
Ta historia poruszyła środowisko polskich dziennikarzy. Grzegorz Serej, operator Polsat News, stracił nogę, kiedy kręcił materiał na stoku narciarskim w Rąblowie. Wpadł pod ratrak. Wielu ludzi w takich okolicznościach by się poddało. Grzegorz Serej postanowił wrócić do pracy i aktywnego życia.
REKLAMA
1 lutego, stok narciarski w Rąblowie pod Lublinem. Właśnie zaczęły się tam ferie zimowe. Grzegorz Serej kręci z koleżanką reporterką materiał dla Polsat News o pracy ratraka. Dochodzi do wypadku. Serej wpada do maszynę i w ciężkim stanie trafia do szpitala. Traci nogę.
Byłem umówiony z operatorem ratraka, że po skończonym wywiadzie pokażę, jak ratrak odjeżdża. Niestety maszyna jakoś pechowo, odjeżdżając zahaczyła mnie tylną częścią. Wciągnęło mnie pod ratrak. To był nieszczęśliwy wypadek. Miałem liczne złamania. W szpitalu amputowano mi nogę.
W tym momencie wielu ludzi traci nadzieję. Ale nie Grzegorz Serej. Operator Polsatu rozpoczyna walkę o powrót do normalności.
"Wracam do pracy"
Właśnie wyszedł ze szpitala. Po 51 dniach. Leczono mu tam przede wszystkim połamane żebra i drugą nogę, którą miał złamaną w miednicy. Teraz czeka na miejsce w Konstancinie, gdzie 4 kwietnia rozpoczyna rehabilitację. Jest spokojny i zdeterminowany. - Tam mnie też zaprotezują. Ogromnie ważny jest teraz czas. Protezę trzeba nałożyć jak najszybciej, żeby nie było przykurczu - mówi w rozmowie z naTemat Grzegorz Serej, operator Polsat News.
Jak sam przyznaje, te kilka dni w domu są dla niego ogromnie ważne, bo ma czas na powrót do normalności.
- Dla mnie to siedzenie z rodziną przy stole, spędzanie czasu z dziećmi, korzystanie z własnego łóżka i własnej łazienki. Przez dwa miesiące tego nie miałem, a zaraz znowu wracam do szpitala i czeka mnie ciężka praca. Czytam o ludziach, którzy mieli podobne wypadki jak ja. Poradzili sobie. To mnie pozytywnie nastraja - podkreśla Serej.
Ale to nie wszystko. - Myślę, że z tego wszystkiego pomogła mi wyjść również świadomość niepełnosprawności. Przed przyjazdem do pracy do Warszawy, 5 lat temu pracowałem z osobami niepełnosprawnymi dla Fundacji Fuga Mundi. Realizowałem tam m.in. cykl dokumentów "Potrafisz" o osobach niepełnosprawnych. Wiele razy widziałem, jak pokonują przeciwności. Jak ocknąłem się w szpitalu i zobaczyłem, co się stało, nie wpadłem w histerię, nie załamałem się. Wiedziałem, że z tego da się wyjść. Wiedziałem, że nadal można żyć normalnie. Ani raz nie zwątpiłem, czy dam radę. Jedyne wątpliwości miałem dotyczące powrotu do pracy. Być może będę musiał zmienić stanowisko, może korzystać z pomocy asystenta operatora, ale absolutnie nie wyobrażam sobie sytuacji, w której zrezygnuję z pracy. Nie będę się może zgłaszać na demonstracje. Może popracuję w Sejmie, chociaż tam też może być niebezpiecznie - dodaje ze śmiechem operator.
- Wiem, że powrót do stanu normalności będzie kosztował mnie wiele wysiłku. Nie wyobrażam sobie jednak, żeby do pracy nie wrócić. Jestem pasjonatem tego, co robię i nie wyobrażam sobie życia bez operatorki. Jeśli zaprotezują mi nogę, dam radę wstać i się poruszać - wracam do pracy - zaznacza z ogromnym przekonaniem Grzegorz Serej.
Polsat obiecuje
Historia operatora zaktywizowała wielu ludzi. Koledzy z pracy nakręcili o nim program, zaczęli zbierać fundusze na jego leczenie. W pomoc włączyła się również lubelska Fundacja Fuga Mundi, dla której Grzegorz jako wolontariusz robił spoty do kampanii, która miała zachęcić do przekazywania 1 proc. podatku dla osób niepełnosprawnych. O wsparcie dla męża i przekazanie na jego leczenie 1 proc. podatku apelowała również jego żona Monika Stawiarska-Serej.
Do akcji włączył się także pracodawca operatora. Polsat zapewnił, że Serej może wrócić do pracy, jak tylko będzie gotowy, bo miejsce na niego czeka.
Tuż po wypadku rzecznik stacji Tomasz Matwiejczuk zapewnił, że jedną z pierwszych decyzji telewizji Polsat była deklaracja o udziale w sfinansowaniu zakupu protezy. Protezy, która jest niezwykle kosztowana. Operator potrzebuje najprawdopodobniej tzw. inteligentnej protezy, która umożliwia poruszanie się bez kul, a takiej sprawności wymaga praca operatora. Kosztuje ona około 100 tys. zł.
- Jak byłem w szpitalu, ktoś z zarządu Polsatu zadzwonił do żony i zapewnił ją, że stacja mi pomoże i sfinansuje protezę. To dla mnie ogromnie ważne, bo z pewnością będzie droga. Ze mną bezpośrednio się nikt nie kontaktował. Informację przekazano żonie - przyznaje Serej - Nie wiem jeszcze jaka to będzie proteza, bo póki co, wiedzę czerpię tylko z internetu. Dopiero w szpitalu, jak zacznę rehabilitację, będzie ustalone, jaka jest dla mnie najlepsza - dodaje operator.
Wobec tego, że Polsat obiecał zapłacić za protezę, Serej zbiera teraz pieniądze na rehabilitację i leczenie.
Mecz charytatywny
Z kolejną inicjatywą wyszło dwóch obcych dla operatora ludzi - Piotr Górecki i Jacek Skrzyniarz, którzy współorganizują z Urzędem Miasta Puławy 27 maja w Puławach mecz charytatywny na rzecz Sereja. Chcą, aby wzięło w nim udział jak najwięcej znanych Polaków - dziennikarzy, polityków i celebrytów. Podczas przerwy w meczu ma być przeprowadzona licytacja gadżetów, z której całkowity dochód zostanie przeznaczony na pomoc dla Sereja.
- Piotr Górecki zadzwonił do mnie z pytaniem, czy wyrażam zgodę na organizację takiego meczu. Nic więcej nie wiem. Jestem bardzo wdzięczny wszystkim, którzy mi pomogli i pomagają. Wiele osób, kolegów dziennikarzy, operatorów mocno mnie wspierało i nadal to robi. Nie znam nawet nazwisk niektórych kolegów, którzy wpłacali pieniądze. Nawet nie wiem, jak im podziękuję. Taka solidarność jest bardzo budująca. To mogło przydarzyć się każdemu i koledzy pokazali, że nie zostawiają w potrzebie - przyznaje Grzegorz Serej - Dla mnie liczy się każdy grosz, bo zaczynam właśnie rehabilitację prywatnie. Zaraz biegnę do centrum rehabilitacji, które jest po sąsiedzku. Nie chcę tracić czasu. To nie w moim stylu - dodaje ze śmiechem operator.

