Strach. To jedno z niewielu uczuć, które łączyło nazistów z ich ofiarami. Jednak zamordowani w czasie II wojny światowej znosili lęk z honorem, na który nie było stać ich oprawców. Ci bowiem do dziś ukrywają się przed wymiarem sprawiedliwości, bojąc się przyznać do popełnionych przez siebie zbrodni. To właśnie historie byłych SS-manów stały się inspiracją do powstania książki Jodi Picoult pt. "To, co zostało".
Najnowsza powieść Jodi Picoult to historia, która mogłaby wydarzyć się naprawdę. Jej bohaterką jest młoda, dwudziestoparoletnia mieszkanka Stanów Zjednoczonych. Prowadzi tzw. zwykłe, nudne życie. Jak każdy, ma swoje problemy, kompleksy i większe lub mniejsze zmartwienia. Jej życie jednak całkowicie zmienia osoba, która niczym tornado przewraca je do góry nogami.
K.Montgomery, K.Kolenda-Zaleska i M.Rotkiel rozmawiają o książce
K.Kolenda-Zaleska: Nie mogłam się oderwać
Sage Singer, bo tak nazywa się główna bohaterka, jest pochodzenia żydowskiego. Nigdy jednak nie przywiązywała do tego szczególnej wagi, choć zdawała sobie sprawę, że jej babcia cudem ocalała z Holocaustu. Jej spojrzenie na historię własnej rodziny gwałtownie zmienia się, pod wpływem pewnego staruszka...
Życiowe zawirowania sprawiły, że Sage poznaje sympatycznego i lubianego w miasteczku Josefa Webera. Mężczyzna w sędziwym wieku, bo już po dziewięćdziesiątce, zasłużył na miano szanowanego obywatela. Był miły i grzeczny, uczył języka niemieckiego w miejscowej szkole, a nawet zdobył tytuł Obywatela Roku. Tym większe było zdziwienie Sage, gdy usłyszała od niego słowa: "Chciałbym, żebyś pomogła mi umrzeć".
Karolina Korwin-Piotrowska: Czy można wybaczyć niewybaczalne
Życie w ukryciu
Zszokowana dziewczyna nie jest w stanie zrozumieć, dlaczego poznany przez nią staruszek prosi ją o pomoc w tak dramatycznym wymiarze. Po chwili jednak Josef wyciąga starą fotografię, na której widać uśmiechniętego, młodego mężczyznę w esesmańskim mundurze. Sage dostrzega, że osoba na zdjęciu, to nikt inny, jak Josef. - Byłem SS-Totenkopfverbände - wyznaje.
Historia, którą w swojej najnowszej książce opisuje Jodi Picoult jest zarówno poruszająca, jak i skłaniająca do myślenia. O ile Josef Weber jest postacią całkowicie fikcyjną, jego sposób działania i ucieczka przed odpowiedzialnością za udział w Holocauście są typowe dla tysięcy nazistów, którzy po II wojnie światowej ukrywali się niemalże w każdym zakątku świata.
W kwietniu 2013 roku na terenie Niemiec zatrzymano 93-letniego Hansa Lipschisa, który pełnił służbę na terenie obozu Auschwitz . Podobnie jak postać z książki Picoult, on również przez kilkadziesiąt lat ukrywał się w USA. Prokuratura podała w komunikacie, że jest on oskarżony o współudział w morderstwie. Były SS-man twierdzi jednak, że nie był obozowym strażnikiem, a jedynie kucharzem. Przekonuje, że nie był świadom tego, że na terenie Auschwitz dochodziło do masowych zbrodni. Przyznał zaś, że o nich słyszał.
Jednak tłumaczenia Hansa Lipschisa mogą się okazać niewystarczające. W raporcie z 2013 roku wydanym przez Centrum Szymona Wiesenthala z 2013 r. Lipschis zajmuje czwarte miejsce wśród najbardziej poszukiwanych przestępców. Wynika z niego, że człowiek podający się za obozowego kucharza miał w latach 1941 - 1945 uczestniczyć w w masakrach i prześladowaniu cywilów.
Zatrzymania byłych SS-manów są w dużej mierze zasługą grupy ludzi, których nazywa się "Łowcami nazistów". To oni wyszukują i gromadzą informacje, które pozwalają na wykrycie ukrywających się zbrodniarzy. Wśród nich, najbardziej znanym jest izraelski historyk Efraim Zuroff. W wywiadzie dla "Newsweeka" stwierdza, że zależy mu na tym, aby ukrywający się SS-mani żyli jak najdłużej.
Zuroffowi udało się wytropić około trzech tysięcy zbrodniarzy, którzy po II wojnie światowej ukrywali się przed osądzeniem.
"Iwan Groźny"
Wiek i stan zdrowia byłych zbrodniarzy bardzo często stają się ich linią obrony. Tak też było w przypadku Iwana Demianiuka, którego proces był jednym z najgłośniejszych w ciągu ostatnich lat. Utrzymywał on nie tylko że jest niewinny, ale także zbyt schorowany, aby być sądzonym. W powszechnej opinii Niemców był to teatr przygotowany przez oskarżonego.
Pochodzący z Ukrainy Iwan Demianiuk był strażnikiem w obozach w Trawnikach, Flossenbuergu, Treblince i Sobiborze. Był tam odpowiedzialny za obsługę komór gazowych. To z tego okresu wzięło się określenie "Iwan Groźny", nadane mu ze względu na niesamowite okrucieństwo z jakim traktował więźniów. Po wojnie uciekł do Stanów Zjednoczonych, otrzymał nawet amerykańskie obywatelstwo. To jednak nie pomogło mu w ukrywaniu się do końca życia, gdyż i tak został zdemaskowany. Po dwuletnim procesie w Izraelu skazano go na śmierć, jednak Sąd Najwyższy tego kraju oczyścił go z zarzutów.
Demianiuk wrócił do Stanów Zjednoczonych, lecz nie na długo. Pojawiły się bowiem nowe dokumenty, na podstawie których, niemiecka prokuratura wystąpiła o ekstradycję. W 2009 roku został przewieziony do Monachium, gdzie usłyszał zarzut o współudział w 27 900 morderstwach. Dwa lata trwał proces, w którym Demianiuk utrzymywał, że jest niewinny a dokumenty podrobiło KGB.
12 maja 2011 roku w obecności Demianiuka sędzia Ralph Alt odczytał wyrok: winny, skazany na pięć lat więzienia. Jednak ze względu na wiek wypuszczono go z aresztu i na apelację oczekiwał w domu spokojnej starości. Tam zmarł.
P.Kukiz i Joanna Heidtman rozmawiają o przebaczeniu nazistom
Mordercy z sąsiedztwa
Coraz rzadziej udaje się zdekonspirować "uśpionego" SS-mana za życia. Kilka miesięcy temu niemiecka telewizja publiczna ZDF wycofała powtórki popularnego przed laty serialu kryminalnego „Derrick”. Okazało się bowiem, że jeden z głównych aktorów, Horst Tappert ukrył swoją służbę w Waffen SS. - Reakcja Niemców była natychmiastowa - mówi naTemat Agata Lewandowski, polska dziennikarka z Berlina.
Serial "Derrick" uchodził za kultowy. Po ujawnieniu informacji o przeszłości odtwórcy głównej roli, rząd bawarski zaczął się zastanawiać, czy nie odebrać mu symbolicznego tytułu: "Honorowego inspektora policji" w tym landzie. - To wszystko zaczęło się już po śmierci Tapperta. Aktor nigdy nie przyznał się za życia do swojej przeszłości, ale pośmiertnie dosięgła go sprawiedliwość - mówi Agata Lewandowski.
Jednak niektóre osoby biorące udział w nazistowskiej machinie ujawniają swoją przeszłość, gdy czują zbliżającą się śmierć. Tak było w przypadku berlinianki Margot Woelk. - W dniu swoich 95 urodzin zdecydowała się ujawnić światu, że była jedną z 15 kobiet, które w czasie wojny próbowały posiłki chorobliwie obawiającego się otrucia Hitlera - mówi blogerka naTemat.
Margot Woelk, podobnie jak bohater książki Jodi Picoult pt. "To, co zostało", szukała swego rodzaju rozgrzeszenia. Przez całe życie czuła, że była trybikiem w nazistowskiej machinie wojennej i jest jedną z milionów osób odpowiedzialnych za to, co się stało. - Wolała być osądzona za życia, a nie po śmierci - wyjaśnia Agata Lewandowski.
Modlę się za ich zdrowie. Jestem jedynym Żydem na świecie, który chce, by byli zdrowi. Ale tylko ci, których jest szansa osądzić. Gdy nazistowski zbrodniarz umiera w trakcie dochodzenia, jest to tragedia. Coś dla mnie bardzo frustrującego. CZYTAJ WIĘCEJ