W serialu HBO ''Zakazane imperium'' ważną rolę odgrywa moda – odważne stroje kobiece, przezroczyste halki, kusząca koronkowa bielizna. Świat odetchnął po pierwszej wojnie światowej, co wykorzystali również projektanci. Francuscy, bo inni się wówczas nie liczyli. O to, jaki wpływ na współczesne trendy wywiera modowe wyzwolenie z lat 20. zapytaliśmy dziennikarkę i znawczynię mody Joannę Bojańczyk.
Czy lata 20., które oglądamy w serialu HBO "Zakazane imperium" to czas, kiedy moda zrobiła się bardziej wyzwolona?
Joanna Bojańczyk: Po pierwszej wojnie światowej moda zdecydowanie odetchnęła. To był pierwszy etap wyzwolenia. Skróciły się spódnice, halki, kobiety pozwoliły sobie na krótsze włosy i odrzuciły gorsety. Mówi się, że to Chanel przyniosła te zmiany, ale większe znaczenie dla modowego wyzwolenia kobiet miał Paul Poiret, który uwolnił kobiety z gorsetów. To właśnie w latach 20. sukienki miały luźniejszą talię, żeby nie ograniczały tańca – to w końcu lata jazzu. Projektanci chętniej sięgnęli też po koronki, ale miały wtedy nieco inne znaczenie niż dziś. Nie były ''motorem seksu'', z czym kojarzy się je współcześnie. Wtedy bardziej chodziło o atrakcyjne wykończenie stroju, o podkreślenie kobiecości. Moda, mimo że odważniejsza, nadal miała duch wiktoriański, nie odsłaniało się jeszcze ciała. Takie wyzwolenie przyszło dopiero w późnych latach 60.
Akcja serialu rozgrywa się w USA, ale wyraźnie widać, że modowa inspiracja pochodzi z Francji. W ekskluzywnym butiku pracuje Francuzka, w tle pojawia się ''Vogue''. Czy to właśnie Francja była wówczas modowym imperium?
Wyłącznie. W modzie nie istniały inne kraje. Nikt nie słyszał o Wielkiej Brytanii, Włochy pojawiły się dopiero w latach 50. Liczył się tylko Paryż. I tak było do połowy lat 50. Trendy dyktowali Coco Chanel, Schiaparelli, Jean Patou. W pierwszych latach w ''Vogue'' pojawiały się nie zdjęcia, ale rysunki projektów, które były kopiowane w mniejszych szwalniach. Moda nie była tak różnorodna i przede wszystkim nie była tak rozproszona. Dziś moda pożarła wszystkie dziedziny: są modne buty, sukienki, modne telefony, narty.
Kiedy USA zaczęły się liczyć w świecie mody?
W latach 20. w Stanach Zjednoczonych oczywiście były szwalnie, które masowo szyły ubrania, ale nie było to nic specjalnie eleganckiego. Ale w Ameryce nosiło się amerykańskie ubrania. Paryż był niedostępnym marzeniem. Tak było przez wiele lat. Kiedy Jacqueline Kennedy zamawiała sukienki u Chanel nie afiszowała się z tym. Żonie prezydenta nie wypadało mieć strojów projektowanych przez nie-Amerykanów. Tyle tylko, że tych amerykańskich z najwyższej półki, jakbyśmy dzisiaj powiedzieli, właściwie nie było. Moda amerykańska otworzyła się na świat, kiedy w 1988 roku Anna Wintour została naczelną ''Vogue''. To wtedy amerykański rynek mody się rozwinął, pojawili się projektanci, wszystko nabrało rozpędu. To Wintour zmieniła obraz amerykańskiej mody. Pamiętam, że jak w połowie lat 80. pojechałam z mężem do USA to w niewielkim miasteczku wiele pań chodziło z torbą Louis Vuitton. Bardzo mi się spodobała i chciałam taką mieć.
Udało się?
Jak pojechaliśmy do Nowego Jorku powiedziałam mężowi, że chcę ją kupić nawet jak będzie kosztowała 50 dolarów. To były wtedy bardzo duże pieniądze – wówczas 100 dolarów to tak jak dzisiaj 3000 złotych. Znaleźliśmy sklep Louis Vuitton w Saksie – tylko tam można było kupić te torby. Kosztowała 150 dolarów! To było coś zupełnie niedostępnego. Ale to były pierwsze lata, kiedy w USA swoje sklepy otwierały zagraniczne marki. Pojawił się m.in. Esprit, Benetton, wtedy firmy dość ekskluzywne, jeszcze nie tak masowe, jak dzisiaj.
Czy ta pierwsza fala modowego wyzwolenia z lat 20. i ówczesne trendy mają wpływ na współczesnych projektantów?
Dziś moda wybiera sobie to, co chce z poprzednich okresów. Projektantów inspirują jej fragmenty, nie duch. Duch w latach 20. był nadal rygorystyczny z naszego punktu widzenia. Nie pokazywało się stóp, nie można było wyjść bez pończoch, bez kapelusza. Współcześni projektanci korzystają z tych wszystkich elementów i tworzą pewną składankę. Kapelusz nie jest obowiązkiem, a odważnym dodatkiem, pończochy są seksownym wykończeniem, nie symbolem skromnego stroju. Moda bardzo się rozszalała przez ostatnie 20 lat. Czy w dobrym kierunku? Nie wiem.