Donald Tusk wczoraj mówił, że zmiany w OFE będą "stymulujące" dla rynków kapitałowych. Dzisiaj widać, jak "pozytywnie" na pomysły rządu reagują inwestorzy. "Zielona wyspa" dzisiaj jest cała czerwona i ani trochę nie zapowiada się na to, by cokolwiek miało się zmienić.
To już nie jest sprawa tylko inwestorów i graczy giełdowych. "Zielona wyspa", którą tyle lat chwalili się rządzący, dzisiaj zamieniła się w czerwoną wyspę. Gdyby giełda była ludzkim ciałem, wczoraj i dziś oglądalibyśmy jak premier najpierw do niej strzela z karabinu, a potem wszyscy patrzymy, jak biedna GPW wykrwawia się każdym możliwym otworem.
Czemu tak się dzieje, jest w miarę oczywiste – wszystko przez majstrowanie przy OFE. Już podczas zapowiedzi możliwych rozwiązań kilka miesięcy temu inwestorzy reagowali na propozycje rządu alergicznie. Wtedy indeks największych naszych spółek, WIG20, spadł o 10 proc. Dzisiaj jest już 6 proc. na minusie. Jak widać na poniższym wykresie, gwałtowne spadki zaczęły się wczoraj - po przemówieniu premiera. Co to oznacza w praktyce?
Inwestorzy się przerazili, bo już za chwileczkę, za momencik, pieniądze dzisiaj posiadane przez OFE zostaną przetransferowane do ZUS-u. Pieniądze każdego obywatela z OFE, na 10 lat przed przejściem na emeryturę, będa przekazywane do ZUS-u. Oczywiście, da się przewidzieć, jakie to będą kwoty, ale nie zmienia to faktu, że nagle fundusze będą musiały zacząć inwestować inaczej, nie wiadomo nawet, jak.
Mówimy tu o dziesiątkach miliardów złotych. Do tej pory OFE, w pewnym stopniu, te miliardy inwestowały w polskie firmy. Dzięki temu mogły się rozwijać takie giganty jak Alior Bank, LPP – właściciel sieci odzieżowej Reserved - czy sieć sklepów Alma. Teraz OFE, co prawda, będą inwestowały zdecydowanie mniej środków, ale wszystko przeznaczą na akcje, bo obligacji kupować od rządu już nie będą. Po dokładne wyliczenia, jak zbiednieją OFE w kwestii wspierania polskich firm, odsyłam do wpisu na blogu OFE ING Banku Śląskiego.
Na warszawskiej giełdzie zacznie się przez to sajgon, przynajmniej przez jakiś czas. Do tej pory OFE były bowiem uważane za stabilnych, długofalowych inwestorów, którzy dają firmom duże środki i nie wtrącają się zbytnio w interesy. Tak jest na całym świecie – fundusze emerytalne inwestują m.in. W energetykę czy telekomunikację, czyli bardzo ważne działki gospodarki. Teraz, niestety, nie wiadomo, jak będą inwestować OFE – niektórzy analitycy przewidują, że fundusze emerytalne zamienią się w agresywne fundusze inwestycyjne.
W skrócie – dużo niewiadomych. Oprócz powyższych, nie wiadomo też, co stanie się z już posiadanymi przez OFE akcjami. Bo przecież OFE z czegoś pieniądze wypłacać muszą, a obligacje im odpadną. Niewykluczone więc, że część OFE będzie chciała, póki pora, zrealizować zyski ze swoich akcji – i po prostu zacznie je wyprzedawać. Dzisiejsze spadki sugerują, że wielu inwestorów przewiduje taki scenariusz – i woli pozbywać się akcji, zanim wyprzedaże funduszy drastycznie obniżą ceny akcji. Dzisiaj najwięcej (ok. 6 proc.) tracą m.in. PKO, BRE Bank czy PZU, czyli giganty. W PKO OFE mają ponad 10 proc. akcji, w BRE ponad 6 proc., w PZU ponad 5 proc.
Główną obawą rynku jest więc to, że OFE, ze stabilnych inwestorów, staną się głównymi sprzedającymi. A mają co sprzedawać, bo w niektórych spółkach – jak Bogdance – mają ok. 40 proc. akcji.
Oczywiście, dzisiaj są to dywagacje – ale właśnie dlatego, że można tyle dywagować, zielona wyspa zamieniła się w czerwoną. Inwestorzy lubią wiedzieć, na czym stoją, a każda niestabilność wywołuje u nich gorączkę. Nie, to nie jest tak, że nagle giełda spanikowała – po prostu inwestorzy wolą zabezpieczyć swoje miliony złotych, zanim one znikną. Dają miliony na rozwój firm, ale oczekują w zamian stabilnych zysków.
Mieszanie przy OFE, które w dużej mierze stabilizują nasz rynek kapitałowy (opinię taką wyraził m.in. prezes Komisji Nadzoru Finansowego Andrzej Jakubiak), to wsadzanie kija w finansowe mrowisko. Tyle, że skutki takiego ruchu są zdecydowanie bardziej opłakane dla polskiego rynku, niż ma kij dla mrówek. A jeśli myślicie, że dla społeczeństwa i ludzi jakieś tam rynki i akcje nie mają znaczenia, wystarczy poniższa, prosta zależność:
Firmy są finansowane pieniędzmi z emisji akcji. Firmy za te pieniądze się rozwijają i tworzą nowe inwestycje. Firmy do nowych inwestycji zatrudniają nowych ludzi. Ludzie dostają pracę, kupują rzeczy, płacą podatki. Giełda jest jednym z kół, które napędza wóz nazywany "gospodarka".
Donald Tusk i Jacek Rostowski właśnie w to koło wsadzili kij. Pół biedy, jeśli tylko je zatrzymają, może parę osób w efekcie wypadnie z wozu, coś się popsuje, ale będziemy jechać dalej. Gorzej, jeśli kij okaże się metalowy, a koło drewniane – wtedy całe koło rozleci się w drzazgi. Wtedy cały wóz "gospodarka" będzie miał naprawdę duży problem.