Po weekendowej zadymie w Łomiankach i bijatyce na gdyńskiej plaży minister spraw wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz zapowiedział zaostrzenie walki ze stadionowymi bandytami. Niestety, dobrym pomysłom i realnym osiągnięciom w tym obszarze towarzyszą też puste slogany.
– Na tym etapie ustalono, że stroną - w cudzysłowie - "atakującą" byli obywatele polscy, natomiast stroną "poszkodowaną" obywatele Meksyku - powiedział reporterowi Polskiego Radia prokurator rejonowy z Gdyni Witold Niesiołowski po zapoznaniu się z materiałem dowodowym w sprawie bójki na gdyńskiej plaży.
– Mamy do czynienia ze zdziczeniem części społeczeństwa – grzmiał w poniedziałek na konferencji prasowej Bartłomiej Sienkiewicz mówiąc o pseudokibicach, którzy w weekend wywołali burdy w Łomiankach i Gdyni. Dodał, że “albo kibole się zsocjalizują, albo trzeba będzie sięgnąć po inne rozwiązania”.
Minister zapowiadał wprowadzenie lepszego systemu zabezpieczania rozgrywek w niższych ligach, zacieśnienie współpracy między PZPN, policją, klubami i prokuraturą oraz ogólne “dokręcenie śruby przepisów”. Przypomnijmy, że po niedawnym incydencie z antylitewskim transparentem w Poznaniu Sienkiewicz wspominał też o zamykaniu stadionów. Nie wszystkich przekonuje jednak radykalna retoryka ministra.
Walka trwa
– Minister Sienkiewicz powiedział w Białymstoku do tych skrajnych prawicowych środowisk: "Idziemy po was". Idzie już chyba z miesiąc i dojść nie może, więc jak słyszę kolejną zapowiedź "idziemy po was", to w to nie wierzę – ironizował w radiowej Trójce Wiesław Dębski z WP.pl. Czy rzeczywiście słowa Sienkiewicza to tylko czcze pogróżki? Przecież wciąż pamiętamy, jak dwa lata temu po zadymie w finale pucharu Polski w Bydgoszczy Donald Tusk ogłaszał już jedną “wojnę z kibolstwem”.
– Nie jest tak, że od tamtego czasu nic nie zrobiono. Wręcz przeciwnie, wiele się zmieniło – ocenia dr Łukasz Jurczyszyn, socjolog z Instytutu Socjologii UW. Jurczyszyn osobiście tworzył dla UEFA raport dotyczący prowadzonej w Polsce walki ze stadionowym rasizmem.
Jego zdaniem sfinansowany przez UEFA projekt jest wart kontynuowania, także za publiczne pieniądze.
W opinii doktora Jurczyszyna postęp jest zauważalny także jeśli chodzi o wnoszenie na stadiony niebezpiecznych przedmiotów, rac, obraźliwych lub wulgarnych transparentów. Jednak jak przyznał w poniedziałek minister Sienkiewicz, tego typu problemy udało się rozwiązać głównie na stadionach Ekstraklasy. Co zrobić, by nie było ich także w niższych ligach?
Prawo dobre, ale...
Wypracowane za granicą rozwiązania opierają się m.in. na identyfikowaniu kibiców, skutecznych zakazach stadionowych, szybkich rozprawach, zabieraniu paszportów chuliganom, karach finansowych. Niektóre z nich z mniejszym czy większym powodzeniem wprowadzono także w Polsce. Ireneusz Raś, przewodniczący sejmowej komisji kultury fizycznej, sportu i turystyki twierdzi, że polskie prawo dotyczące imprez masowych nie wymaga już większych korekt.
W podobny sposób o problemie mówi dr Jurczyszyn: – Trzeba usprawnić kooperację klubów z kibicami, ale jednocześnie nie pozwolić na to, by ich władze przymykały oko na niektóre zachowania stadionowych chuliganów – ocenia.
“Kibole do kamieniołomów”?
Niestety, realnym sukcesom w walce z chuliganami i diagnozom, w których politycy są zgodni z ekspertami, w Polsce od lat towarzyszy sporo politycznego populizmu. Bo trudno inaczej oceniać takie proste i radykalne rozwiązania, o jakich wspomina w rozmowie z naTemat Ireneusz Raś: – Roboty publiczne. Skoro ci młodzi, zdrowi, silni ludzie mają problem z rozpierającą ich energią, niech pracują. Taka resocjalizacja powinna im pomóc – ocenia poseł PO.
Czy właśnie taką “resocjalizację” mógł mieć na myśli Bartłomiej Sienkiewicz na swojej poniedziałkowej konferencji prasowej? Wydaje się, że powtarzany jak mantra pomysł “kibole do kamieniołomów” okazałby się w praktyce takim samym niewypałem jak 24-godzinne sądy Zbigniewa Ziobry.
Kibicując więc zapałowi, z jakim minister Sienkiewicz chce rozwiązać problem “kibolstwa”, trzeba mieć nadzieję, że rząd wypowiadając kolejną z “wojen” nie stworzy w pośpiechu prawnego bubla, w którym sensowne postulaty zginą w zalewie chwytliwych, ale pustych haseł.
Dr Jurczyszyn podkreśla też, że politycy błądzą w swoim świętym oburzeniu wrzucając do jednego worka zwykłych kibiców i chuliganów. – Nie wszyscy aktywni kibice sprawiają problemy. Stwarzanie takiego wrażenia może mieć odwrotny do zamierzonego skutek. Publiczne piętnowanie całego środowiska i stosowanie zbiorowej odpowiedzialności może tylko pchnąć zwłaszcza młodszych kibiców w objęcia radykałów – ocenia socjolog.
To kolejny incydent pokazujący, że należy separować kiboli od normalnych obywateli. Albo się oni zsocjalizują, albo trzeba będzie sięgnąć po inne rozwiązania prawne. Mamy do czynienia z problemem bandytyzmu, który nazywa siebie kibicami, a w gruncie rzeczy zaczyna oddziaływać coraz powszechniej na porządek. CZYTAJ WIĘCEJ
dr Łukasz Jurczyszyn
Instytut Socjologii UW
Przeprowadzone szkolenia dla policjantów, spottersów i stewardów, z których skorzystało 80 tys. osób, należy uznać za sukces. Proszę zauważyć, że w czasie EURO nie było poważniejszych incydentów na tle rasistowskim czy nacjonalistycznym.
Ireneusz Raś
PO
Ustawa jest wystarczająco twarda. Trzeba ją tylko skutecznie egzekwować, np. sprawiając, by kluby sportowe były w większym stopniu odpowiedzialne za zachowanie osób noszących ich barwy. Mam na myśli np. kary finansowe za niewłaściwe zachowanie kibiców.