Czy policjanci z Siedlec torturowali zatrzymanych?
Czy policjanci z Siedlec torturowali zatrzymanych? Fot. Agnieszka Sadowska / Agencja Gazeta

Bili pałkami, pięściami, razili paralizatorem, polewali zimną wodą - "Gazeta Wyborcza" opisuje dziś tortury jakie mieli stosować wobec zatrzymanych policjanci z Siedlec. Pięciu z nich usłyszało już prokuratorskie zarzuty.

REKLAMA
Dziennikarze "Gazety" powołują się na zeznania trzech młodych mężczyzn zatrzymanych za napad na jubilera. Z ich zeznań wynika, że policjanci mieli stosować wobec nich tortury.
Fragmen zeznań jednego z torturowanych mężczyzn:

Funkcjonariusz z blizną na ręce był głównym moim oprawcą, raził mnie paralizatorem, bił pałką po głowie i po uszach, deptał po głowie. Kiedy inny policjant bił pałką po piętach, on zasłaniał mi usta ręką, żebym nie krzyczał. To ten policjant zdjął mi spodenki do kolan, polał moje genitalia wodą, straszył, że jeżeli się nie przyznam, to pojadę do lasu. Mówił, że będę przesłuchiwany jak w Guantanamo CZYTAJ WIĘCEJ

źródło: "Gazeta Wyborcza"

Zeznania zatrzymanych to nie jedyne dowody w sprawie. Dwóch z nich rozpoznało na zdjęciach policjantów, którzy mieli ich torturować, szczegółowo opisali też pomieszczenia, w których byli przesłuchiwani, poddali się także obdukcji lekarskiej, która potwierdziła obrażenia po biciu i ślady po użyciu paralizatora.
Jak donosi "Gazeta Wyborcza" jeden z przesłuchiwanych mężczyzn popełnił samobójstwo. Jego rodzice zgłosili sprawę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Są przekonani, że maltretowanie przez policjantów przyczyniło się do śmierci syna.
Tymczasem oskarżani o tortury policjanci ciągle pracują w siedleckiej komendzie. Ich przełożony przekonuje w "Gazecie Wyborczej", że to "wartościowi i oddani funkcjonariusze", a "przebieg ich służb był nienaganny". Zebrane w sprawie dowody go nie przekonują więc zawiesił swoich podwładnych na krótko. Już wrócili do pracy.
Według ekspertów policjanci nadużywają przemocy. Pisaliśmy już o tym, że są grupą zawodową, która bardzo często stosuje przemoc w domu. Nasza rozmówczyni, Marta Wiercińska, psycholog i psychoterapeutka z Centrum Psychoterapii Genesis, wieloletni biegły sądowy, nazwała ich wtedy "katami". Tam przemoc widoczna jest jednak też w akcjach jak ta w Poznaniu.
Źródło: Gazeta Wyborcza