– Zakaz marihuany do celów medycznych jest nieludzki – stwierdził były minister zdrowia Marek Balicki. Profesor nie rozumie, dlaczego Polska nie może pójść w ślady Stanów Zjednoczonych, Czech czy Austrii, gdzie marihuanę dopuszcza się do celów medycznych. O to, czy powinno się tak stać również w naszym kraju zapytaliśmy 42-letniego Pawła Gąskę, który choruje na stwardnienie rozsiane. Osoby z SM często palą marihuanę w celach leczniczych.
Prof. Marek Balicki po raz kolejny wywołał spore zamieszanie. Od lat znany jest jako zwolennik dopuszczenia marihuany do celów leczniczych. Jego zdaniem, medycyna służy nie tylko wyleczeniu pacjenta, ale również uśmierzeniu bólu.
Postanowiliśmy zapytać, co na ten temat sądzi chory na stwardnienie rozsiane (SM) Paweł Gąska z Warszawy. I choć nie wypowiada się on jako reprezentant całego środowiska pacjentów, ale jako osoba indywidualna, głos człowieka walczącego z chorobą wydaje się być bardziej uzasadniony niż polityczne spory wokół tej sprawy.
Czy marihuana powinna być dopuszczalna dla osób chorych?
Paweł Gąska: Jeśli komuś pomaga, to oczywiście tak.
W jaki sposób pomaga?
Jeśli po wypaleniu marihuany napięcie danej osoby maleje, poprawia się jej nastrój, to powinna ona mieć do niej dostęp. Tym bardziej, że leczenie SM w naszym kraju jest średnio dostępne. Jeśli byłby to środek, który pozwoliłby niepełnosprawnym w miarę funkcjonować, to czemu nie.
Kto powinien mieć do niej dostęp? Tylko pacjenci z SM?
Wszyscy ci pacjenci, którzy przejdą kwalifikacje medyczną. To lekarz prowadzący ustala, czy pacjent nadaje się do danego leczenia. Nie może być tak, że pacjent sam sobie robi skręta i się "leczy". Byłoby zbyt fajnie. Moim zdaniem powinien decydować o tym lekarz.
Od kiedy pan choruje?
Jestem zdiagnozowany od siedmiu lat i od tamtego czasu jestem leczony. Skutki leczenia są dobre, bo przede wszystkim chodzę.
I chciałby pan mieć dostęp do marihuany dla siebie?
Nie, mi osobiście jest obojętne, czy miałbym do niej dostęp. Wystarczają mi leki które otrzymuję, ćwiczenia i zdrowe odżywianie się.
Gdy szukałem informacji na temat grupa pacjentów, którzy powinni mieć dostęp do marihuany w celach leczniczych, często wymieniani są właśnie pacjenci z SM.
Pewnie dlatego, że przy SM-ie jest duża sztywność. Marihuana powoduje pewien rodzaj luzu i dzięki temu człowiek może łatwiej się poruszać, a dodatkowo jest w dobrym nastroju, co nie jest bez znaczenia w przypadku tej choroby. Dobry nastrój jest podstawą przy leczeniu każdej choroby. Ja osobiście nie paliłem marihuany, ale jeśli światowi lekarze mówią, że jest to sposób na lepsze życie z chorobą, to powinna być ona dostępna dla chorych. Mój brat stosował marihuanę, bo też choruje na SM.
Przez kilka miesięcy brał udział w programie pilotażowym, gdzie miał inhalator z marihuaną. Chodził lekko otępiały i generalnie marihuana zadziałała na niego raczej negatywnie. Nie mógł robić niektórych rzeczy i to odstawił, pomimo zalecenia lekarza. Miał jednak wybór. I o to chodzi.
Dlaczego pana zdaniem w Polsce nie stosuje się marihuany jako lekarstwo?
W Polsce marihuana jest traktowana jako narkotyk twardy i w zasadzie tu się zaczyna problem. Wiadomo, że "narkomani kończą marnie", w spelunach itd. Ale marihuana nie jest narkotykiem twardym, tylko normalnym dostarczycielem przyjemności takim jak piwo, wino lub papierosy. To jest ta półka. A marihuana jako lekarstwo to nie jest nawet skręt, tylko środek podawany przez inhalator, podobnie jak leki na astmę. Choć moim zdaniem narkotyki ogólnie powinny być dostępne.
Wszystkie?
Tak. To moja decyzja czy będę brał, czy nie. Tak jak moją decyzją jest czy wypijam butelkę wódki, czy tylko jedno małe piwo. W tej kwestii nikt mnie o nic nie pyta i nie troszczy się o mnie, jak w wypadku marihuany. Dajmy ludziom wolność. W Polsce cały czas mamy system represyjny: Zabronić, zakazać, karać, a jak to zrobimy, to rozwiążemy wszystkie nasze problemy.
A wierzy pan, że coś się w tej sprawie zmieni na przestrzeni najbliższych lat? Przynajmniej w kwestii dostępu do marihuany dla celów leczniczych?
W Polsce nie ma na to miejsca, a szczególnie teraz. Odkrywamy w sobie dziś patriotyzm, nacjonalizm i nasz polski katolicyzm. Nie ma miejsca na to, abyśmy usiedli i normalnie porozmawiali o tym, na co pozwolić ludziom. Marihuana dla chorych jest dużym wyzwaniem dla społeczeństwa i ustawodawcy, który musi się z tym zmierzyć.
Brakuje odwagi?
Nie chcą pochylić się nad sprawą marihuany ze względów ideowych. Ruch Palikota jest za słaby, SLD tak samo, a Platforma i PiS się nie zgadzają i koniec. I jako chorzy możemy sobie rozprawiać o dostępie do marihuany, ale nas ustawodawca traktuje nas jak idiotów, których trzeba prowadzić za rękę i pokazywać: To jest dobre, to jest złe.
Przeciwnicy dopuszczenia marihuany do celów leczniczych mówią o negatywnych skutkach ubocznych. To pana nie przekonuje?
Przy SM-ie nie ma czegoś takiego jak skutki uboczne. Po prostu nie ma. To te wszystkie leki, które chorzy biorą, mają mnóstwo skutków ubocznych, ale przy tej chorobie człowiek się nad nimi nie zastanawia. Człowiek jest naznaczony i nie ma innego wyjścia niż to, aby walczyć o lepsze dziś, bo jutra w naszej chorobie nie ma. Jest tylko dzisiaj, bo dzisiaj przyszedłem do pracy, rozmawiam z panem i jest fajnie. Jutro mogę leżeć w łóżku we własnym moczu i odchodach i fajnie nie będzie.
Osobom zdrowym trudno jest to zrozumieć.
Tak, podobnie jak prośby o eutanazję, która moim zdaniem powinna być legalna w Polsce. W przypadku stwardnienia rozsianego, gdzie końcowym etapem choroby jest leżenie jak gałąź w swoich fekaliach, gdzie człowieka nie można nakarmić czy przebrać, każdy powinien mieć prawo do zastrzyku. Zostawiłbym po sobie milsze wspomnienia wśród bliskich.
Komfort życia przy SM-ie bardzo się obniża. Ja akurat nadal jestem sprawny, ale osoby ze stwardnieniem rozsianym są ograniczone ruchowo, mają obniżone zdolności poznawcze na pewnym etapie choroby. Człowiek powinien spokojnie i w miarę komfortowo dożyć swojego ostatniego dnia, a to mogłyby mu dać narkotyki.
A alkohol?
Jak człowiek ma chory układ nerwowy to nie może pić alkoholu.
Ale palić może?
Tak i to pomogłoby uśmierzyć jego ból. My nie walczymy o wyzdrowienie, a o przedłużenie sprawności. Marihuana nas nie wyleczy, bo tego nic nie leczy. To wszystko jest opóźnianiem zejścia i tyle.
Nieludzkie jest, kiedy państwo zakazuje stosować substancję, która ma potwierdzone znaczenie terapeutyczne w wielu chorobach. Rozumiem, że do pewnego momentu wiele rozsądnych osób wierzyło, że szalenie restrykcyjna polityka może dać jakieś efekty. Ale teraz wiemy, że strategie ONZ i to, co dzieje się w USA, to jedna wielka porażka