Strajkowanie to dobry biznes?
Strajkowanie to dobry biznes? Fot. Cezary Aszkielowicz / Agencja Gazeta

Czy na strajkowaniu można zrobić? Jerzy Borowczak, poseł PO i członek "Solidarności", twierdzi, że jak najbardziej. Jego zdaniem to właśnie pieniądze zachęcą wielu związkowców do udziału w zaplanowanym na wrzesień warszawskim proteście. "Za strajk dostaje się dniówkę i wyżywienie, w sumie 150-200 zł. Dla emerytów i rencistów liczy się każda stówka" – mówi.

REKLAMA
Poseł Borowczak szacuje, że wrześniowe demonstracje w stolicy mogą przyciągnąć 50-60 tys. osób. Jak twierdzi, będą to jednak w dużej mierze emeryci i renciści, dla których strajk jest szansą na łatwy zarobek. Narzeka też, ze hasła związkowców nie są takie, jakich można byłoby się spodziewać. "Niepokojące jest to, że związki zawodowe chcą teraz robić za partie polityczne. Wypowiedzi przywódców związków zawodowych nie są związkowe, ale polityczne. Oni teraz zadają sobie pytanie albo już sobie na nie odpowiedzieli: czy trzeba się ewakuować do polityki" – ocenia były działacz "Solidarności".
Borowczak wymienia m.in. wypowiedź rzecznika "S", który stwierdził, że naturalnym postulatem związku jest odwoływanie rządu Tuska i "o to toczy się cała gra". Według niego wysoko postawieni związkowi działacze, tacy jak Jan Guz z OPZZ czy Piotr Duda i Janusz Śniadek z "S", angażują się politycznie, bo po prostu nie mają gdzie pracować.
"W dużej części ich zakłady pracy zlikwidowano. Mogą więc iść do polityki, do PiS. Gdzie miał wracać Janusz Śniadek, gdy go związkowcy nie wybrali na szefa 'Solidarności'? A tak to z wdzięczności dostał miejsce na listach PiS. Na to jednak trzeba zasłużyć" – ocenia parlamentarzysta.
We wrześniu w Warszawie demonstrować będą nie tylko związkowcy. Na 28 września, a więc dwa tygodnie po związkowym proteście, zaplanowano marsz sympatyków TV Trwam i Radia Maryja.

Źródło: "Onet"