Sąd w stolicy Indii skazał na karę śmierci czterech mężczyzn oskarżonych o grudniowy gwałt w autobusie na 23-letniej kobiecie. Ta tragiczna sprawa wstrząsnęła nie tylko Indiami, ale i światem. Przez kilka tygodni organizowane były protesty, a ludzie domagali się linczu na oprawcach.
Mężczyźni do końca procesu utrzymywali, że są niewinni, jednak sędzia Yogesh Khanna nie dawała im wiary. Już w momencie rozpoczynania odczytu uzasadnienia wyroku, zaznaczyła, że oskarżeni otrzymają najwyższy wymiar kary. Skazano ich na śmierć przez powieszenie. Jeden z nich rozpłakał się, gdy usłyszał wyrok. Mężczyznom przysługuje prawo do odwołania, specjaliści zauważają, że ponowne rozpatrzenie sprawy może zająć nawet kilka lat.
Adwokaci oskarżonych robili co mogli, aby ułaskawić swoich klientów. Próbowali przekonać sąd, że mężczyźni są pierwszy raz karani, a jeden z nich musi opiekować się żoną, córką i chora matką. Prokurator natomiast przekonywał sąd, że sprawcy działali z premedytacją oraz dopuścili się "brutalnej zbrodni".
Gwałt na 23-latce miał miejsce w grudniu 2012 roku w New Delphi. Młoda kobieta wraz ze swoim przyjacielem wracała autobusem do domu. Wtedy zostali napadnięci przez grupę sześciu mężczyzn. Kobieta kilkukrotnie była gwałcona zaś jej przyjaciel został dotkliwie pobity metalowym prętem. Nagie ciała wyrzucono z jadącego pojazdu. Młoda studentka zmarła w wyniku odniesionych obrażeń dwa tygodnie od chwili napadu, mężczyźnie udało się przeżyć.
Jeden z niepełnoletnich mężczyzn został już w sierpniu został skazany na trzy lata więzienia, natomiast drugi (pełnoletni) w marcu popełnił samobójstwo w areszcie.