Czego nie rozumiem, albo nie akceptuje - na pewno nie istnieje. W takim podświadomym przeświadczeniu żyje dziś coraz więcej Polaków. W ciągłych sporach wybieramy jedną określoną prawdę i w niej trwamy z uporem maniaka. - Często ignorując nie tylko inne oceny, ale już nawet nie pasujące do schematu fakty - ostrzega psycholog Andrzej Tucholski. - Jesteśmy uczeni, że zawsze musi być jedna właściwa odpowiedź. Jeśli ktoś nie ma zdolności do innego myślenia, szybko się z tego zaprzeczenia otaczającej rzeczywistości nie wyzwoli - mówi mi Jacek Żakowski.
Zaprzeczamy dziś coraz częściej. Szczególnie, gdy czegoś nie rozumiemy, albo kiedy trudno to nam zaakceptować. Zaprzeczamy, że to istnienie, podświadomie licząc, iż zniknie. Takie myślenie to dziś podstawa światopoglądu wielu Polaków. Kiedy nasze dyskusje dotyczą czegokolwiek, co nie mieści się w kanonie nadwiślańskich stereotypów, wiele osób nie tylko nie żałuje wulgaryzmów i agresji. Idą o krok dalej i wypierają ze świadomości to, o czym właśnie się dowiedzieli. Kiedy kilka tygodni temu Mariusz Szczygieł opisywał historię kobiety, która zabiła dziecko, a dziś jest nauczycielką oraz ekspertką MEN i zmienił w materiale dane opisywanych postaci, na początku wielu komentujących twierdziło, że ta historia nie może być prawdziwa. Oskarżali doświadczonego reportażystę o wyssanie sensacji z palca.
Jak tego nie rozumiem, to nie może być prawda
Problem ten od dawna dostrzega także Jacek Żakowski. Dziennikarz i publicysta przyznaje jednak, że powoli przywykł do tego, że wielu rodaków nie jest w stanie przyjąć informacji, które nie mieszczą się w ich utartym światopoglądzie. I z pełną stanowczością zaprzeczają, że to, co widzą lub słyszą może być prawdą. - To po prostu dysonans poznawczy - ocenia Żakowski. Jego zdaniem narastającą skalę tego zjawiska nad Wisłą wzmaga specyficzna mentalność mieszkańców naszego kraju. - Świat się zmienia, a racjonalna analiza dostarcza nowych danych. tymczasem poglądy wielu osób od lat się nie zmieniają. Są zupełnie wbrew otaczającej nas rzeczywistości, ale jednocześnie powszechnie tak znane, że wielu je wciąż utrwala - ocenia.
Ty też wybierasz alternatywną rzeczywistość?
I podkreśla, jak szkodliwe jest to jednak zjawisko. Sprawia bowiem, że wiele osób niezauważalnie podlega manipulacji przy najbardziej nawet oczywistych faktach. Za przykład skutku takiego myślenia dziennikarz uważa chociażby ostatnie wydarzenia z obchodów rocznicy Powstania Warszawskiego. Ludzie, którzy podczas wojny nie byli w planach swych rodziców, a nawet dziadków, w czwartek wygwizdali uczestnika postania Władysława Bartoszewskiego. - Do człowieka, który przesiedział kilka ładnych lat za walkę z komuną, oni krzyczeli "precz z komuną!" - wspomina redaktor. Bo przez lata nauczyliśmy się w Polsce krzyczeć "precz z komuną" zawsze, gdy władza robi coś, co nam się nie podoba. Nikt nie krzyczał "precz z chadecją", co byłoby przecież bliższe prawdziwej tożsamości politycznej Władysława Bartoszewskiego i choć odrobinę bardziej racjonalne.
Myli się jednak ten, kto sądzi, że w takie schematy myślowe dotyczą jedynie ludzi ubogich intelektualnie. - Ta rzeczywistość mnie nie dotyczy - odpowiedział naszemu reporterowi Jan Pospieszalski, gdy ten poprosił go o odniesienie się do wspomnień blogera naTemat Kamila Sipowicza, w których artysta opowiada o wspólnym biesiadowaniu z popularnym prawicowym publicystą. Pospieszalski postanowił jednak zostać w rzeczywistości stworzonej na własne potrzeby.
Nie umiemy myśleć samodzielnie
Dlaczego? Jacek Żakowski sugeruje, że wchodzenie w alternatywną rzeczywistość i zaprzeczenie trudnym do zaakceptowania faktom to także skutek niedoskonałego systemu edukacji. Ten degeneruje się i nie tylko nie pozwala na samodzielne myślenie, ale i większość Polaków od młodości wtłacza w myślenie zero-jedynkowe. Które często wygląda tak, jak stwierdził niegdyś Jarosław Kaczyński mówiąc: - Nas nie przekonają, że białe jest białe, a czarne jest czarne... W z góry ustalone schematy myślenia wtłaczają młodych Polaków wszechobecne testy. - W których zwykle tylko jedna odpowiedź jest prawidłowa. A w życiu tak nie jest i każdy, kto je zna wie, że rzadko bywa tylko jedna właściwa odpowiedź - tłumaczy Żakowski. - Jesteśmy natomiast uczeni, że absolutnie zawsze musi być jedna właściwa odpowiedź - dodaje.
- I kiedy okazuje się, że przeciwnicy polityczni nie są źródłem całego zła, albo nasz znajomy okazuje się być gejem, wpadamy właśnie ten dysonans poznawczy - mówi Żakowski. Ta informacja do nas dociera, ale nagle budzi się jakaś wewnętrzna potrzeba sprzeciwu. Włącza się specyficzna logika, która każe głośno temu wszystkiemu zaprzeczyć. - Jeśli ktoś nie ma zdolności do tego dywergencyjnego myślenia, to szybko się z tego zaprzeczenia otaczającej rzeczywistości na pewno nie wyzwoli - ocenia mój rozmówca.
"Zaprzeczamy nawet faktom"
Ocenę Jacka Żakowskiego potwierdza psycholog społeczny Andrzej Tucholski. - Słowa redaktora to dobre odwołanie do bardzo mocno ugruntowanych badań na tzw. dyferencjale semantycznym Osgooda. Które opisują zjawisko polegające na tym, że jeśli w tej samej sprawie spotykamy się z absolutnie przeciwstawnymi osądami, po pewnym czasie tracimy osobisty osąd tego, która z tych opinii jest prawdziwa. Przylegamy natomiast do jednej z nich i ignorujemy wszelkie inne możliwości. Wszelkie nie pasujące do przyjętej opinii źródła informacji, oceny, a ostatecznie nawet fakty - wyjaśnia ekspert.
Psycholog zaznacza, że ten problem dotyczy jednak nie tylko opinii przyjmowanych z zewnątrz., ale wiąże się również z osobistymi doświadczeniami.- Gdy na przykład raz dajemy się nabrać na mistyfikację, wówczas już na długo, a może i na zawsze, podchodzimy bez wiary nawet do osobistych relacji innych osób. Szczególnie, gdy do wybranej przez nas jednej właściwiej opinii nie pasują.