Niedawno Paweł Jaroszyński postanowił w naTemat zmierzyć się z pokutującymi w polskim społeczeństwie stereotypami dotyczącymi Chin. Twórca serwisu Kulturozerca.pl przekonywał, że nie takie Chiny straszne jak je malują, a w komentarzach przyznawaliście, że ten tekst dał wielu z Was zupełnie nowe spojrzenie na Państwo Środka. Postanowiliśmy więc w posobny sposób zmierzyć się z największymi mitami na temat innego państwa, które dla większości Polaków jest tak naprawdę zupełnie nieznane, a leży tuż za naszą granicą.
Mowa oczywiście o Rosji. Mity narosłe na temat naszego największego (choć biorąc pod uwagę obszar Obwodu Kaliningradzkiego paradoksalnie także najmniejszego) sąsiada praktycznie całkowicie zdominowały powszechną opinię na jego temat. Starsi żyją wciąż wyobrażeniem z czasów ZSRR, młodzi zwykle miksują opinie rodziców i dziadków z całkowitą ignorancją. Jedni widzą ją jako naszego największego wroga, który tylko czyha, by zaatakować. Inni uważają, że Rosja to dziś państwo biedne i na świecie znaczące tylko ze względu na wielkość.
Jak jest naprawdę?
1. Rosja jest słabsza od Ameryki
Z tym dość powszechnym wśród większości z nas mitem zaledwie kilkadziesiąt godzin temu Kreml rozprawił się wyjątkowo sprawnie. Niektórzy twierdzą zresztą, że nieco z pomocą szefa polskiego MSZ Radosława Sikorskiego. Na ile to prawda, a na ile legenda dowiemy się zapewne za kilkanaście lat z biografii któregoś z dzisiejszych przywódców. Pewne jest natomiast, że w sprawie Syrii Rosjanie udowodnili całemu światu, że nawet jeśli ich mocarstwowa pozycja od lat słabła, wciąż są prawdziwym mocarstwem dyplomatycznym. Siergiej Ławrow z łatwością wykorzystał nieroztropność amerykańskiego sekretarza stanu Johna Kerry'ego, a Władimir Putin dał Barackowi Obamie do zrozumienia, iż prezydent USA nie wie o prawdziwej polityce międzynarodowej absolutnie nic.
Amerykański biznes również mógłby się od wiele Rosjan nauczyć. To prawda, że rosyjską gospodarką rządzą oligarchowie i wszechobecne korupcja. Gdy jednak porównamy to, co dzieje się w przemysłowych miastach Ameryki (np. bankrutującym Dietroit), a podobnych ośrodkach za naszą wschodnią granicą można przecierać oczy ze zdumienia. A historia tego specyficznego sukcesu nowoczesnej Rosji jak w soczewce skupia w sobie Moskwa. - Proszę popatrzeć na Moskwę – gdzie do niej jakiejś Lizbonie, Sofii czy Atenom. Przy Moskwie wyglądają jak zapyziałe wioski. (...) W Moskwie jest wszystko, co najlepsze w Rosji: pieniądze, energia, możliwości - mówił ostatniemu "Newsweekowi" Aleksiej Nawalny, który starał się o fotel mera rosyjskiej stolicy. - Żaden kraj nie uczynił takiego postępu. Nigdzie w tak krótkim czasie faceci w starych, siermiężnych garniturach nie przesiedli się z rozklekotanych ład do rolls-royce’ów - podkreślał.
2. Rosyjska armia jest najpotężniejsza na świecie
Wierząc w to, iż Wujek Sam może zrobić z Kremlem co tylko zechce, jednocześnie żyjemy nad Wisłą w powszechnym przekonaniu o wręcz mistycznej sile rosyjskiej armii. Gdy tylko Rosjanie zorganizują przy unijnej granicy jakiekolwiek manewry, wielu polityków najchętniej postawiłoby na nogi całe NATO i ściągnęło wszystkie siły sojuszu gdzieś pod Bartoszyce.
Uwagę naszych mediów zawsze przyciągają też słynne rosyjskie defilady, podczas których prezentowany jest przegląd całej siły tamtejszej armii. Czołgi, helikoptery, myśliwce, rakiety zdolne do przenoszenia głowic jądrowych. To wszystko robi ogromne wrażenie i może przerazić. Problem w tym, że nawet w rosyjskiej armii nie brakuje oficerów, którzy przyznają, że siłą rosyjskiej armii jest bardziej PR niż sprzęt. Wielu twierdzi, że zaprzeczyła temu wojna w Gruzji. Kreml udowodnił, że w kilka dni mógłby wymazać to państwo z mapy.
Tak o tym mówiła większość Polaków. - Dzisiejsze siły zbrojne Rosji nie byłyby w stanie prowadzić konwencjonalnej wojny nie tylko z przeciwnikiem tak potężnym jak USA czy NATO, ale nawet z Turcją czy Polską - oceniali tymczasem rosyjscy eksperci wojskowi Konstantin Makijenko i Rusłan Puchow. Podkreślając, że na front gruziński przeciwko małemu i młodemu państwu zostali rzuceni absolutnie najlepsi żołnierze, którzy od lat walczą w Czeczenii. Makijenko i Puchow analizując starcie w Gruzji sugerowali, że gdyby w poważniejszym konflikcie walczyć miała cała armia, szybko większym problemem niż wróg stałyby się panika i dezercja. No i problemy ze sprzętem, który jest od kilku lat modernizowany (ostatnio armia dostała już nawet... skarpety), ale w znakomitej większości pamięta wczesny ZSRR.
3. Rosja to technologiczny trzeci świat
Co innego, gdyby wojskowi mieli taki sprzęt, jak przeciętny mieszkaniec wielkich rosyjskich aglomeracji. Gdzie internet jest powszechny, a w centrach handlowych ustawiają się ogromne kolejki, gdy tylko na rynku pojawi się nowy technologiczny gadżet. Gdy okazało się, że Facebook Marka Zuckerberga niezbyt radzi sobie z potrzebami rosyjskojęzycznych użytkowników, w Rosji stworzono własną wersję tego portalu, czyli vKontakte. Wbrew pozorom to nie słaba podróbka (choć podróbka), ale świetnie funkcjonujący interes. Dzięki któremu jego twórca - Pavel Durov szybko dołączył do posiadaczy rolls-royce'ów.
Dowodem na to jak wielka jest miłość Rosjan do nowych technologii dostarczają także statystyki sprzedaży Apple, czy Samsunga. No i producentów małych kamer, które Rosjanie powszechnie już montują w swoich autach. To dzięki nim powstają te wszystkie filmy podbijające sieć, na których uwieczniane są najbardziej kuriozalne sytuacje drogowe. Dzięki temu szałowi na samochodowe wideo-gadżety udało się również sfilmować słynny deszcz meteorytów, który na początku tego roku przeszedł nad Czelebińskiem.
4. Rosjanie kiedyś zapiją się na śmierć
Stanowczo zbyt wielu Rosjan wciąż umiera na skutek przedawkowania alkoholu. Jego spożycie nadal jest olbrzymie, a czysta wódka szybko nie przegra na Wschodzie z nieco bardziej wysublimowanymi alkoholami. - Nawet nowobogaccy szampana i wino piją tylko dla mody. Wódkę piją dla smaku - powiedział mi kiedyś przyjaciel z Sankt Petersburga. Jednak z roku na rok w Rosji pije się coraz bardziej rozsądnie.
Statystyki nie kłamią:
5. Rosja znaczy Moskwa
Aleksiej Nawalny we wspomnianym wywiadzie najlepiej chyba opisał fenomen Moskwy. Oprócz zachwytów i dumy lider rosyjskiej opozycji nie szczędził krytyki. - Jest tu też wszystko, co najgorsze, bo nazjeżdżało się tu mnóstwo karierowiczów, panuje korupcja, miasto przyciąga różne męty. Przeszkadzają normalnie żyć i pracować. Młodzi, zapracowani mieszkańcy Moskwy harują w korporacjach, urzędach, prowadzą firmy. (...) Ale gdy trafią na byle porucznika z FSB czy nawet sierżanta drogówki, są dla niego śmieciami - mówił.
Dlatego wielu ambitnych Rosjan przenosi się do Petersburga. Coraz wyraźniej "drugiej" stolicy. Mieszkańcy Moskwy przekonują, że wciąż leży ona w Europie To ze względów historycznych o wiele więcej europejskiego ducha czuć właśnie w rodzinnym mieście Władimira Putina. To tam emigruje wielu artystów i przedstawicieli potężnej rosyjskiej branży kreatywnej.