
Reklama.
Teledysk do piosenki "Wiesz kto ma ogień" rozprowadza się w błyskawicznym tempie po sieci. Po wciśnięciu play zaczyna grać naprawdę tłusty bit, ale to akurat nie powinno dziwić – za podkład odpowiada Lukatricks, jeden z najbardziej znanych producentów muzycznych w naszym kraju. Lukatricks robi muzykę już od lat '90, nagrywał z bodaj wszystkimi najlepszymi raperami.
Wiadomo jednak, że w hip-hopie ważniejszy jest tekst (chociaż coraz rzadziej) i przekaz. Przekaz Robsona jest jasny: lekko nie jest, wyprawa do Afganistanu to nie zabawa w Call of Duty ani strzelanie patykiem. Żołnierze nie zarabiają tu kokosów wygrzewając się w słońcu, ale nierzadko walczą o życie, mając za przeciwników podstępnych terrorystów.
Południowy Hindukusz
Słońce jeszcze w ruchu
Zgrupowanie Alfa Bravo, gdy ty oglądasz YouTube
Nie myśl, że ja tu liczę siano
Liczę na szczęście, chłopaków, patrole i ammo
Słońce jeszcze w ruchu
Zgrupowanie Alfa Bravo, gdy ty oglądasz YouTube
Nie myśl, że ja tu liczę siano
Liczę na szczęście, chłopaków, patrole i ammo
Pierwsze wersy utworu mogą naprawdę zachęcać. Pomyślałem sobie w pierwszej chwili: To faktycznie fajnie, że jest taki żołnierz, rapuje, i to całkiem nieźle, a do tego opowiada o tym, co dzieje się w Afganistanie. Szacunek.
Po czym słyszę refren:
Salut
Wiesz kto ma ogień tu?
Porządek musi być
Ręce w górze trzyma wróg
Wiesz kto ma ogień tu?
Porządek musi być
Ręce w górze trzyma wróg
To mnie trochę zaniepokoiło. Stwierdzenie "wiesz kto ma ogień" brzmi trochę jak przechwalanie się, że "my mamy broń, więc lepiej nie podskakuj". Tak samo jak "porządek musi być". Pragnę przypomnieć, że misja ISAF, w ramach której polscy żołnierze są w Afganistanie, to misja mająca "utrzymywać pokój". A nie przekonywać się, że ma ogień.
No dobra, ale to tylko refren – musi jakoś wpadać w ucho i tak dalej. Myślę sobie – okej, taka estetyka, konwencja, no trudno. Zakładam, że Robson nie ma zapędów do bezwzględnego i nadgorliwego wprowadzania "pokoju" ogniem, który posiada.
Wjeżdżamy do boju jak dzikie zwierzęta
Mułaa omar, Osama, Saddam Hussein, Khaddafi
Zdejmiemy każdego chama
Polski żołnierz potrafi
W biało-czerwonych barwach
Nie jak jakiś asassin
Pójdzie przez miasta fama
Te, co je znasz z geografii
Kabul, Herat, Jalalabad, Kandahar
Nie musicie umierać za swego Allaha
Podkładacie nam na przepustach IDE
Podpadacie całej zjednoczonej armii
Z koalicją ISAF nie ma dyskusji
To prawdziwa wojna a nie szpil w Call of Duty
Mułaa omar, Osama, Saddam Hussein, Khaddafi
Zdejmiemy każdego chama
Polski żołnierz potrafi
W biało-czerwonych barwach
Nie jak jakiś asassin
Pójdzie przez miasta fama
Te, co je znasz z geografii
Kabul, Herat, Jalalabad, Kandahar
Nie musicie umierać za swego Allaha
Podkładacie nam na przepustach IDE
Podpadacie całej zjednoczonej armii
Z koalicją ISAF nie ma dyskusji
To prawdziwa wojna a nie szpil w Call of Duty
Tutaj już trochę wymiękłem. Wrzucanie Osamy bin Ladena, Saddama Husseina i Khaddafiego do jednego worka to lekka przesada, ale zrzućmy to znowu na konwencję artystyczną. Przy czym "zdejmiemy każdego chama" bardzo mnie już martwi – wygląda to trochę tak, jak by w zasadzie żołnierzowi było obojętne, do kogo strzela, bo wszyscy tam to "chamy". Głęboko wierzę, bo chcę wierzyć, że tak nie jest, a te wersy to po prostu uproszczony przekaz.
Chociaż słuchałem "Wiesz kto ma ogień" już kilkanaście razy, nadal nie wiem, czy mi się to podoba. Przyznam szczerze – hipnotyzuje mnie bit stworzony przez Lukatricksa, całkiem nieźle słucha się głosu i flow Robsona. Miejscami jest lepiej, miejscami gorzej, ale technicznie raczej wypada to wszystko na plus.
I tylko z treścią mam pewien problem. Nadal bowiem nie wiem, czy Robson chciał na serio pokazać grozę wojny w Afganistanie i jej powagę, czy pokazać: hej, patrzcie, mamy wielkie pistolety, robimy wojnę, bójcie się, są wybuchy i groza.
Z jednej strony Robson podkreśla, że wyjazd do Afganistanu to nie są wakacje, tylko ciężka służba wojskowa, podczas której żołnierze pogodzili się już z perspektywą wybuchów i śmierci. Mają tam tylko siebie i swój sprzęt i tylko na to mogą liczyć.
Z drugiej strony, nie mogę wyzbyć się wrażenia, że Robson i jego kumple trochę zbyt pokochali swój sprzęt i strzelanie, i teraz pokazują, jakie to jest fajne i jak są groźni. Mam jednak nadzieję, że się mylę – bo rozumiem też, że ich życie w tym kraju lekkie nie jest i trudnym emocjom, temu, co siedzi w głowie, trzeba dać jakiś upust. Zdecydowanie lepiej tak, niż strzelając, a wiadomo przecież, że w piosence wszystko będzie uproszczone, bo nie można nagrać jej na 20 minut i opowiedzieć, jakie to wszystko jest skomplikowane. Chociaż przyznaję – cały utwór jednak budzi we mnie niepokój.