się w polskich firmach w ogromnym tempie. W Orange ich odsetek wzrósł z 1 proc. do 4,5 proc. – podaje "Rzeczpospolita". Gorzej z aktywnością: 688 osób sprawujących tę funkcję w ciągu roku podjęło 70 interwencji. Ale raczej nie to jest ważne – inspektora nie można zwolnić przez nawet pięć lat (4 lata kadencji i rok po jej zakończeniu) ani obniżyć mu zarobków.

Nic więc dziwnego, że społeczników wciąż przybywa, szczególnie gdy w firmach szykują się zwolnienia.  Te zaś ponoszą niemałe koszty związane z działalnością inspekcji. Wśród nich może znaleźć się dodatkowe wynagrodzenie za tę pracę. Po co tylu społeczników? Związki zawodowe wykorzystują tę funkcję dla chronienia swoich ludzi. – To one przeprowadzają wybory według ustalonych przez siebie regulaminów – wskazuje Tomasz Kuydowicz ze Związku Pracodawców Polska Miedź. CZYTAJ WIĘCEJ

Źródło: "Rzeczpospolita"

Wymagania nie są duże, by by być głównym inspektorem firmy trzeba przepracować w branży pięć lat, z czego dwa w obecnym miejscu zatrudnienia. Jeszcze łatwiej zostać inspektorem oddziału czy grupy pracowniczej, a przywileje są takie same (tylko kadencja trwa o połowę krócej). Ministerstwo pracy chce zmienić te zasady, ale prace stoją w miejscu z powodu braku stanowiska partnerów społecznych.
Jak widać związki zawodowe już teraz mają spore uprawnienia, a jeszcze chcą ich poszerzenia. OPZZ tworzy projekt ustawy, wedle której wszyscy pracodawcy i pracownicy w Polsce mieliby jawne zarobki. W praktyce mogłoby to wyglądać tak, że wieszano by listy z informacją kto i ile zarabia. Związkowcy twierdzą, że każdy ma prawo to wiedzieć.

Źródło: "Rzeczpospolita"